Ożywczy powiew świeżości aż czuć od „Hemel”, debiutu Sachy Polak. Młoda reżyserka nakręciła znakomity dramat o zazdrości, który na Berlinale w 2012 r. nagrodziła Międzynarodowa Federacja Krytyków Filmowych.
Tytułowa bohaterka Hemel (po holendersku „niebo”) jest młoda, piękna i chce jak najbardziej korzystać z życia. Wieczorami chodzi po klubach i podrywa przypadkowych facetów. Do żadnego się nie przywiązuje, traktuje ich instrumentalnie jako źródło chwilowej przyjemności. Jedynym mężczyzną, którego Hemel kocha i szanuje, jest jej ojciec Gijs, także zmieniający kobiety jak rękawiczki. Hedonistyczne życie dziewczyny przestaje się układać, gdy okazuje się, że Gijs zaczyna poważnie myśleć o swej obecnej partnerce Sophie.
Fascynująco wypada skomplikowana relacja dziewczyny z ojcem. Ona jego uważa za ideał mężczyzny (Hemel, świadomie bądź nie, interesuje się dużo od niej dojrzalszymi facetami), a on widzi, że córka w relacjach międzyludzkich staje się taka jak on. Raz są blisko, na granicy intymności, by znów oddalić się od siebie. Wzajemną grę między tymi dwoma postaciami ogląda się z niewątpliwą przyjemnością.
Film został świetnie pomyślany i zrealizowany. Holenderska jesień z jej obfitymi opadami i stalowo szarą aurą stanowi zgrabne tło dla poczynań i nastrojów głównej bohaterki. Zdjęcia są jasne i zimne zarazem (poza krótkim epizodem w Sewilli), mimo że większość scen dzieje się w zamkniętych pomieszczeniach. Doskonała muzyka przytłacza fatalizmem i surowością.
Najmocniejszą stronę filmu stanowi postać tytułowej bohaterki, brawurowo zagrana przez, występującą w dopiero drugim filmie, Hannah Hoekstrę. Jej Hemel jest agresywna i pasywna zarazem, raz pragnie całkowitej kontroli nad sytuacją, by później dawać sobą kierować. Chce się wciąż bawić, ale też czuje, że powoli żarty się kończą. Stara się być twarda, nie okazywać emocji. Obraca w żart wszystko, co ją boli, a w każdym, nawet najgorszym, doświadczeniu, znajduje naukę, którą dzieli się w najmniej odpowiednich momentach. Hoekstra doskonale oddała to wewnętrzne zagubienie, tę męską naturę zamkniętą w kobiecym ciele, za co należą jej się brawa i uwaga na przyszłość.
Trzeba oddać Sachy Polak, że niezwykle udanie debiutowała. „Hemel” od pierwszej sceny przykuwa do siedzenia i hipnotyzuje obrazem, dźwiękiem i treścią. Niebanalna fabuła, dobrze zarysowane postacie i realizatorska sprawność reżyserki zaowocowały perełką. Podobnie, jak w przypadku Hoekstry, nazwisko Polak należy zapamiętać i śledzić jej dalsze artystyczne losy.
„Hemel” w polskich kinach 19 kwietnia 2013 roku.
„Hemel”
Holandia 2012
reżyseria: Sacha Polak, 80 min.
Nasza ocena: 8/10