Miał zostać aktorem, wybrał dziennikarstwo. O misji, Teleexpressie i nowym programie opowiadał studentom UW Maciej Orłoś
Mówi o sobie: „aktor, niepraktykujący”. Nie żałuje, że wybrał telewizję, choć niełatwo było podjąć decyzję.
– Biłem się z myślami, co zrobić. Miałem ambicje aktorskie. Wejście w taki program oznaczało stempel – opowiadał o propozycji pracy w Teleexpressie. Dziś mija niemal 21 lat jego współpracy z programem. Maciej Orłoś nie narzeka na nudę. Jedyne, czego ma dość to formy newsów, nad których precyzyjnym oszlifowaniem trzeba nieraz spędzić cały dzień. Każdy „odcinek” Teleexpressu jest efektem pracy blisko 50 osób.
Studenci, z którymi spotkał się dziennikarz, pytali o naciski polityczne na telewizję publiczną. – Teleexpress zawsze był mniej narażony na naciski. Był lżejszy od „Wiadomości”, z przymrużeniem oka – tłumaczył Orłoś. – Gdyby ktoś mi coś narzucał, sprzecznego z moim sumieniem, musiałbym odejść. Misja publiczna, według niego, nie jest do końca realizowana z powodu zbytniego uzależnienia od reklamodawców. Ludzie nie płacą abonamentu, bo TVP nie realizuje misji, TVP nie realizuje misji, bo ludzie nie płacą abonamentu i błędne koło się zamyka.
– Jestem już za bardzo „publiczny” – odpowiedział dziennikarz, zapytany o przejście do stacji komercyjnej. Przyznał jednak, że propozycje udziału w znanych telewizyjnych show otrzymywał kilka razy.
Maciej Orłoś opowiadał także o swojej niewydanej książce, dotyczącej TVP oraz dalszych planach zawodowych. W programie publicystycznym raczej go nie zobaczymy.
– Nie chciałbym być dziennikarzem politycznym – komentował swoją decyzję. W najbliższym czasie ruszą jednak przygotowania do programu promującego Polskę, który Orłoś poprowadzi wspólnie z Jarosławem Kretem.
Spotkanie z dziennikarzem zorganizowała Komisja Kultury Samorządu Studentów ID.