Wyglądam więc jestem? Czyli o albumie Agnieszki Rayss "American Dream"

Jadąc głównymi ulicami Warszawy i patrząc na plakaty, bilboardy czy ulotki, pozostawione ukradkiem za wycieraczkami samochodów, można zaryzykować stwierdzenie, że nadszedł moment, gdy kobiece ciało stało się nie tylko obsesją naszych czasów, ale i poniekąd miarą sukcesu. Chude modelki patrzą na nas z góry rozchylając delikatnie usta, a w ich wzroku doszukujemy się pogardy dla ledwo dopinających się spodni, przymałych piersi i cellulitu szarych przechodniów płci pięknej. To one, według nas, przyciągają wzrok mężczyzn, którzy marzą o nich wieczorami leżąc przy boku swych nienajchudszych i nienajmłodszych żon. I chociaż doskonale zdajemy sobie sprawę, że życie chudej pani z plakatu żywiącej się głównie sałatą nie jest wcale usłane różami, podświadomie się z nią porównujemy, a nawet dążymy do tego, by wyglądać podobnie. Dlaczego wpadamy w oczywistą pułapkę nierealnego marzenia o byciu kimś, kto nie istnieje i zatracamy często własną tożsamość na rzecz płaskiego odbicia w lustrze…?

Jest to główne pytanie, jakie stawia, według mnie, autorka albumu „American Dream” – Agnieszka Rayss. Z tym że stawia je w określonym czasie oraz określonej rzeczywistości – w postkomunistycznej Europie, gdzie jeszcze do niedawna szarość ustroju politycznego państwa przekładała się na wygląd ulic oraz ludzi. Wszelkie kosmetyki, poza mydłem i pastą do zębów, należały do towarów ekskluzywnych, a sygnały tego, że może być piękniej i bardziej kolorowo docierały jedynie z bardzo daleka – z Ameryki właśnie. I tak właśnie narodził się sen o tym kraju – miejscu, gdzie żyje się lepiej, łatwiej, a sława, uroda i pieniądze są na wyciągnięcie ręki. O ile pokolenie naszych rodziców, tj. osób urodzonych w okolicach lat pięćdziesiątych, korzystało z uroków raczkującego kapitalizmu z umiarem, próbując odnaleźć się w nowej rzeczywistości, wyciągnąć z niej korzyści (tzn. się dorobić), o tyle ich dzieci zdają się zatracać dystans do mamiącego ich kolorowymi reklamami i pogonią za modą świata. Zapewne zdaje nam się, że nas to nie do końca dotyczy, bo potrafimy przecież dostrzec pułapkę takiego podejścia, może gardzimy nawet chudością i sztucznością szczęśliwych ludzi z ulicznych blliboardów. Niemniej jednak świat, w którym dorastaliśmy, nie pozostawił nam całkowicie wolnego wyboru i zasiał ziarno owego marzenia o byciu doskonałym: pięknym, szczęśliwym i uwielbianym. Dlatego właśnie temat poruszany przez esej fotograficzny Agnieszki Rayss jest w pewien sposób bliski każdemu. Można się z nim utożsamiać, ustosunkować do niego przez pryzmat własnej osoby.

 

American Dream pakszot.jpg

Dziewczynki, dziewczyny i kobiety na zdjęciach fotografki to zwyczajne osoby szukające akceptacji samych siebie w skomercjalizowanym świecie. Marzą o sławie i pieniądzach – to na pewno – ale przede wszystkim łakną uznania, aprobaty własnego ciała. W ich przypadku uznanie to mają znaleźć w świetle ramp, fleszy aparatów, oklaskach widowni czy oceny jury. W codziennym świecie każda kobieta szuka go na swój szczególny sposób. Nie zawsze do końca otwarcie. Jej modelki to często osoby z małych miast, które powtarzając wielokrotnie, jak ważna jest według nich nauka i wykształcenie, marzą jednocześnie o lepszym świecie, do którego doprowadzi je ich uroda i sława.

Agnieszka Rayss realizowała swój projekt przez pięć lat, jeżdżąc po krajach byłego bloku wschodniego: Polsce, Czechach, Słowacji, Ukrainie i Węgrzech. Przypatrywała się zmaganiom kobiet w różnym wieku w konkursach piękności, ich przygotowaniom do tego, by zasłużyć na miano idealnej. Jednak sam temat konkursów stanowi jedynie część materiału i składa się głównie na część pierwszą, stawiającą w tytule pytanie: „Want to be famous?”. Dążenie do sławy, kulisy życia w świetle reflektorów, przygotowania do pokazów czy wreszcie – gorycz porażki są tematami jej zdjęć. Artystka wnika w dokumentowane środowisko, stając się z jednej strony niezauważalna, fotografując jakby z ukrycia, przedstawiając dziewczyny w momentach pełnych napięcia, oczekiwania, nadziei; pokazując nam puste sale gotowe na przyjęcie gości imprez; chwile, kiedy wszystko zostaje już rozstrzygnięte i nikt – ani zwyciężczyni ani przegrane – nie zwracają uwagi na jej aparat. Z drugiej zaś strony staje się dla uczestniczek konkursu kimś znajomym – dziewczęta jej pozują, ufnie patrząc w obiektyw, wypowiadając się na temat własnych emocji, spostrzeżeń i lęków. Esencją albumu jest właśnie połączenie fotografii i tekstu. A bycie kobietą z całą pewnością ułatwiło artystce nawiązanie kontaktu z bohaterkami zdjęć i zmniejszyło między nimi dystans.

 

American Dream wnetrze.jpg

 

Jego druga część – „Be slim and beautiful” skupia się na ciele. Pokazuje, co sprawia, że dziewczyny wyglądają tak, jakie widzimy je w finale walki o tytuł smukłej i pięknej oraz na jakie poświęcenia muszą się zdobyć, by do tego finału dotrwać. Każda z nich musi przestrzegać diety, zachowywać bezwzględną dyscyplinę w dbaniu o swoje ciało poprzez ćwiczenia, o przedłużaniu włosów i operacjach plastycznych nie wspominając. Te ostatnie są zresztą w ich świecie absolutnym tabu. Każda z dziewcząt chce bowiem, aby myślano, że jej uroda to dar od losu, coś z czym się urodziła, a nie efekt sprawnego skalpela. Jedna z kobiet w rozmowie z fotografką przyznaje, że decyzja o operacji była jedną z najlepszych w jej życiu, ponieważ sprawiła, że czuje się lepsza i bardziej wartościowa. Poza tym pragnie pozostać atrakcyjna również w wieku średnim; należeć do nielicznej grupy kobiet, które są piękne, choć lata ich cielesnej świetności dawno minęły. Widzimy tu zdjęcia kobiet w trakcie i po operacji, ale również ujęcia samych nóg odzianych w szpilki. Kobiety na całym świecie doskonale zdają sobie sprawę, jakim poświęceniem i katorgą potrafi być dzień spędzony na wysokim obcasie…  Taka prosta fotografia potrafi oddać esencję ciężkiej drogi dziewcząt do upragnionego celu.

 

Ostatnia fotograficzna historia albumu to „My space”. Dotyka sfery prywatnej, opowiada o życiu poza wybiegiem, przebieralnią czy gabinetem chirurgicznym. Dziewczyny opowiadają jak popularność i uroda wpływają na ich życie osobiste i w jaki sposób zmieniają je jako osoby. Obiektyw zastaje je w ich mieszkaniach, z bliskimi, z sympatiami czy przed lustrem, obok którego widnieje plakat idolek – oczywiście pięknych i roześmianych. Uderzające jest to, jak młode są niektóre dziewczynki w tej części albumu. Część z nich wydaje się nie mieć więcej niż dziesięć–dwanaście lat! Już one marzą o sławie, o byciu piękną, docenioną, pożądaną. Wpatrują się w modelki na ekranie telewizora i własne lalki Barbie, bo to one stają się ich przewodniczkami w drodze ku spełnieniu, pokazują, jak powinny wyglądać, aby stać się szczęśliwe. Od najmłodszych lat starają się być pewne siebie i uczą, jak eksponować to, co mają najlepsze oraz poprawić czy zatuszować rzeczy, które nie są doskonałe w opinii świata, do którego chcą wejść.

 

American Dream wnetrze (1)

Wszystkie zdjęcia wykonane są aparatem cyfrowym, przez co jej praca ma bardzo reportażowy charakter. Fotografka jest w swojej ingerencji w środowisko niezwykle dyskretna. Nie robi swoim obiektywem krzywdy. Podczas realizacji projektu wielokrotnie wysyłała zrobione zdjęcia swoim modelkom z prośbą o akceptację. Wiedziała, że to właśnie w fotogeniczności szukają klucza do tego, by zabłysnąć.

Agnieszka Rayss – fotograf, reporter, kobieta – wielokrotnie powtarzała, jak bliski jest jej świat bohaterek jej zdjęć. Jak potrafiła wsiąknąć w środowisko konkursów piękności, zrozumieć emocje im towarzyszące i wczuć się w sytuacje zarówno zwyciężczyń jak i przegranych. Sama przecież bierze udział w niezliczonych ilościach konkursów fotograficznych, choć obiektywnie zdaje sobie sprawę z tego, że nie zmienia jej to jako artystki, nie sprawia, że jej zdjęcia stają się lepsze lub gorsze. Mechanizm jej działania nie różni się w pewnym sensie w żaden sposób od działania fotografowanych dziewcząt – ich wygrana nie potwierdza przecież, że w rzeczywistości są piękniejsze lub brzydsze. Ona również szuka akceptacji, potwierdzenia swojego artystycznego talentu, wierzy w sukces oraz przeżywa smak porażki. Ona także stara się spełnić czyjeś oczekiwania, dorównać najlepszym, zyskać większą sławę, wznieść się na wyżyny. Brak w jej podejściu tzw. „spojrzenia z góry” na niższą kulturę, którą większości osób wydają się przedstawione w eseju konkursy piękności. Jej zdjęcia udowadniają w pewien sposób, że tak naprawdę wszyscy uczestniczymy w jakiejś grze, wszyscy staramy się udawać lepszych niż w rzeczywistości jesteśmy.

American Dream wnetrze (2).jpg

Inspiracją dla artystki były prace Lauren Greenfield – amerykańskiej fotografki, która w 2002 zrealizowała projekt „Girl Culture”. Przez pięć lat jeździła po całym kraju i fotografując dziewczyny w różnym wieku. Jej celem było odpowiedzenie na pytanie, jak doszło do tego, że ciało stało się głównym wyrazem tożsamości dla kobiety i gdzie przebiega granica między tym co intymne, a tym co publiczne, czyli wystawione na sprzedaż. Agnieszka Rayss temat ten rozszerza o kontekst kulturowy i socjologiczny. Zdjęcia Polki uderzają często kontrastem pomiędzy krzykliwością makijaży modelek, ich strojów a ubogością wnętrz, śmiesznych korytarzy czy obdrapanych (bynajmniej nie w artystyczny sposób) murów, na tle których dziewczyny prezentują swoje wdzięki. Świat postkomunistyczny zmieniał się na oczach ludzi i stopniowo uświadamiał im (a może i wmawiał?), jak wielkie znaczenie ma to, jak się wygląda. Ta przemiana właśnie jest głównym tematem całej twórczości Rayss. Jeszcze przed rozpoczęciem na dobre kariery fotograficznej, chodziła w Warszawie na treningi cheerleaderek, przypatrując się ich dążenie do fizycznej doskonałości. Kusiła ją zawsze wola walki i chęć udowodnienia innym, lecz również samej sobie, własnej atrakcyjności. W dobie wszędobylskich castingów do telewizyjnych show, pokazów modelek i reklam artystka staje z szeroko otwartymi oczami i próbuje zgłębić zjawisko coraz usilniejszego dążenia do zrealizowania „American Dream”, próby wybicia się młodych Europejek ponad otaczający je czarno-biały świat małych miasteczek, gdzie jeszcze do niedawna kwestia wyglądu stanowiła sprawę co najmniej drugorzędną.

Kompletny fotoesej dostępny jest na stronie internetowej Agnieszki Rayss: http://agnieszkarayss.com/artwork/2007778.html

 

Agnieszka Rayss „American Dream”

200 stron

format 22 x 22,5 cm

sztywna okładka

angielska wersja językowa

Profotografia 2010

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
Barwne „Monidła…” Kasi Stanny
„Monidła i inne takie” to tytuł arcykolorowej wystawy Kasi Stanny...
Kremowy doping

Trzy medale zdobyte na Igrzyskach Olimpijskich, jedenaście na mistrzostwach świata...

W oparach oskarżeń
Krzyki, pretensje, niedomówienia – Teatr Polonia prezentuje „Zmierzch długiego dnia”...
Diego Maradona napiera na Belgię – fotografia na boisku
Czy dużo wiem o piłce nożnej? Raczej niewiele. Choć jak...