Niemal na każdym rogu w Paryżu, jesienią 2012 roku, można było się natknąć nie tylko na „boulangerie” z ich wyśmienitymi wypiekami, ale także na wystawy fotografii. Również kuszące, ale szerokim wyborem pokazywanych zdjęć – od klasyków tej formy sztuki, po prace współczesne, wynik eksperymentów z fotograficznym medium. Miłośnicy fotografii mieli ucztę dzięki aż czterem imprezom organizowanym w podobnym czasie.
Mois dela Photo
Wszystko zaczęło się w 1980 roku, od kiedy – co dwa lata – organizowany jest paryski miesiąc fotografii. Przez ten czas zdobył renomę, a z każdą edycją przyłącza się coraz więcej miejsc (nie tylko klasycznych galerii czy muzeów), w których wystawiane są fotografie. Około 80 wystaw podzielonych zostało przez troje kuratorów na trzy kategorie tematyczne. Ideą „Small is beautiful”, czyli „małe jest piękne”, było pokazanie prac artystów, będących w pewnych sensie w opozycji to wielkoodbitkowego trendu. Jednak byli to zarówno współcześni fotografowie (Sarah Moon), jak i klasyczni (Ilse Bing), a prace wykonane były zarówno w technice dagerotypii, jak i polaroidu. „Enchanted reality”, czyli „zaczarowana rzeczywistość”, to eksperymenty i badanie jak daleko fotografia może się odsunąć od swej pierwotnej, dokumentalnej funkcji. Na wystawach znalazły się fotografie zacierające granicę pomiędzy artyzmem a rygorystycznym opisem rzeczywistości. Najlepszym przykładem jest Richard Mosse i jego poetyckie niemalże fotografie ogarniętego wojną Kongo, wykonane z wykorzystaniem filmu na podczerwień, który sprawił, że zamiast zieleni jest duża ilość czerwieni i różu na zdjęciach. Na pozostałych wystawach można było zobaczyć fotografię francuską od 1955 roku do współczesności. To oczywiście było całe spektrum, od cenionych klasyków, po aktualnych studentów kierunków fotograficznych we Francji.
OFF
Obok klasycznego Miesiąca Fotografii, od 2006 roku organizowany jest Mois dela Photo OFF. Tym razem składał się z około setki wystaw, często młodych, jeszcze szerzej nieznanych fotografów lub takich, którzy są w jakimś stopniu w opozycji do głównego nurtu. Wystawy pokazywane były nie tylko w galeriach, ale także w nieoczywistych miejscach, jak stacje kolejowe czy bary. To właśnie jest dodatkową zaletą wędrówki po wystawach (głównych i off) w Paryżu. Można zobaczyć ciekawe miejsca, w których zorganizowane są wystawy. Odmianą od muzeów bywają na przykład małe księgarnie fotograficzne, w których można znaleźć unikalne albumy i spotkać fascynujących ludzi. A niektóre galerie z kolei mieszczą się w malowniczych willach z ogrodami.
Paris Photo
Najważniejszym elementem francuskiego miesiąca fotografii było Paris Photo. Są to największe na świecie i najbardziej prestiżowe targi fotograficzne, odbywające się co roku od szesnastu lat i odwiedzane każdorazowo przez kilkadziesiąt tysięcy osób. Spektakularna jest już sama lokalizacja – Grand Palais. Jest to wielka hala wystawowa, zbudowana w tym samym czasie co most Aleksandra III i Petit Palais, w stylu secesyjnym, lecz z klasycznymi fasadami. To tam właśnie miała miejsce Wystawa Światowa w 1900 roku. Tym razem prezentowało się 128 galerii, a w swoich zbiorach miały od wiekowych, czarno-białych „vintage prints”, po cyfrowe, kolorowe fotomontaże. Od fotoreportaży i społecznego dokumentu po „fine-art. photography”. Była możliwość ogladania dzieł Daguerra, Le Gray’a, czy Talbota oraz takich dawnych mistrzów jak Kertesz, Nadar, Koudelka, Cartier Bresson, czy Steichen. Do tego Araki, Soth, Moon i wielu, wielu innych. Pod niektórymi pracami widniał napis „vu par David Lynch”. Jako honorowy kurator, amerykański reżyser, wybrał 101 zdjęć. I ten jego subiektywny wybór znalazł się także w albumie, możliwym do kupienia na targach, obok standardowego katalogu. Obok galerii z całego świata, swoje stoiska miały też 23 księgarnie i wydawcy albumów fotograficznych (np. Steidl), który organizowali też serie spotkań z fotografami.
Nie tylko komercyjne galerie
Organizatorzy ściągają także do Paryża znane kolekcje, zarówno osób prywatnych, jak i korporacji. W tym roku, fragment swojej gigantycznej, czteromilionowej kolekcji pokazał Timothy Prus – znany kolekcjoner i kurator z Londynu. Wystawa „The Archive of Modern Conflict” podzielona była na sekcje: ziemia, ogień, powietrze, woda, eter. Na ścianach wisiały obok siebie stare odbitki w technice cyjanotypii i najnowsze prace Bruce’a Gildena. Zamysłem twórcy było pokazanie poprzez zdjęcia „dlaczego ludzie ciągle chcą walczyć”.
Fragment kolekcji JP Morgan Chase zatytułowany został „Spectacular Vernacular”. Pokazane zostały 32 rzadko wystawiane dzieła wielu mistrzów, w tym Walkera Evansa, Roberta Franka, Lee Friedlandera i Eve Arnold. Możliwość porównania różnych strategii powiększania kolekcji dała wystawa prezentująca najnowsze fotografie ze zbiorów trzech instytucji: Los Angeles Country Museum of Art., Fotomuseum Winterthur oraz Huis Marseille z Amsterdamu.
Ciekawym uzupełnieniem targów była wystawa Bernda i Hilli Becher. Ich architektoniczne i industrialne typologie pokazane były na materiałach, gdzie były drukowane. Były to rozmaite katalogi, fragmenty publikacji, plakaty, broszury, czy zaproszenia.
Przez cztery dni trwania targów, w audytorium odbywały się wykłady, spotkania i debaty, które prowadziła Roxana Marcoci z nowojorskiego MoMa. I często trudno było znaleźć wolne miejsce, bo słuchaczy przyciągały nazwiska Thomasa Ruffa, Martina Parra, czy Aleca Sotha.
Kolejna alternatywa
Dla zainteresowanych współczesną fotografią, w stolicy Francji były jeszcze jedne targi – Nofound Photo Fair. Trochę w opozycji do posiadającego prestiż i tradycję Paris Photo, targi te prezentowały artystów dopiero wchodzących na międzynarodowy rynek sztuki, często łamiących różne schematy, a nawet uważanych za outsiderów. Tutaj na pewno głównym celem nie była sprzedaż prac, raczej pokazanie się twórców, dla których fotografia jest jednym ze środków wyrazu.
Polskie akcenty
Nie zabrakło także polskich akcentów. Były one obecne praktycznie w każdym z miast Europejskiego Miesiąca Fotografii (m.in. wystawa kolektywu „un-posed” w Berlinie, czy zwycięstwo Jana Brykczyńskiego w przeglądzie portfolio w Bratysławie). Jedną z galerii, już po raz kolejny uczestniczących w Paris Photo, była warszawska Asymetria. Pod wspólnym tytułem „Comunism Under Construction, Polish Photography After 1945” pokazała m.in. fotografie Jerzego Lewczyńskiego i Tomasza Szerszenia. W Paryżu były także prace Roberta Kuśmirowskiego, Tomasza Gudzowatego i Katarzyny Mirczak, a na liście dwudziestu najlepszych publikacji znalazł się album 7 „Rooms” Rafała Milacha.
Choć festiwali fotograficznych i targów jest wiele, te paryskie mają nad pozostałymi jedną przewagę, a jest nią… Paryż. To miasto słynie z fotografii jak żadne inne. To tu właśnie zrobiło swoje zdjęcia wielu z mistrzów wystawianych w Grand Palais. I tutaj powinien wybrać się w listopadzie każdy, kto żyje fotografią, lub z fotografii.
Organizatorzy festiwali fotograficznych w Berlinie, Budapeszcie, Paryżu, Wiedniu, Bratysławie, Ljubljanie i Luksembrgu porozumieli się i od ośmiu lat koordynują swoje imprezy pod logo Europejskiego Miesiąca Fotografii. Przy czym „miesiąc” jest tutaj sformułowaniem umownym, jako że w części miast zaczynał się już w październiku, a w Ljubljanie i Luksemburgu będzie miał miejsce dopiero w przyszłym roku. Co dwa lata, w każdym z miast, oprócz setek wystaw, odbywają także wykłady, prezentacje, pokazy filmów, warsztaty, czy przeglądy portfolio. Połączenie i koordynacja festiwali w tylu europejskich miastach pod wspólną „marką” Europejskiego Miesiąca Fotografii służyć ma wzmocnieniu międzynarodowej sceny fotograficznej oraz współpracy i wymianie artystycznej między poszczególnymi krajami.
http://www.mep-fr.org/moisdelaphoto2012/en/index.php