Walki humanitarystów

Do Afryki jedzie Amerykanin, który chce pomagać. Zbiera fundusze w swoim kościele i jedzie leczyć i ratować biedne Murzyniątka. Zoperowane umierają. Zbyt silne znieczulenie. „Przynajmniej spróbowaliśmy. This is Africa” – mówi Amerykanin i jedzie ratować dalej.

 

„Karawana kryzysu” to dość smutna książka o przemyśle pomocy humanitarnej. Smutna dlatego, bo odczarowuje bajkowy obraz pomocy, której udziela się coraz więcej przy okazji różnych klęsk i konfliktów. Linda Polman, holenderska dziennikarka, rozłożyła na czynniki pierwsze zjawisko, które z perspektywy wygodnej kanapy wydaje się proste, łatwe i przyjemne. Okazuje się jednak, że pomoc nie zawsze jest taka piękna i nie zawsze przynosi pokój i szczęście.

 

Polman przedstawiła cały mechanizm działania instytucji i organizacji humanitarnych. Jednym z opisywanych przez nią zjawisk jest powstawanie MONGO, od My Own Non-Governmental Organization, czyli mojej własnej organizacji pozarządowej. Na pierwszy rzut oka MONGO umacnia wiarę w ludzi, że istnieją jeszcze tacy, którzy na własną rękę, rezygnując z wygodnego życia, decydują się pomagać. Po lekturze rozdziału poświęconemu MONGO aż nie chce się wierzyć, że pomoc może zabijać i że egoizm przysłania altruizm. W ramach MONGO działali między innymi amerykańscy studenci medycyny, którzy w obozach dla uchodźców przeprowadzali operacje, na które w Stanach nie mieli pozwolenia. Do Afryki jadą wszystkie możliwe grupy religijne głosząc „dobrą nowinę”, organizując wielkie pokazy objazdowego show zbawczego (travelling salvation show) oraz nawracając bardzo religijnych już tubylców. MONGO to również różnego rodzaju akcje i zbiórki, w wyniku których głodujący Somalijczycy dostali środki przeczyszczające, dzieciom z Kenii zaproponowano partię puszkowanej karmy dla psów, a kambodżańscy uchodźcy otrzymali żywność zdyskwalifikowaną przez dyrekcję zoo w San Francisco. Polman wymienia wiele przykładów egoizmu i głupoty ludzi, którym wydaje się, że jak zabiorą Murzyniątko od rodziców do Ameryki, to dostaną automatycznie przepustkę do nieba. Inny Amerykanin poczuł natchnienie, pojechał do Afryki, wziąwszy uprzednio kilku lekarzy z sobą, i postanowił leczyć. Wszystkich spotkanych chciał zoperować, często nie posiadając odpowiedniego sprzętu ani nie przeprowadzając żadnych badań. Operowany albo umierał na stole operacyjnym, albo wyniku braku opieki po zabiegu, bo ta już nie leżała w gestii Amerykanina. Grunt, że chciał pomóc.

 

W „Karawanie kryzysu” dużo miejsca zostało poświęcone rywalizacji między organizacjami. NGO (ang. non-governmental organization, czyli organizacja pozarządowa) zamiast współpracować, uczestniczą w nieustającym wyścigu pomocy. Jak jedna grupa stara się zaprowadzić porządek w obozie i ogranicza rozdawanie środków higieny, to od razu wkracza inna oferując całe kartony mydła i szamponu. Te walki między organizacjami doprowadzają do tego, że lokalne władze uczą się, jak wykorzystywać pomoc, a dalej jak ją sprowadzać. Pomoc trafia do ofiar, ale znaczna jej część przechwytywana jest przez grupy rebeliantów, kryminalistów czy władze.

 

„Karawana kryzysu” odkrywa przed czytelnikiem nowy świat. Czyta się ją bardzo szybko, ale zostaje w głowie na długo. Pokazuje niejednokrotnie drugą stronę wielu akcji i przedsięwzięć, które dotąd znane były tylko i wyłącznie z mediów. A organizacje często finansują pobyt dziennikarzom przybyłym na miejsce tragedii…

 

Linda Polman odwiedziła niejeden obóz dla uchodźców, rozmawiała z przedstawicielami i pracownikami organizacji, spotykała się z legalnymi władzami i rebeliantami. Jej rzetelność i dokładność w podawaniu dat, miejsc i nazwisk sprawia, że trochę łatwiej choć wciąż trudno wierzy się, że świat pomocy humanitarnej wcale nie jest ostoją czystych serc. Polman nie daje recepty na uleczenie tej sytuacji. Chciała jedynie sprowokować dyskusję i nakreślić problem, którego dotąd unikano jak ognia.

 

Jeśli ktoś planuje w najbliższym czasie wesprzeć jakąś organizację, wysłać pieniądze na rzecz ofiar tsunami, klęski głodu czy trzęsienia ziemi, to musi koniecznie przeczytać tę książkę. Nieraz bardzo gorzka prawda rozwieje wątpliwości, a przede wszystkim zmusi do myślenia, bo wydaje się, że właśnie tego często brakuje humanitarystom.

 

karawana.jpg„Karawana kryzysu. Za kulisami przemysłu pomocy humanitarnej”

Linda Polman

Wydawnictwo Czarne

Rok wydania: 2011

Ilość stron: 304 strony

#mypolishdream
MTV Polska rozpoczyna kampanię społeczną pod hasłem #mypolishdream, skierowaną do...
O pokój trzeba walczyć

„Ta rewolucja nie będzie transmitowana” to jeden z ostatnich filmów...

Szumowska da się lubić
Małgorzata Szumowska to jedno z najgorętszych nazwisk w polskim świecie...
„Stare” media mało atrakcyjne

Polacy czytają coraz mniej. Częściej wybierają telewizję i internet, prasa...