WFF 2013: Warszawski Festiwal Filmowy – wersja light

WFF to nie tylko poważne dramaty, wprawiające publiczność w stan zadumy. Selekcjonerzy warszawskiego festiwalu od lat udowadniają, że ambitne kino to nie tylko kino smutne, poruszające zasadnicze tematy. Nie inaczej jest w tym roku – w programie festiwalu nie brakuje tytułów, puszczających do widza komediowe oko.

Fanom komiksu, baśniowej konwencji w filmach z pewnością do gustu przypadnie, prezentowany w sekcji „Pokazy specjalne”, niemiecki ”Banklady” w reżyserii Christiana Alvarta. Produkcja przywodzi na myśl dokonania reżyserów takich jak Jean-Pierre Jeunet czy Tim Burton. Główną bohaterką jest początkowo niczym niewyróżniająca się pracownica fabryki tapet – 30-letnia Gisela. Jej życie odmienia się po spotkaniu Hermana, mężczyzny zajmującego się okradaniem banków. Razem, rabusiowie stwarzają duet kojarzący się z legendarnymi Bonnie i Clyde. Fabuła filmu została oparta na realnej postaci Giseli Werler – pierwszej Niemki obrabiającej banki. Osadzenie akcji w latach ’60, przepiękne kostiumy, klimatyczne zdjęcia baśniowo przedstawiające filmową rzeczywistość, przerywanie fabuły komiksowymi klatkami czynią z „Banklady” bardzo interesujący film, który ogląda się z dużą przyjemnością. Z rolą Giseli doskonale poradziła sobie Nadeshda Brennicke, perfekcyjnie ukazując przemianę bohaterki z zakompleksionej szarej myszki do pewnej siebie tytułowej „Banklady”.

„Banklady”, fot. materiały prasowe

Kolejna komediowa pozycja warta polecenia to „Grzybiarze” w reżyserii Ivarsa Tontegode. Film zaprezentowany został z sekcji „Wolny Duch”, która skupia niezależne, buntownicze filmy, niegodzących się na kompromisy twórców. Nie inaczej było w przypadku łotewskiej produkcji. „Grzybiarze” to istna jazda bez trzymanki. Film opowiada o młodym mężczyźnie pracującym w korporacji. W jego życiu nie dzieje się nic interesującego, sam bohater jest nieśmiały, zakompleksiony, pogrążony w stagnacji. Przełomowym momentem okazuje się tytułowe „grzybobranie”. Halucynogenne doświadczenie prowokuje mężczyznę do działania, ma on w końcu odwagę, by zmienić swoje życie. Pomimo tego, iż punkt zwrotny następuje na samym końcu filmu, już od początku obraz emanuje absurdalnym humorem i psychodelicznymi ujęciami. Twórcy „Grzybobrania” nie przejmują się polityczną poprawnością, nie zważają też na wrażliwych widzów. Niezwykle trafnie (i – co warto dodać – bardzo zabawnie) kreślą obraz współczesności, ukazując rzeczywistość w krzywym zwierciadle. Widoczna jest inspiracja „Requiem dla snu” – w „Grzybiarzach” pełno jest surrealistycznych ujęć i psychodelicznych wizji, a postać uzależnionej od telewizji matki głównego bohatera do złudzenia przypominaSarę Goldfarb z filmu Aronofskiego. Obraz Ivarsa Tontegode nie jest jednak dziełem ponurym i przygnębiającym. Jak powiedział sam reżyser: Film miesza rzeczywistość trudów życia z absurdalnym przejaskrawieniem i zadaje poważne pytania w niezbyt poważny sposób. Miłośnicy niebanalnego humor z pewnością będą zachwyceni.

2835_Mushroomers_01.jpg„Grzybiarze”, fot. materiały prasowe

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
„Europa zimnej wojny” – 1000 stron historii
Berlin lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Na dachu małego, osobowego samochodu...
Humanistyczne Dni Kariery
26 listopada na Uniwersytecie Warszawskim rozpoczną się trzydniowe Humanistyczne Dni...
Samorząd czeka na nasze pomysły
Studenci mają ostatnie chwile na przesyłanie swoich postulatów przed wyborami...
Przepraszam, czy mogę zrobić zdjęcie?
Fotografowanych ludzi nie pytał o zgodę. Zdjęcia wykonywał przez dziurę...