Mówi się, że facet większość swojego czasu spędza na myśleniu o seksie, taki stan utrzymuje się tak długo, jak… – szczerze, to nigdy nie przestaje o tym myśleć. A gdy kobieta wspomni na ten temat? Apokalipsa jest gotowa, jak również sam pomysł na film.
On – dyrektor artystyczny z Los Angeles, ona – zajmuje się rekrutacją dla nowojorskiej firmy. W prawdziwie melodramatycznych okolicznościach przyjdzie im się spotkać, gdy główny bohater przyjmuje ofertę pracy. „To tylko seks” opowiada perypetie Dylana (Justin Timberlake) i Jamie (Mila Kunis). Bohaterowie, nie chcąc się ustatkować, wpadają na genialny pomysł seksu bez zobowiązań. Tyle w temacie „O czym opowiada ten film”. Iście nowato „Sex Story” (Natalie Portman, Ashton Kutcher).
Ciężko nie doszukiwać się bliźniaczo podobnego scenariusza, przewidywalnych zagrań, nagłych zwrotów akcji i tony łez wylanych przez bohaterów. W tej produkcji zdecydowanie większą szansę na osiągnięcie frekwencyjnego sukcesu, było zatrudnienie Justina Timberlake’a – piosenkarza, producenta, bożyszcza tłumu, dla którego każda nastolatka pobiegnie do kina, by móc oglądać nagi tyłek swojego idola. A golizny choć tu zdecydowanie mniej niż w „Sex Story”, wszystkie sceny nadrabiają uśmiechem i zabójczym spojrzeniem muzyka. Mila Kunis mogłaby nie występować w tej produkcji, ponieważ jej postać jest papierowa, niedojrzała emocjonalnie, pozbawioną ambicji i nadziei. Kierując się zasadą „oby był jakiś mężczyzna” uderza jedynie w fikcyjną płaszczyznę, która urąga kobiecym standardom. Sama treść filmu, która zamyka się w trzech słowach „To tylko sex”, pokazuje jak bardzo nisko upadły amerykańskie komedie – pozbawione fabuły, postaci, nadrabiają często tanimi chwytami znanymi z obecnej popkultury. Liczba informacji odnośnie Facebooka, iMaca Apple w każdym filmie coraz bardziej przytłacza widza. Ukryta kampania reklamowa produktów? Bardzo możliwe.
Drugoplanowe postaci również wypadają blado. Patricia Clarkson już nie raz była zmuszona grać podstarzałą matkę alkoholiczkę i jak zawsze gra wyjątkowo przekonująco, zaś Woody Harrelson występujący w roli kolegi geja z pracy głównego bohatera niczym nie zachwyca. Amerykański nurt filmowy, próbujący na każdym kroku wcisnąć jakiś homoseksualny wątek przestał być atrakcyjny dla odbiorcy. Pośród morza minusów, można zadać sobie pytanie, czy jest coś w tej produkcji takiego, by mogło zainteresować widza? Jeżeli lubisz przewidywalne scenariusze, gdy od samego początku doskonale wiesz jak się potoczą losy głównych bohaterów, gdy bawią cię pokraczne dialogi – ten film jest zdecydowanie dla ciebie. Fanów Justina Timberlake’a i Mili Kunis nie trzeba przekonywać, bo na produkcję tę wybiorą się pomimo licznych mankamentów. W końcu po to produkuje się takie filmy, miłe dla oka, bez specjalnych treści -„To tylko seks” świetnie się w ten nurt wpisuje.
„To tylko seks”
reżyseria: Will Gluck
premiera: 22 lipca 2011 (Świat) , 23 września 2011 (Polska)
produkcja: USA
gatunek: Komedia romantyczna