Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Film

Czy pamiętasz małe, nieme kino?

3 Złote Globy, Złota Palma, 10 nominacji do Oscarów zamienionych na 5 statuetek, w tym tę najważniejszą – dla najlepszego filmu. Zdecydowany zwycięzca tegorocznej oscarowej gali – „Artysta” – szturmem zdobywa kolejne festiwalowe nagrody, przychylność krytyków i uznanie widzów. W czym tkwi jego tajemnica?

 

Akcja filmu rozgrywa się pod koniec lat 20. XX wieku. Jest to moment przełomowy, przejście z kina niemego do dźwiękowego. To sytuacja paralelna do czasów dzisiejszych, kiedy nad filmem wisi rewolucja 3D. Czas pokaże czy nowe technologie się przyjmą i jak poradzą sobie z nimi twórcy. Popadną w zapomnienie czy dostosują się do nowych technologii? Póki co walczą o widza i jego pamięć. Próbują stworzyć dzieła filmowe, które zapiszą się w historii kina. Korzystając ze wszystkich dobrodziejstw techniki, chcą się wyróżnić i pokazać coś „nowego”. Czy słusznie? Krzysztof Kieślowski kiedyś powiedział: „W sztuce nie trzeba szukać nowego – trzeba szukać starego i odświeżyć to”. I zdaje się, że właśnie tę drogę wybrał Michel Hazanavicius.

 

Bohaterem jego filmu jest George Valentin, uwielbiany przez wszystkich gwiazdor kina niemego oraz początkująca tancerka Peppy Miller. Bohaterowie spotykają się przypadkiem. Mimo że miedzy parą zaiskrzyło, ich drogi się rozchodzą. Rewolucja dźwiękowa w kinie wystawia sławę Velentina na próbę, a uroczej Peppy otwiera furtkę do kariery. Na ekranie obserwujemy równolegle rozgrywające się losy bohaterów. To historia miłosna i dramat, z których delikatnie przebija pytanie o to, kim jest artysta i jak pozostać wiernym sobie w czasach zmian.

georgeJean Dujardin jako George Valentin (fot. materiały prasowe)

 

W warstwie fabularnej „Artysta” niczym nie zaskakuje. Opowieść o uczuciu bohaterów jest banalna, wręcz przewidywalna. Zważywszy na sytuację współczesnych twórców, ciekawsze wydaje się stawiane przez reżysera pytanie. Główny bohater jest przedstawicielem „starego”. Nie wierzy, że techniczna nowinka zmieni oblicze kina. Buntuje się. Uważa, że jest prawdziwym artystą. Na odchodne rzuca więc producentowi: „Kręć swoje filmy dźwiękowe! Ja nakręcę film wspaniały!”. Stawia wszystko na jedną kartę. Przegrywa, bo zapomina, że sława jak szybko przychodzi, tak szybko odchodzi, a sukces zależy od widowni i jej kaprysów. W takim wypadku forma ma znaczenie. Fala nowych gwiazd kina dźwiękowego „przykrywa” Georga Valentina, który odchodzi w niepamięć. Artysta nie tworzy dla siebie i musi się dostosować do czasów, w których żyje. Albo ulegnie albo przepadnie. Show must go on. Iskierka nadziei, a może ostatnia deska ratunku pojawia się na końcu. Jest nią kompromis. Odnalezienie złotego środka. Tym samym reżyser nie mówi nic nowego, a podkreśla dobrze znane prawdy. Być może jest to wyraz wątpliwości, które pojawiają się wśród reżyserów, decydujących sie na wybór dalszej drogi filmowej. Na szczęście Hazanavicius nie uderza w ton demagoga, a prezentuje je z przymrużeniem oka.

 

artBérénice Bejo, czyli filmowa Peppy Miller (fot. materiały prasowe)

Natomiast warstwa formalna to pastisz kina niemego. Reżyser odświeża dawną stylistykę, zachowując jej standardy. Piękne czarno-białe kadry przeplatają się z nielicznymi planszami z kwestiami wypowiadanymi przez bohaterów. Delikatnie przerysowana gra aktorska oddaje specyfikę kina tamtych czasów. Odtwórcy głównych ról – Jean Dujardin i Bérénice Bejo – zachowali granicę, dzięki czemu nie popadają w groteskę. Wystylizowane zdjęcia i scenografia nawiązują do złotych lat Hollywood. A wszystko spaja, budująca atmosferę tamtych czasów, ścieżka dźwiękowa. Naiwność scenariusza, aż tak nie przeszkadza, właśnie dzięki warstwie formalnej. Reżyser doskonale wiedział, w jakie tony uderzyć. Ku uciesze publiki, bawi się kinem. Uwodzi widza i budzi w nim tęsknotę za czasami, których już nie ma. Ucieka od efektów specjalnych i atakujących ze wszystkich stron dźwięków (dosłownie). Zabiera widza w swoistą podróż w czasie. „Artysta” to dobra, wymagająca skupienia rozrywka.

artystafot. materiały prasowe

 

„Czy pamiętasz małe, nieme kino?” – śpiewał Mieczysław Fogg. Sukces „Artysty” świadczy o tym, że widzowie wciąż chcą pamiętać albo chociaż poczuć namiastkę czasów, które już dawno minęły. Michel Hazanavicius pozwolił im na to. Uderzył w sentymenty, udowodnił, że kino jest nieodłącznym elementem naszej kultury i złożył hołd X Muzie. „Artysta” niczym nie zaskakuje, nie jest to film przełomowy. Za pomocą prostych środków wywołuje uśmiech na twarzy i wzrusza jak piosenka Fogga. Wśród skomplikowanych historii czy wyszukanych efektów specjalnych zgubiła się gdzieś prostota. Michel Hazanavicius odnalazł ją i tym jego film wygrał.

 

 

plakat.jpgScenariusz: Michel Hazanavicius

Reżyseria: Michel Hazanavicius

Obsada: Jean Dujardin, Berenice Bejo, John Goodman

Czas trwania: 100 min

Kraj produkcji: Francja, Belgia

Rok produkcji: 2011