Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Fotografia

Still live

 

Z Andrzejem Pilichowskim-Ragno na temat jego zdjęcia i nie do końca „matwej” natury rozmawia Agnieszka Juskowiak


 

Butelka.jpgfot. Andrzej Pilichowski–Ragno

 

 

Dlaczego wybrał pan właśnie to zdjęcie?

Jest stare, sprzed około dziesięciu lat, ale dobrze pokazuje, jak czasem błędnie nazywa się coś martwą naturą.

 

To nie jest martwa natura?

No właśnie. Stojącą na stoliku butelka, ładne światło, jasna kompozycja. Wniosek, że jest to ustawiony przedmiot, światło i sytuacja sam się nasuwa. A tymczasem to był przypadek, napotkane zdarzenie: stolik, butelka i światło. Według mnie mogłoby to być zdjęcie reportażowe, bo niczego tu nie wykreowałem. Z martwą naturą w fotografii jest rzeczywiście problem.

 

Dlaczego?

Jako gatunek została mechanicznie przejęta z malarstwa. Nie ma ściśle zarysowanych granic. O ile możemy powiedzieć o fotografii reportażowej, czy o akcie albo fotografii kreacyjnej, że są to dla nas jasne pojęcia, o tyle martwa natura jest gatunkiem sztucznie przeniesionym z malarstwa. Niestety fotografia wciąż jest w tym przypadku zależna od malarstwa i nie może wyzwolić się z malarskich pojęć i gatunkowości. A poza tym, samo określenie „martwa natura” jest niezbyt trafne.

 

Czyli jest to problem lingwistyczny?

W naszym języku „martwa natura” oznacza coś skamieniałego, nieruchomego, bez życia. Natomiast angielskie pojęcie „still live” to coś zatrzymanego, wyciszonego, ale nie martwego.

 

Zatem można mówić o regułach w martwej naturze?

Klasycznym punktem odniesienia jest malarstwo i martwe natury holenderskie. W banalnej postaci mamy też zestaw „atrybutów” martwej natury – owoce, szklane przedmioty, ptactwo czy zwierzynę. Wszystko, co można pięknie oświetlić. Współcześnie taka martwa natura ma zastosowanie w reklamie. Rzadko mówi się o amatorskiej martwej naturze.

 

Woli pan fotografować ludzi czy martwą naturę?

Pytanie z gatunku trudnych. Praca z człowiekiem wymaga cierpliwości. Nie wiadomo, co się wydarzy, i to jest fascynujące. Podobnie, jak obserwowanie „otwierania się” twarzy fotografowanego. Nad przedmiotami fotograf panuje w całości. Nie ma elementu zaskoczenia. Czasem jednak w martwej naturze też można uzyskać efekty zaskakujące. Inaczej ustawiając światło, grając kątem, cieniem. Kiedyś fotografowałem owoce w klasycznym oświetleniu. Obserwowałem i rejestrowałem ich rozkład. To było bardzo ciekawe.