W Internecie można zaistnieć jako gwiazda, bywalec, celebryta, można też jako ich fotograf.
Wraz z rozwojem Internetu powstały liczne serwisy społecznościowe: MySpace, Grono, etc. Można się na nich zareklamować przy pomocy zdjęć, pokazać, kim jestem i co mnie kręci. To już miliony stron i miliardy odsłon. W tym gigantycznym natłoku informacji, ludzi i obrazów potrzebny jest ktoś, kto dokona selekcji, obiektywnie stwierdzi, co jest „fajne”, a co nie. To ci, którzy z aparatami fotograficznymi krążą po klubach, imprezach i ulicach, i pstrykają, a potem wybierają i umieszczają zdjęcia na swoich stronach. Jednak i tu ciężko o receptę na sukces. Wraz z rosnącą dostępnością aparatów cyfrowych, ludzi starających się w ten sposób zaistnieć przybywa. A wielkich może być tylko kilku. Dwóch, o których chcę napisać, już tej wielkości doświadczyło.
Zacznijmy od Marka Huntera, znanego jako The Cobra Snake. Sam określa się jako śmieszny, włochaty Żyd. Nie studiował fotografii, nie został obdarzony ani specjalną urodą, ani też nie stara się podążać za trendami w modzie. Jednak ludzie, którzy sami są piękni, młodzi, modni i bogaci lgną do niego jak muchy. Wszystko dlatego, że Mark wie, co w trawie piszczy. Choć sam nie jest modny, wie, co modne jest. Wie, gdzie dobrze być i kogo znać. Ale co najważniejsze, mieszka w Los Angeles. Wystarczy, że wyjdzie na spacer i już może wpaść na jakąś gwiazdę. Rozeznanie w świecie kultury, zarówno popularnej, jak i alternatywnej, oraz fakt, że tak wiele osób interesuje się tym, co się dzieje w LA, sprawiły, że jego strona internetowa jest znana na całym świecie. Sam fotograf stał się gwiazdą zapraszaną na wszelkie pokazy mody, bankiety, imprezy na całym świecie. Dało mu to jeszcze więcej okazji do robienia zdjęć oraz coraz większą grupę wielbicieli.
Drugi przykład – Merlin Bronques, Afroamerykanin, mieszkający na drugim wybrzeżu USA. Jego kariera jest czystym przypadkiem. Bronques wcale nie interesował się fotografią. Zawsze chciał być muzykiem, próbował swoich sił i w zespole i solo. Dało mu to kilka minut niezbyt wielkiej sławy, ale też wstęp do świata mody i muzyki. Dla zabawy zaczął prowadzić blog. Żeby mieć więcej materiałów, nosił ze sobą na imprezy prosty aparacik i strzelał nim zdjęcia swoim znajomym. Okazało się, że te obrazki mają dużo większe powodzenie niż jego muzyka. Czym założyciel „Last Night’s Party” przyciągnął widownię? Pokazał świat mody i luksusowych klubów od zaplecza. Świat, który dla przeciętnych odbiorców istnieje tylko w formie umalowanych modelek w modnych ciuchach i na pokazach. Merlin pozwala nam zajrzeć pod tę maskę. Pokazuje imprezy, brud, seks i narkotyki. To odróżnia go od Marka Huntera – grzecznego chłopaka, który nawet nie lubi samych imprez, a jedynie je dokumentować. W przeciwieństwie do niego Bronques najlepiej czuje się właśnie w okolicach sodomy i somory.
Czy dla kogoś, kto chciałby u nas pójść tą drogą, może wyniknąć z tego jakaś nauka? Taka przede wszystkim, że można zaistnieć na różne sposoby. Można jak Cobra Snake noc w noc chodzić do klubów, robić setki zdjęć i kuć powoli swój wizerunek w oczach salonów i ludzi interesujących się takim środowiskiem, tym samym zyskując sławę. Można też być takim samym salonowcem, jak osoby fotografowane. Wydaje się to nawet dużo bardziej naturalne. Jeżeli jesteś jednym z nich, bywalcy pozwolą ci na dużo więcej, bo znając cię, nie obawiają się wyrządzenia krzywdy. Wystarczy zobaczyć zdjęcia Bronques’a i to, co się na nich dzieje! Najważniejsze, by tę pracę zwyczajnie lubić. Nie musisz być oryginalny, bądź autentyczny. Zdjęć rób dużo i często, a w końcu zdobędziesz uznanie. Dla opisanych fotografów dużym ułatwieniem jest fakt, że mieszkają w Stanach Zjednoczonych, które są wyznacznikiem stylu życia dla wielu osób na całym świecie, chcących wiedzieć, jak się imprezuje w USA. Co nie znaczy, że Polsce takie działania nie mają racji bytu. Może tylko wymagają więcej pracy.
Mark Hunter: www.thecobrasnake.com / Merlin Bronques: www.lastnightsparty.com.
Polskie przykłady: www.pitaparty.blogspot.com /
www.generationstrange.com / www.elusivboy.ownlog.com