Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Bez kategorii

Student na giełdzie

Studia to świetny czas na uczenie się giełdy. Jesteśmy młodzi, mamy nie tylko większe skłonności do ryzyka, ale i większe możliwości jego podejmowania – ze studentem-inwestorem Bartłomiejem Górką rozmawia Adrian Stachowski.

 

1239215_52690749 (1000 x 750)

Dlaczego zacząłeś inwestować na giełdzie?
Najpierw się tym zainteresowałem i minęło trochę czasu zanim spróbowałem. Na początku postanowiłem zainwestować poprzez fundusze inwestycyjne. Wszystko wynikło z tego, że bardzo dużo osób wokół mnie zaczęło wtedy inwestować. Do tego prawie codziennie słyszałem w telewizji o dobrej koniunkturze na giełdzie i ogromnych zyskach ludzi, którzy kiedyś kupili akcje i teraz je sprzedawali. Nie jacyś wielcy inwestorzy, ale zwykli, przeciętni ludzie.

Miałeś jakąś wiedzę na temat inwestowania kiedy zaczynałeś?
Uczyłem się na bieżąco. Najpierw musiałem dowiedzieć się, jak działa taki fundusz i co muszę zrobić, aby zainwestować w niego moje pieniądze. Trochę zadziałał przypadek: bank, w którym mam konto, otwierał internetowe rachunki inwestycyjne na bardzo korzystnych warunkach. Okazało się, że mogę za nic nie płacąc, bez zbędnych formalności, inwestować na giełdzie. Powiedziałem sobie: „czemu nie?”. Moja pierwsza inwestycja, zawrotna suma sześciuset złotych, przypadła na lipiec 2007 r., kiedy byłem na czwartym roku studiów. Indeks Giełdy Papierów Wartościowych WIG wynosił wtedy 67,5 tys. punktów. Dzień po tym, jak zainwestowałem, WIG spadł na łeb na szyję.

Przestraszyłeś się?
Nie bardzo, ale zacząłem się zastanawiać. Ledwo zainwestowałem, a tu giełda leci w dół. To była lekcja. Zacząłem to analizować i zrozumiałem, dlaczego w pewnych momentach warto inwestować, a w innych nie. Akurat wtedy zrobiłem to w tym złym momencie. I jeszcze jeden ważny wniosek: pieniądze zarabiasz lub tracisz wtedy, kiedy wyjmujesz pieniądze z giełdy. Jeżeli po spadku ceny akcji znów wzrosną, to wtedy, przynajmniej teoretycznie, nic nie tracisz. Ale minęły już trzy lata, a giełda jeszcze nie wróciła do poziomu sprzed mojej pierwszej inwestycji.

Cały czas inwestujesz ?
Rok temu otworzyłem konto maklerskie. Rozmawiałem o tym z kolegą ze studiów, który co prawda wówczas trochę pieniędzy stracił, ale spodziewał się zwyżek. Powiedziałem mu, że ja wolę inwestować w fundusz, bo nie mam czasu śledzić wykresów, słupków i kolumn. Ale w końcu spróbowałem.

Nauczyłeś się analizować te dane?
Jak się inwestuje w poszczególne spółki, to siłą rzeczy trzeba śledzić prospekty emisyjne, czytać raporty i różne inne analizy, które robią domy maklerskie. Poza tym stałą lekturą stają się gospodarcze portale internetowe, specjalistyczne gazety. Jest też dużo programów telewizyjnych, z których można czerpać wiedzę.

Wierzysz w te analizy? Jest przecież taka zasada, że rynek wymyka się wszystkim prognozom.
To prawda. Zawsze się ryzykuje. Po części właśnie dlatego można na tym tyle zarobić w porównaniu z zyskami z kont oszczędnościowych, lokat i tym podobnych. Na giełdzie wszystko może się wydarzyć. Załóżmy, że inwestujesz w nowe technologie, a tu nagle trzęsienie ziemi na Tajwanie i giełda leci w dół. Raz zainwestowałem na chińskim rynku. Trochę na tym zarobiłem.

Jak radziłeś sobie z następnymi inwestycjami?
Zacząłem od 600 złotych. Kiedy giełda spadła, wpłaciłem na fundusz jeszcze 500 złotych. To były małe, studenckie pieniądze. Giełda w dalszym ciągu się nie podnosiła, więc nie wyjmowałem tych pieniędzy. Po prostu czekałem na lepsze dni. Nie trzeba być geniuszem inwestycyjnym, żeby wiedzieć, że jak teraz jest dołek, to kiedyś będzie górka. Gdy na giełdzie ponownie zagościła hossa, znów postanowiłem zainwestować. W tym czasie rodzice sprzedali mieszkanie i wziąłem od nich część pieniędzy. Powiedziałem mamie, że jest bardzo dobra koniunktura i są duże szanse na zysk. Wpłaciłem wtedy na jeden z funduszy inwestycyjnych 30 tysięcy złotych i w krótkim czasie zarobiłem ponad cztery tysiące. Jednak z perspektywy czasu wiem, że gdybym inwestował samodzielnie, to w takim samym czasie zarobiłbym pewnie dużo więcej.

Po pierwszych doświadczeniach w obu rodzajach inwestycji wolałeś wpłacać na fundusze czy obracać akcjami samodzielnie?
Inwestując w poszczególne spółki poprzez rachunek maklerski mogłem lepiej kontrolować to, co działo się z moimi pieniędzmi. Inwestując samodzielnie można więcej zyskać, ale też można więcej stracić. Jest tak z dwóch powodów: fundusze inwestują w różne rodzaje papierów wartościowych i robią to ostrożniej.

W co teraz inwestujesz?
Przede wszystkim w tak zwane „pewniaki”, takie jak debiuty spółek Skarbu Państwa. Cały czas się uczę. Trochę czytam o giełdzie, ale nie jest tak, że poświęcam na to bardzo dużo czasu i energii. Czasami myślę, że nie ma sensu czytać tych grubych i specjalistycznych książek, bo ta szczegółowa wiedza aż tak bardzo nie przyda mi się na moim poziomie inwestycji. Podstawową wiedzę mogę zdobyć, czytając codziennie gazety, oglądając telewizję i samodzielnie wyciągając wnioski. Można też uczyć się, otwierając w internecie wirtualny portfel inwestycyjny. Bez żadnych pieniędzy, realnego ryzyka i strat. To dobry trening.

Jakie są Twoje rady dla początkujących inwestorów?
Warto się interesować giełdą, czytać wiadomości gospodarcze i śledzić wydarzenia rynkowe. To podstawa. Po drugie: nie wolno wierzyć w łatwy i szybki zysk. Im większy zysk, tym większe ryzyko, dlatego trzeba być ostrożnym. Trzeba pamiętać o tym, że na giełdzie jak coś się wznosi, to szybko może spaść. Studia to świetny czas na uczenie się giełdy. Jesteśmy młodzi, mamy nie tylko większe skłonności do ryzyka, ale i większe możliwości jego podejmowania. Studenci inwestują małe kwoty, najczęściej od jednego do pięciu tysięcy złotych.  Kiedyś będziemy starsi, będziemy mieli obowiązki. Będziesz chciał wtedy ryzykować?