Moskwa – polityczne, religijne i kulturalne centrum Rosji, stolica o wielu twarzach, w której nie sposób się nudzić. Jest to miasto pełne sprzeczności i paradoksów. Miejsce, gdzie nowoczesność zmaga się z dziedzictwem przeszłości, a luksus współistnieje z nędzą. Warto choć na chwilę zejść z typowo turystycznego szlaku, by przekonać się, czym może zaskoczyć.
Informacje o typowo turystycznych obiektach Moskwy można znaleźć wszędzie. Miliony turystów co roku spacerują po Arbacie, zwiedzają Muzeum Historyczne na Kremlu czy zachwycają się Cerkwią Wasyla Błogosławionego na Placu Czerwonym. Będąc w tym niesamowitym mieście, warto zajrzeć też do miejsc mniej oczywistych, opuścić grupę wszystko fotografujących turystów i porozmawiać z miejscowymi, by poczuć prawdziwego ducha miasta. Od czego jednak zacząć i na co zwrócić uwagę?
Ja szagaju po Moskwie…
Pierwsze, co nasuwa się na myśl po kilku dniach spędzonych w rosyjskiej stolicy, to skojarzenie z monumentalizmem. Miasto dobrze oddaje charakter narodowy Rosjan, ich odwieczne dążenie do imperializmu. Spacerując po moskiewskich ulicach można odnieść wrażenie, że Rosjanie uwielbiają ogromne budynki, pojawiające się w mieście na każdym kroku kolosalne pomniki i duże, otwarte przestrzenie i place. Dech w piersiach zapierają: ogrom Placu Czerwonego i Pałacu Kremlowskiego, największa prawosławna świątynia na świecie – Cerkiew Chrystusa Zbawiciela czy Worobiowe Wzgórza z rozległym kompleksem Uniwersytetu Moskiewskiego.
Nawet kilkanaście godzin można spędzić w wielu korytarzach i salach Galerii Trietiakowskiej. Monumentalizmem poraża pełen fontann, i ze względu na brak zieleni, przypominający bardziej gigantyczny plac – Park Zwycięstwa czy Ogólnorosyjskie Centrum Wystawowe, w którego skład oprócz wielu budynków z bizantyjskim stylu, wchodzi nawet lunapark, a zwiedzający mogą wypożyczyć rowery, by mieć pewność, że zdążą zobaczyć wszystko. W Moskwie znajduje się również siedem „sióstr” Pałacu Kultury i Nauki, które do złudzenia przypominają swój warszawski odpowiednik, są tylko… większe.
Podziemna sieć
Powierzchnia Moskwy jest prawie pięciokrotnie większa od powierzchni Warszawy, a liczbę ludności szacuje się na około 12 milionów. Pomimo tego, iż komunikacja miejska działa zwykle bez zarzutu, a sieć metra jest niezwykle dobrze rozplanowana i rozbudowana (w Moskwie działa 12 linii metra, wzdłuż których znajduje się 188 stacji) przedostanie się z jednego końca miasta na drugi, potrafi zająć nawet 4 godziny. Wiele stacji znajduje się głęboko pod powierzchnią ziemi (najgłębsza jest na głębokości 84 metrów) i sam zjazd ruchomymi schodami na niektóre z nich trwa około 4 minut. Jak w każdym wielkim mieście, w godzinach szczytu metro jest zatłoczone. Wpływowi Moskwiczanie jednak i na to znaleźli rozwiązanie. Podobno wtajemniczeni ludzie władzy korzystają z systemu tajnego metra (określanego kryptonimem D-6 lub Metro-2). Ten, prawdopodobnie jedyny na świecie sekretny system, składa się z 3 linii i jest kontrolowany przez służby specjalne.
Grobowa atmosfera?
Miejscem, które często nie jest wymieniane w przewodnikach po Moskwie, a które z pewnością warte jest zobaczenia jest Cmentarz Nowodziewiczy znajdujący się obok Klasztoru o tej samej nazwie. Cmentarz, założony w 1524 roku, zyskał na znaczeniu w czasach Związku Radzieckiego. Pochowano tam wielu zasłużonych Rosjan, m.in. pisarzy i poetów: Michaiła Bułhakowa, Antona Czechowa, Nikołaja Gogola, kompozytorów: Siergieja Prokofjewa i Dymitra Szostakowicza, polityków: Nikity Chruszczowa czy Borysa Jelcyna.
Cmentarz jest zupełnie inny od nekropolii w Paryżu, Wilnie czy Warszawie. Wyróżniają go nagrobki. Nie są to zwykłe tablice z nazwiskiem i datami, a całe figury przedstawiające zmarłego lub atrybut związany z jego profesją. I tak, na nagrobku Borysa Jelcyna zobaczyć można ogromną, marmurową flagę Rosji, a z miejsca pochówku Raisy Gorbaczowej uśmiecha się do oglądających ogromna figura kobiety trzymającej kwiaty. Nagrobki astronautów to rakiety, lekarze trzymają na rękach noworodki. Nie brakuje też postaci w pozach zadumy czy np. tańczących baletnic. Całość sprawia, iż nekropolię zwiedza się z rosnącą ciekawością, przeplatającą się z nieswoim poczuciem niepokoju.
Uczucie to jest jednak niczym, w porównaniu do tego, czego można doświadczyć w Mauzoleum Lenina. Wejście tam bez uprzedniego pozbycia się telefonu komórkowego, aparatu fotograficznego, czy nawet zegarka na rękę (istnieje możliwość, iż zamontowana jest w nim kamera) jest niemożliwe. Budynek, zarówno na zewnątrz, jak i w środku, otoczony jest policjantami ze śmiertelnie poważnymi minami, wskazującymi drogę do centrum całego zamieszania. W środku przebywa się zaledwie kilka sekund, a szepnięcie choćby jednego słowa powoduje natychmiastowe uciszenie przez urzędników w mundurach. Pośród wszechogarniającej ciemności, rozproszonej gdzieniegdzie czerwonym światłem, posadzek i ścian wyłożonych marmurem ujrzeć można sprawcę całego zamieszania – ciało wyglądające jak figura woskowa.
Dziwny, dziwniejszy, najdziwniejszy
Obowiązkowym punktem dla zwiedzających Moskwę jest Galeria Trietiakowska. Tuż za jej budynkiem znajduje się park o upiornej nazwie Cmentarza Upadłych Pomników. W tym dziwnym miejscu umieszczono pomniki usunięte z ulic Moskwy po upadku komunizmu. Nie są to jednak tylko figury zasłużonych komunistów. Zebrane tam monumenty nie zostały zgromadzone według żadnej logicznej reguły – pomnik chińskiego smoka stoi obok figury Lenina, Pinokio spogląda na cały rząd popiersi sławnych Rosjan, Fryderyk Chopin umieszczony został obok rzeźb o bliżej nieokreślonych kształtach, przywodzących na myśl wytwory sztuki współczesnej. Zestawienie tak wielu pomników na tak małej przestrzeni sprawia piorunujące wrażenie.
Kolejnym punktem na mapie osobliwości Moskwy jest Muzeum Majakowskiego. Znajduje się ono niedaleko domu Łubianki, w którym mieszkał poeta. Trzypiętrowy budynek na pierwszy rzut oka przypomina strych, na którym zgromadzono setki niepotrzebnych rzeczy. Pamiątki po Majakowskim wydają się być porozrzucane na chybił-trafił, dodatkowo, towarzyszy im szereg przedmiotów, które pozornie nie mają w tym miejscu racji bytu: atrapy rakiet, stare drabiny, dziwne, stalowe konstrukcje. Zwiedzanie z przewodnikiem jest w tym muzeum niezbędne, tylko on zna odpowiedź na pytanie, dlaczego pośmiertna maska Majakowskiego umieszczona w kącie jednej z sal, przykryta jest książką autorstwa Lenina.
Na zakupach z Abramowiczem
Moskwa to miasto pełne paradoksów i sprzeczności. Bogate centrum wyróżnia się od biednych przedmieść, oligarchowie w luksusowych samochodach mijają żyjących na skraju nędzy żebraków. Aby poznać moskiewski przepych warto zajrzeć do istniejącego od XIX wieku pierwszego luksusowego sklepu – delikatesów Jelisijewa przy ul. Twerskiej. We wnętrzu, skąpanym w złocie, pełnym obrazów, urządzonym w iście pałacowym stylu, kupić można nie tylko słynny kawior.
Na uwagę zasługuje także gmach Głównego Powszechnego Domu Towarowego GUM, znajdujący się przy Placu Czerwonym. Jest to najstarsze i jedno z najgustowniej urządzonych centrów handlowych w Moskwie. Piękne witryny i luksusowe alejki pozwalają chociaż na chwilę poczuć się jak rosyjscy oligarchowie.
Coś dla duszy…
Lżejszy portfel po zakupach nie powinien być powodem rezygnacji z dalszego zwiedzania rosyjskiej stolicy. Tym bardziej, iż istnieje sposób na zdobycie tańszych biletów wstępu do moskiewskich atrakcji. Do większości muzeów czy galerii rosyjscy studenci mogą wejść po niższych cenach lub w ogóle za darmo. Wystarczy legitymacja, o której pożyczenie, biorąc pod uwagę niezwykłą otwartość i życzliwość Rosjan, nie jest trudno. Z uprzednio wyćwiczonym rosyjskim akcentem w zwrocie „adnoj bilet pażałsta” nie ma żadnego problemu, by skorzystać ze zniżek. Warto tym bardziej, że różnice w cenie mogą być ogromne. Za wejściówkę na balet lub operę w Teatrze Bolszoj rosyjscy studenci zapłacą tylko 100 rubli, co jest równowartością około 10 złotych. Nie są to wprawdzie bilety na najwygodniejsze miejsca, a kupienie takiej wejściówki wiąże się ze staniem w ogromnej kolejce, jednak kto nie chciałby zobaczyć „Jeziora Łabędziego” w Moskwie za 10 złotych?
… i ciała
W stolicy Rosji znaleźć można restauracje wszystkich kuchni świata, warto jednak skupić się na tym, co jest typowo rosyjskie. Bliny, pielmieni, solanka, razsolnik, szczi, ucha to tylko niektóre z obowiązkowych pozycji. Aby nie zbankrutować, podczas próbowania smakołyków, warto wybrać się do jednej z restauracji sieci Mu-Mu. Te lokale, przypominające polskie bary mleczne, znajdują się w niemal wszystkich dzielnicach Moskwy. Jeśli brakuje czasu na długie ucztowanie, przekąsić coś na szybko można w jednym z najpopularniejszych w Rosji fastfood’ów – Kroszka-Kartoszka. Sprzedawane są tam ogromne pieczone ziemniaki, wypełnione niczym innym, jak… puree ziemniaczanym. Podczas zwiedzania pragnienie doskonale ugasi przepyszny, oferowany przez ulicznych sprzedawców kwas chlebowy.
Przydatna będzie także wizyta w supermarkecie, gdzie zaopatrzyć się można w powszechną w Rosji przegryzkę do alkoholu – suszone ryby i owoce morza lub wybrać jeden z kilkunastu rodzajów kawioru. Przy kasie, obok batoników, gum do żucia i zapalniczek, stoją wypełnione wódką „kieliszki” (kształtem i rozmiarem przypominające bardziej małe słoiki). Jest to idealny sposób na zwieńczenie rosyjskich zakupów.
Ciekawym przeżyciem może być też wizyta na lokalnym targu. Stragany uginają się tam pod owocami, warzywami, serami i mięsem. Przemiłe sprzedawczynie (nierzadko ze złotymi zębami) prześcigają się w oferowaniu do skosztowania próbek swojego asortymentu. Spróbować można np. śmietany, której odrobinę ekspedientki nalewają na wgłębienie w dłoni klienta między kciukiem a palcem wskazującym.
Słowiański charakter
To właśnie mieszkańcy są tym, co w Moskwie urzeka najbardziej. Jedni są zachwyceni miastem, czują się w nim jak ryby w wodzie, inni – nieustannie narzekają, są znudzeni, poirytowani. Poprzedni system nauczył ich elastyczności, zawsze istnieje sposób, by „jakoś się dogadać”. Uśmiechając się do rosyjskiej ekspedientki, można obejść, np. zakaz sprzedaży alkoholu po godz. 23.
Poza tym, Moskwiczanie wydają się być bardzo pomysłowi. Dobrym przykładem są niektórzy żebracy – uważnemu oku obserwatora nie umknie fakt, iż codziennie przybierają nowe role i zmieniają kartony z napisami zachęcającymi do podarowania pieniędzy. Ten sam mężczyzna na jednej ze stacji metra w poniedziałek prosił o „drobne na piwo”, we wtorek zbierał już na „operację syna”, a w środy chciał pieniędzy po prostu „w imię Boga”.
W stolicy Rosji zdumiewają ludzie, miejsca, sytuacje. Dlatego warto czasem zapomnieć o fakcie, iż jest się turystą – schować mapę i przewodnik, mieć oczy szeroko otwarte, zgubić się na uliczkach, porozmawiać z mieszkańcami. Moskwa z pewnością wynagrodzi tę odwagę przeżyciami, o których ciężko będzie zapomnieć. W drogę!