Po pierwsze prawda – Peter Henry Emerson

 

Bezczelny i opryskliwy chirurg. Mistrz gry w billard. Autor powieści detektywistycznych. Twórca własnej teorii genetyki. Peter Henry Emerson – zwolennik i orędownik naturalizmu w fotografii.

 

Kubańskie słońce

Niewiele wiadomo o rodzinie Henry’ego. Matka była Angielką, ojciec amerykańskim plantatorem. Urodził się na skąpanej słońcem Kubie w 1856 roku, gdy ta należała już do Hiszpanii (w 1762 roku Anglia zamieniła ją za Florydę). Dorastał w klimacie równikowym, latem i jesienią okolice jego domów nawiedzały cyklony tropikalne. W 1869 roku rodzina wyprowadziła się do Wielkiej Brytanii, gdzie Henry dostał się na studia medyczne na Uniwersytecie Cambridge. Ukończył je z niezłym wynikiem. Został chirurgiem, ale wewnętrzna potrzeba pisania i fotografowania nie dawała o sobie zapomnieć.

 

Parcie na aparat

W 1881 roku Emerson kupuje pierwszy aparat fotograficzny, a rok później zaczyna fotografować. Na lata 1885-1893 przypada najważniejszy okres w jego życiu – wtedy formułuje swoją dość odważną teorię, a następnie ją modyfikuje.

Fotografię postrzegał jako równorzędną sztukę, a nie tylko bezmyślne „pstrykanie”, czym zyskałby sobie sympatię wielu współczesnych fotografów niegodzących się na bylejakość, przypadkowość i seryjność zdjęć cyfrowych. Nie dopuszczał myśli o jakichkolwiek ingerencjach w fotografie. Był przeciwnikiem ich poprawiania. Grozę budziły w nim zabiegi, jakim poddawał swoje kadry Henry Robins (1830-1901) – fotograf, dla którego czymś zupełnie normalnym była kombinacja jednego zdjęcia z blisko 20 ujęć (Robins został później okrzyknięty prekursorem fotomontażu).

 

Furze_cutting- Emerson.jpg
fot. Peter Henry Emerson
Wycinanie kolcolistu (około 1885 roku)

 

 

Pytanie o „idealne ujęcie”

Dla Emersona „majsterkowanie” przy zdjęciach przez nakładanie na siebie negatywów w „poszukiwaniu utraconego ujęcia” było czymś absolutnie niedopuszczalnym. Istniało tylko jedno ujęcie, prawdziwe, bo oddające ten widok, który zarejestrował fotograf. Potrafił długo wyczekiwać na efekt, który jego zdaniem gwarantował dobre ujęcie. Nie reżyserował zdjęć. Czekał.

Warto przypomnieć, że za czasów Emersona fotografia dopiero aspirowała do zajęcia należnego sobie miejsca pośród innych rodzajów sztuki. Powszechne było stwierdzenie, że jest ona jedynie młodszą, a dodatkowo niedorozwiniętą, siostrą malarstwa. Poszukiwania odpowiedniego ujęcia, były próbami udowodnienia, że fotografia może być sztuką równorzędną lub nawet lepszą niż malarstwo.

 

 

Bomba na five o’clocku

Dla Emersona różne ingerencje w prawdę zdjęcia były czymś haniebnym. Uważał, że fotografia, jako nowa forma sztuki, rządziła się swoimi prawami. W 1889 roku wydał „Naturalistic Photography for Students of Art” („Fotografię naturalistyczną dla studentów sztuki”), którą jeden z recenzentów określił jako „rzucenie bomby w czasie popołudniowej herbatki” („dropping a bomb at a tea-party”). W książce zawarł zasady obowiązujące według niego w fotografii naturalistycznej. Pierwszą i najważniejszą była zasada prawdziwości ujęcia oraz zachowania w jak najlepszym kształcie realizmu na zdjęciu. Retuszerów nazywał partaczami, którzy nie powinni się wtrącać w perfekcyjną technikę fotograficzną. Te i kolejne przemyślenia doprowadziły go do wniosku, który spowodował niejedną zmarszczkę na czole ówczesnych amatorów i profesjonalnych fotografów.

 

Centrum leży gdzie indziej?

Emerson – znakomicie wykształcony chirurg – posiadał aparat naukowy do prowadzenia badań nad obserwacją oka ludzkiego. Doszedł do wniosku, że oko ludzkie „widzi” ostre kształty w centrum, a poza nim kształty nieco rozmyte. I dlatego radził młodym studentom, aby sposób fotografowania zbliżyli do patrzenia, by uzyskać obraz najbardziej naturalny, czyli ostry w centrum, rozmyty poza nim. Swoje przemyślenia oparł na teorii optycznej Hermanna Ludwiga Ferdynanda von Helmholtza (1821-1894), który odkrył, że obraz jaki widzi ludzkie oko jest ostry tylko w jednym punkcie, reszta pozostaje niewyraźna. Idąc tym tropem Emerson uznał, że ludzkie oko podczas patrzenia „ostro widzi tylko przedmiot, na którym skoncentrowany jest wzrok, podczas gdy obiektyw aparatu fotograficznego daje obraz, który jest ostry na całej powierzchni”*. Nie wziął jednak pod uwagę jednego bardzo ważnego zjawiska – oko ludzkie nie zatrzymuje się na jednym obiekcie, ale ogarnia większość pola, powodując, że do mózgu dociera informacja o ostrości obrazu. I tu był wzrok „pogrzebany”.

 

Natura mruga okiem

Emerson wpadł wkrótce na kolejny, równie ciekawy pomysł – uznał, że właściwie w naturze nic nie występuje w „ostrej” wizualnie postaci. Wszystko pojawia się w pewnej opozycji do reszty. Jedne kontury przenikają inne w tak delikatny sposób, że czasem niewiadomo, gdzie coś się kończy, a gdzie zaczyna. Swój wkład w teorię Emersona poczynili impresjoniści francuscy, którzy wszystko przedstawiali w sposób rozmyty, niewyraźny. Ten pogląd oraz inne (m.in. twierdzenie Antoine’a Claudet’a czy też w pewnym sensie Eugene’a Decaxroix) spowodowały, że m.in. wśród fotografów rozpoczęły się masowe poszukiwania sposobów osiągania nieostrości.

 

The_Haunt_of_the_Pike_Merson_.jpgfot. Peter Henry Emerson
Polowanie na szczupaka (około 1886 roku)

 

Upadły literat i anachronista

Emerson zyskał co prawda licznych zwolenników swojej teorii, ale miał też przeciwników, a wśród nich wspomnianego już – Henry’ego Robinsa. Panowie wyjątkowo za sobą nie przepadali. Podobno Emerson nie należał do zbyt miłych ludzi, niektórzy sądzą, że był nawet arogancki i opryskliwy. Robins krótko skwitował jego poglądy pisząc, że normalne ludzkie oko nigdy nie patrzy poza centrum. Wymiana ciosów trwała jeszcze jakiś czas. Emerson napisał wkrótce, że rady Robinsa oddziałują na niego w sposób niewielki. Jego książkę określił mianem „kwintesencji literackiego upadku i anachronizmu”. 

 

Chce dowodów nie obietnic

Emerson zdecydował, że konieczne jest uargumentowanie jego tez i wybrał się wraz ze swoim przyjacielem na pobliskie tereny Norfolk, by fotografować zgodnie z zasadą przedstawiania naturalizmu w fotografii. Portretował głównie znajomych biedaków, rybaków, a także arystokrację. Sam pływał po zapełnionych szuwarami jeziorach. Efektem był wydany wkrótce album (1886 r.) „Life and Landscape on the Norfolk Broads”. Te fotografie miejscowych ludzi oraz pejzaży odniosły tak wielki sukces, że Emerson postanowił rzucić chirurgię i zająć się tym, co sprawiało mu największą satysfakcję – fotografowaniem. W ciągu 4 lat opublikował kilka albumów m.in.: „Idyls of the Norfolk Broads”, „Pictures from life in Field and Fen” czy „Pictures of East Anglian Life”.

 

Rewizja?

Zaskakujące, że broniąc fotografii jako sztuki, Emerson doszedł do wniosku, że jest ona formą niezwykle ograniczoną i jako medium „musi się zaliczać do najniższych sztuk”. Niewiadomo, czy był rozczarowany zabrnięciem w ślepy zaułek ze swymi „optycznymi” poglądami, czy znudzony niedoskonałością obrazu, jaki dawał ówczesny sprzęt fotograficzny. Z czasem starał się załagodzić swoje poglądy. W „The Death of Naturalistic Photography” stwierdził, że fotografie to „wielkie kawałki sztuki, a fotografowie to wielcy artyści”. Pod wpływem jego teorii pozostawała fotografia XX wieku.

Emerson planował wydać historię piktorializmu, prace nad publikacją były już bardzo zaawansowane, gdy w 1936 roku w wieku 80 lat zmarł.

 

* – Naomi Rosenblum – „Historia fotografii światowej”.

Mała wielka historia
Fotografia od prawie dwustu lat jest wiernym przyjacielem człowieka w...
Wszystko, co chcecie wiedzieć o fotografii dokumentalnej
Już w najbliższy poniedziałek, 7 maja, w klubokawiarni Chłodna 25...
Politycy nie istnieją, czyli Krasowski obala mity
Jesteś fanem serialu House of Cards? "Po południu" to książka...
Koci biznes
Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie populacja kotów przekracza ludzką...