Majdan został sprzątnięty. Okres triumfu i świetności najważniejszy plac Kijowa ma już za sobą. Po pięknym dowodzie miłości do wolności pozostały brud, smród i wstyd. Władze w końcu odważyły się sprzątnąć symbol ostatniej rewolucji.
Flagi wyblakły, kwiaty przy miejscach walk zwiędły i zgniły, znicze się wypaliły, poprzewracały i potłukły, a młodzi organizatorzy i prowodyrzy buntu uciekli. Z energii wolności, nadziei i narodowej dumy nie pozostało już prawie nic.
Plac Niezależności w Kijowie od dobrych kilku miesięcy wyłączony był z jakiegokolwiek ruchu ulicznego. Duch wolności, trzepoczące niebiesko-żółte flagi, młodzi skandujący ludzie, energia roznosząca plac i okoliczne budynki ustąpiły nowemu obliczu tego miejsca. Podczas gdy od listopada do maja na tej olbrzymiej powierzchni ważyły się losy kraju, a przez plac przewijały się tysiące, jeśli nie miliony zaangażowanych Ukraińców, tak w ostatnim czasie było to raczej główne obozowisko bezdomnych i ludzi, którzy nie mieli się gdzie podziać.
Bazar wolności
„Byłaś już na Majdanie?” – pyta mnie Serioża Krasawczenko, jeden z kijowskich przewodników młodego pokolenia, którzy pokazują turystom i samym mieszkańcom nieznany Kijów. „Wstyd mi za to. To już nie jest ten majdan. Sami bezdomni i chuligani. Tam już nie jest bezpiecznie. Co chwila słyszy się, że ktoś kogoś pobił i nie wiadomo nawet, kto i dlaczego. Trzeba to wreszcie posprzątać. To jest centrum miasta, jeden z większych placów Europy. Majdan powinien być wizytówką Kijowa, a nie odstraszać przyjeżdżających tu turystów”.
Katia Belikowa, 25-latka z Doniecka, w czerwcu wyjechała z rodzinnego miasta i tuła się po Ukrainie czekając aż będzie mogła bezpiecznie wrócić do domu. W Kijowie mieszka już jej brat. Przyjechała do niego, mieszka w pokoju wraz z innymi osobami, które uciekły ze wschodu. Kijów i Majdan to dla niej nadzieja, że Donbas pozostanie w granicach Ukrainy. „Przyjechałam tu z myślą, że wreszcie poczuję tego ducha wolności. Poszłam na majdan. Dawno nie byłam tak rozczarowana. Nie zastałam nic, co widziałam w telewizji kilka miesięcy temu. Ciężko się tu żyje, z dala od domu, wiedząc, że tam trwa wojna. Na dodatek nie ma tu żadnego ukraińskiego ducha swobody” – opowiada o swoich pierwszych i ostatecznych wrażeniach z wizyty na Majdanie. „Przechodzę tu codziennie i jedyne, czego bym chciała, to żeby wreszcie to sprzątnęli” – przyznaje z goryczą Katia.
Podobnych opinii są sami kijowianie. Na profilu Nasz Kijew, który skupia prawie pół miliona kijowian na portalu społecznościowym VKontakte, pojawiła się sonda z pytaniem, co zrobić z majdanem. Odpowiedziało kilkadziesiąt tysięcy internautów. Ponad 90 procent opowiedziało się za sprzątnięciem. „Po tych wszystkich wydarzeniach kijowianie udowodnili, że w ciągu jednej godziny mogą się zebrać w dowolnym miejscu w mieście. Spójrzcie prawdzie w oczy. Dziś Majdan stracił swoją istotę i pora zaprowadzić porządek” – zapraszali do wspólnego sprzątania aktywiści z Naszego Kijewa.
Internauci w znacznej większości krytykowali obecną sytuację Majdanu. „Ja nie jestem przeciw Majdanowi, ale… teraz to nie Majdan. My mamy Majdan w głowie i w sercach. A to, co dzieje się na samym placu…” – pisał Michaił na stronie o Kijowie. „Stworzyli tu bazar”, „Żadnych patriotów tam nie ma. Patrioci albo są na wschodzie, albo wyjechali do domów i pracują” – słychać było komentarze w Kijowie.
Organizatorzy Euromajdanu i aktywiści dawno już Majdan opuścili. Powody były proste – trzeba było powrócić do pracy, aby zarabiać na życie lub działać dalej na rzecz jedności i pokoju w Ukrainie. Ci, którzy zostali nie mieli po prostu, gdzie się podziać. Bezdomni zamiast w parkach na ławkach mogli przespać się na pryczy w namiocie. Kuchnia polowa wydawała codziennie zupę, a mniej zorientowany przechodzień mógł wrzucić kilka hrywien do puszki. Wojskowa kuchnia pozostała po zimie, zajęło się nią kilku chętnych i za grosze zarobione z puszek gotowali posiłki wydając je bezdomnym i mieszkańcom Majdanu. Wszystko niby funkcjonowało, ale czuć było w powietrzu, że to ostatnie podrygi Majdanu. Mieszkańcy placu wykorzystali sytuację i w ramach obrony ducha wolności i strzeżenia ukraińskiej agory, na której cały naród miał kontrolować władzę, koczowali na Majdanie.
Szcze nie wmerła Ukraina
Dochodząc do Majdanu Niezależności pierwsze co się spotykało, to wcale nie barykady z opon czy pozbijane na prędce drewniane płoty. Pierwsze były stragany z pamiątkami. Flagi ukraińskie – niebiesko-żółte i banderowskie – czarno-czerwone, tasiemki w narodowych barwach czy koszulki z ukraińskim trójzębem, czyli godłem i symbolem Ukrainy, to standard na każdym pamiątkarskim stoisku. Kupić można było jaskrawe wianki ze sztucznych kwiatów oraz rolki papieru z namalowanym Janukowyczem albo Putinem – do wyboru. Cieszy fakt, i to chyba jedyne, co w tym handlowaniu na zgliszczach pozytywne, że większość z tych pamiątek jest rodzimej produkcji albo częściowo rodzimej. Wycieraczki do domu, wyprodukowane zapewne w jakimś dalekim kraju, mają jednak akcent narodowy i aktualny – nadrukowany jest na nich portret Putina wraz z podpisem „Wchodzisz do domu – wytrzyj nogi”.
Za sektorem pamiątek, który z resztą wykradał Majdanowi kolejne skrawki chodnika, rozciągało się wielkie obozowisko zniszczonych namiotów, otoczonych drewnianymi barykadami, kontenerami na śmieci i kolejnymi pudełkami czy puszkami „Zbieramy na Majdan”. „Na Majdan” znaczyło jednak „na piwo”.
Majdan to przede wszystkim symboliczna choinka oraz główna scena, na której zimą występowali czołowi politycy. Scena, z której przemawiali przyszły premier, Arsenij Jaceniuk, przyszły mer Kijowa – Witalij Kliczko, czy przyszły prezydent – Petro Poroszenko, ostatnio stała się miejscem, skąd płyną ginące w miejskim zgiełku słowa. Na ustawionej w sercu Majdanu scenie co godzinę intonowano ukraiński hymn. „Szcze nie wmerła Ukraina” śpiewał cały plac, czyli od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy ludzi, a oglądający transmisje w internecie przyprawiani byli o dreszcze. Kilka miesięcy później na scenie występował już tylko trzecioligowy polityk, o którym nikt nie słyszał, i który nie ma nic do powiedzenia. Hasła wolności, miłości i pamięci o walczących już nie działały. W czasach, gdy trzeba działać, a nie mówić, słowa nie pociągają już tłumów. Nawet średniej jakości bard, grający ukraińskie pieśni na gitarze nie wpływał na ludzi na Majdanie. Nikt nie podrygiwał. Klaskali z uprzejmości i przyzwyczajenia, bo po występie się klaszcze.
To, co zachwycało zagranicznych widzów ustąpiło pseudorecitalom prowincjonalnych muzyków oraz nawoływaniom nikomu nieznanych polityków. Scena pozostała, ale nie występował tam już nikt ważny. Pod nią nie stały tłumy. Trochę przechodniów, kilku bezdomnych i tuzin ubranych w moro osiłków o nieznanych zamiarach.
Walka o majdan
Sprzątanie Majdanu nie mogło być proste. Dziesiątki namiotów, barykad, drewnianych konstrukcji i specjalnej rewolucyjnej infrastruktury było skomplikowanym przedsięwzięciem, zwłaszcza, że na placu wciąż mieszkali ludzie. Pierwsze podejście komunalne służby miasta zrobiły w czwartek, 7 sierpnia. Nie obyło się bez bójek i palenia opon. Sprzątający zrezygnowali z akcji. W sobotę jednak służby ponownie wkroczyły na Majdan, tym razem wraz ze wsparciem zwykłych kijowian. Akcja poskutkowała i udało się pokojowo doprowadzić Majdan do stanu, jaki przedstawiają pocztówki sprzed ostatnich wydarzeń. Zwinięto wszystkie zielone namioty, baraki, nibydomki i barakowozy. Zabrano śmieci, uprzątnięto opony, zdemontowano maszty, ściągnięto flagi i transparenty. W Kijowie powstanie Muzeum Majdanu, do którego trafi część z przedmiotów, które stworzyły Euromajdan.
Po sobotnim czyszczeniu na Majdanie Niezależności pozostała już tylko symboliczna choinka. To pod pretekstem jej ubierania na początku grudnia służby Janukowycza wkroczyły na Majdan w celu rozegnania tłumu. Wtedy choinka została udekorowana, ale protestujący pozostali na placu. Szybko też przystroili drzewko po swojemu. Zawisły tam zdjęcia Julii Tymoszenko, zabitych i zaginionych na Majdanie, transparenty ze słowami wsparcia z różnych krajów oraz flagi. 16 sierpnia, czyli tydzień po pierwszych porządkach, choinka też opuściła Majdan. Straganów z pamiątkami i majdanowymi gadżetami usunąć się nie dało. Biznes to biznes.
„Majdan jest posprzątany, a po Chreszczatyku (główna i najbardziej reprezentatywna ulica Kijowa – przyp. aut.) znów jeżdżą samochody. Alkoholicy z Majdanu przenieśli się teraz na Wyspę Truchanow. Wszyscy są szczęśliwi” – wyjaśnia mi Serioża.
Majdan trzeba było sprzątnąć. Symbol, jakim się stał zimą z dnia na dzień pokrywał się grubą warstwą kurzu, brudu i zniszczonych ukraińskich flag. Pachniało tam nie walką, a uryną, spalinami i śmieciami. Duch wolności uleciał. Może Muzeum Majdanu przywróci odpowiednią pamięć o tym miejscu.