Kolekcjonowanie fotografii

W przedświątecznej gorączce z trudem przebijała się do publiczności informacja o listopadowych i grudniowych aukcjach fotograficznych. Specjaliści od sprzedaży dzieł sztuki widać uznali, że w szaleństwie zakupów w przededniu Bożego Narodzenia da się wcisnąć również tak wyrafinowane prezenty, jak fotografie kolekcjonerskie, ale rezultaty polskich aukcji nie były imponujące. Może jednak warto przy tej okazji rozważyć, czy zbieranie fotografii nie jest dobrym pomysłem na przyszłość.

 

W Polsce kolekcjonowanie fotografii dopiero raczkuje. Poważnych kolekcjonerów znanych jest ledwie kilku, ale może nie wszyscy się ujawnili. Aukcji też niezbyt wiele i póki co są one bardziej oswajaniem z fotografią artystyczną jako obiektem do zbierania niż klasyczną działalnością gospodarczą, przynoszącą zauważalny zysk organizatorom aukcji czy autorom prac.

 

Gustave Le Gray - The Great Wave, Sete,1857 (838,000 $)Gustave Le Gray – The Great Wave, Sete,1857 (838,000 $)

 

Za co tyle płacić?

Fotografia, mimo że ma już 170 lat, jest ciągle dyscypliną bardzo młodą i co gorsze dla wielu współczesnych, nie do końca wiarygodną jako sztuka. Bo dziś wszyscy fotografują, więc czy robiąc zdjęcia nie stają się artystami? Czy warto płacić za zdjęcie kolekcjonerskie, gdy podobne można zrobić samemu? Przy tworzeniu dzieł malarskich, graficznych czy rzeźbiarskich ważnym elementem jest biegłość warsztatowa autora, ta biegłość, dla ogromnej większości zupełnie niedostępna, pomaga w uznaniu pracy za dzieło.

Z fotografią jest inaczej. Dzisiejsze aparaty, z wbudowaną automatyką wszystkiego, co tylko możliwe, pozwalają każdemu na robienie zdjęć poprawnych pod względem technicznym. Jeśli zdjęcia „wychodzą”każdemu posiadaczowi zautomatyzowanej mydelniczki, to naczelny jednego z miesięczników fotograficznych mógł napisać, że nie rozumie ceny 100 000 zł za zdjęcie na jednej z krajowych aukcji, bo on odbierając z laboratorium swój fotograficzny plon płaci 1,40 zł za jedną odbitkę. Ów obywatel na szczęście nie jest już naczelnym, ale jego pogląd na temat fotografii jest nadal w Polsce bardzo powszechny. Tym bardziej warto zabrać się za kolekcjonowanie zdjęć póki ich zbieractwo jest jeszcze marginalnym zjawiskiem.

 

Stanisław Ignacy Witkiewicz - Kolaps przy lampie, 1913,  (135000 zł)Gustave Le Gray – The Great Wave, Sete,1857 (838,000 $)

 

Alfred Stieglitz - Hands (Georgia O'Keeffe) 1918 (1470000$).jpgAlfred Stieglitz – Hands (Georgia O’Keeffe) 1918 (1470000$)

Trzy bańki (dolców) za zdjęcie

Pewną podpowiedzią, jak może być traktowana fotografia, jest obserwowanie rynku sztuki w krajach nieco zamożniejszych niż polski. Tam rynek aukcyjny kwitnie na wysokim poziomie od ćwierć wieku, ale wcześniej i tam nie było tak dobrze. Początki co prawda są bardzo wczesne, bo pierwsza aukcja odbyła się w wiktoriańskiej Anglii w 1854 roku, sama królowa kupowała zdjęcia do swojej kolekcji dzieł sztuki, ale w Stanach Zjednoczonych wystartowano z aukcjami dopiero w 1952 r. Ruch cen też był zdecydowanie powolny, nowe medium musiało przebić się do świadomości kolekcjonerów i trochę trwało, nim fotografia zadomowiła się na zachodnim rynku sztuki.

O niestabilności cen, ale i o rosnącym zainteresowaniu fotografią mówią wahania stawek za zdjęcia słynnego amerykańskiego pejzażysty Ansela Adamsa. Kiedy trafiły do sprzedaży w 1975 roku, były sprzedawane po około 400 dolarów. Za te same zdjęcia pięć lat później trzeba było zapłacić od 4000-16000 dolarów, ale w latach 80. XX wieku ich ceny nieco spadły, do poziomu od 2000-10000 dolarów, by na koniec XX wieku osiągnąć 100 000 dolarów. Najsłynniejsze zdjęcie Adamsa „Moonrise, Hernandez, New Mexico” z 1948 roku startowało w latach 70. z niskiego paręsetdolarowego pułapu, by na aukcji w nowojorskim Sotheby’s w 2006 roku osiągnąć 609 600 dolarów.

Rekord cenowy od jesieni 2007 roku dzierży amerykański artysta Richard Prince za pracę bez tytułu, będącą autorską reprodukcją fragmentu zdjęcia z kampanii reklamowej firmy Marlboro z kowbojem w roli głównej. Praca ta została sprzedana za 3 401 000 dolarów. Druga rekordowa sprzedaż to „99 Cent II Diptychon”niemieckiego fotografa Andreasa Gursky’ego z 2001 roku, a więc jak najbardziej współczesna. Praca ta została sprzedana za 3 346 456 dolarów, wcześniej sprzedano dwa inne egzemplarze tej pracy za 2,48 mln dolarów oraz 2,25 mln dolarów. To bardzo wysokie stawki, niestety, należą do rzadkości i osiągane są tylko na aukcjach, zwykle ceny w galeriach wystawiających i sprzedających fotografię wynoszą od kilkuset do kilkunastu tysięcy dolarów za dzieło współczesnego autora.

 

Richard Prince - Untitled (cowboy), 1989 (1248000 $).jpgRichard Prince – Untitled (cowboy), 1989 (1248000 $)

 

A za kilka…naście lat

Rynek amerykański i zachodnioeuropejski są ukształtowane od lat i takie ceny już nie zaskakują. Fotografia kolekcjonowana jest przez duże instytucje finansowe czy korporacje, ale także przez znane postaci biznesu, polityki i kultury masowej. Ich zbiory prezentowane są na wystawach, fragmenty publikowane w pismach poświęconych sztuce i jej kolekcjonowaniu oraz albumach. To sprzyja popularyzowaniu fotografii jako gałęzi sztuki wartej gromadzenia.

Polski rynek fotografii jeszcze zdecydowanie odbiega od standardów zachodnich. Zdjęcia ciągle są tanie. Za kilkanaście lat, a może już za kilka, te stawki pójdą w górę, jak na Zachodzie. Inwestowanie w fotografię powinno już niedługo zacząć się opłacać. Choć nigdy nie ma pewności, że autor, który dziś jest popularny i nagłaśniany, za kilka czy kilkanaście lat wciąż będzie gwiazdą gwarantującą duży zysk przy wtórnym obrocie jego pracami.

Porównując dorobek polskich autorów z resztą świata widać, że mamy wielu wybitnych fotografów, nieodstających od światowego poziomu i to niezależnie czy tworzą dokumenty analizujące współczesność, czy kadry zrodzone z wyobraźni, w których czas nie istnieje, czy klasyczne tematy zrealizowane współczesnym językiem. By ich prace były widoczne dla szerszej publiczności, trzeba je dobrze nagłośnić, ale nie mamy zbyt wielu dobrych promotorów fotografii. Nasze galerie nie dysponują środkami na szerokie nagłaśnianie najważniejszych postaci i najważniejszych prac.

Prasa o popularnym charakterze też nie prezentuje fotografii jako sztuki wartej kolekcjonowania. Bez takiej edukacji i odpowiednio szerokiego nagłośnienia zbieranie fotografii będzie jeszcze długo miało charakter niszowy, ograniczony do garstki fanatyków. Ten brak właściwej promocji tylko przesunie w czasie wzrost zainteresowania fotografią kolekcjonerską. Nie zmienimy ogólnoświatowych tendencji, co najwyżej zdjęcia naszych współczesnych autorów najpierw pojawią się za granicą, a dopiero potem na rodzimym rynku.

 

Diane Arbus - Identical Twins (Cathleen and Colleen), Roselle, N.J. (478400$).jpgDiane Arbus – Identical Twins (Cathleen and Colleen), Roselle, N.J. (478400$)

 

Publikacja zdjęć ze względu na charakter serwisu, jak i wydawcę ma charakter edukacyjny.

Nowe dziecko Google

Google uruchamia specjalny program dla przedsiębiorców. „Internetowe rewolucje” do końca...

Słowo to za mało
Mijały miesiące, fotoblog zaczął mnie wprawiać w stan uzależnienia, w...
Ekspozycja okiem profesjonalisty
Na idealną kompozycję składają się zaledwie ułamek sekundy, czułość ISO...
Odszedł pierwszy laureat Super Wiktora
Choć większość młodych ludzi może już nie kojarzyć jego twarzy,...