Foto kopyto

Ostatnie lata przynoszą triumf dokumentu fotograficznego. W galeriach, albumach, a nawet w cotygodniowych dodatkach do prasy codziennej oglądamy go w zdecydowanie dużych ilościach. Skąd to powodzenie?

 

Ghada Khunji - America #20.jpgGhada Khunji – America #20

 

Dokument jest metodą na przybliżenie, często w lekkostrawnej formie, wielu współczesnych zagadnień, które co i rusz wypływają na wierzch życia społecznego, a są mało znane lub nie całkiem akceptowane. Dzięki pokazaniu ich na zdjęciach jest szansa na poznanie, czy choćby przyjęcie do wiadomości ich istnienia, a w konsekwencji tolerowanie, a może nawet zaakceptowanie. Realizacje dokumentalne uświadamiają też skalę niektórych zjawisk społecznych i przypominają sprawy, zdawałoby się, znane, ale odsuniętych gdzieś na bok, mimo że uważane są za istotne.

 

Paul Mobley - American Farmer - JULES MARCHESSEAULT, cattle, Dillon, Montana.jpgPaul Mobley – American Farmer – JULES MARCHESSEAULT, cattle, Dillon, Montana

 

Fascynacja dokumentem pojawia się na całym świecie. U nas także, o czym świadczy kilka głośnych wystaw, jak „Nowi dokumentaliści” w warszawskim CSW, „Teraz Polska” na Miesiącu Fotografii w Krakowie, czy zeszłoroczna prezentacja „Efekt czerwonych oczu” w CSW. Niemal na stałe gości na łamach dodatków do „Gazety Wyborczej” – w „Wysokich Obcasach” i „Dużym Formacie” oraz na wszelkich festiwalach i wielu konkursach fotografii. Nawet na ostatnim World Press Photo nagradzano klasyczne dokumenty chętniej niż reportaże.

 

Michael Wolf - 100x100 - 31.jpgMichael Wolf

 

Za popularyzowanie nowych zjawisk chwała autorom zdjęć, kuratorom wystaw, edytorom w czasopismach i wydawcom albumów. Jednak, przyglądając się bliżej dominującej tendencji fotograficznej, szczególnie gdy jest okazja zapoznania się z większą ilością takich realizacji, rzuca się w oczy ich nieprawdopodobne podobieństwo. Nie ma znaczenia temat, choć często jest on z punktu widzenia życia społecznego bardzo ważny. Niemal wszystkie dokumenty robione są na jedno kopyto, niezależnie od tego, o czym opowiadają, kto je robił i w jakim punkcie kuli ziemskiej powstały. Zaskakujące, że są najprostszą formą fotografii, a ich kompozycja i sposób realizacji stanowią powtórzenie kanonicznego modelu najbardziej tradycyjnego ujmowania postaci w kadrze, wprowadzonego u zarania fotografii. Z tym że te pomysły z pierwszej połowy XIX wieku warunkowane były poważnymi ograniczeniami technicznymi, zdjęcia były statyczne, bo ich bohaterowie musieli opierać się o specjalne podpórki, by nie poruszyć się w trakcie wielosekundowego czasu naświetlania szklanego negatywu. I choć od dawna nie istnieją te kłopotliwe ograniczenia, to pomysł na kadr pozostaje taki, jak przy pierwszych fotografiach ślubnych, komunijnych oraz wzorowanych na nich zdjęciach rodzinnych, wykonywanych masowo w XIX-wiecznych zakładach rzemieślniczych: bohaterowie stoją w centrum kadru i wpatrują się w obiektyw aparatu, jedynie niepokorne dzieciaki czasem łamią niezmienialną konwencję.

 

Tomm Brown - Men at Home  - Joey in his bedroom, Wilton Manors, Florida.jpgTomm Brown – Men at Home – Joey in his bedroom, Wilton Manors, Florida

 

Wydawałoby się że w ciągu 170 lat istnienia fotografii tak wiele zmieniło się w technice, kulturze i życiu społecznym, że wszystko powinno być trochę inne niż dawniej, a jednak standardowy kanon fotograficzny nie uległ żadnym przemianom. Jak bohaterowie pierwszych fotografii stanęli sztywno w centrum kadru, tak i ich późne praprawnuki dalej tam stoją, nie mogąc wyrwać się z tego zaczarowanego miejsca. Może rzeczywiście nie da się przełamać tej prostej i łatwo wpadającej w oko konwencji? Od czasu, gdy tzw. zwykli ludzie mogą pozwolić sobie na zakup aparatu fotograficznego, także i ich fotografia, szczególnie wakacyjna, jest realizowana według tego pierwotnego pomysłu. Pewnie dlatego, że ta klasycznie centralna kompozycja zdjęć dokumentalnych pozwala każdemu odbiorcy na łatwostrawne konsumowanie treści obrazu, a więc i jego zrozumienie.

 

Martin Schoeller - Female Bodybuilders.jpgMartin Schoeller – Female Bodybuilders

 

Ale czy ta opatrzona od stu siedemdziesięciu lat forma sprzyja zapamiętaniu kolejnych ważnych tematów? Czy powtarzając najpopularniejszą i na dodatek masowo realizowaną konwencję fotograficzną autorzy dzisiejszych dokumentów czynią swoje zdjęcia ciekawymi, przyciągającymi uwagę? Gdy bohaterami zdjęć są znani ludzie albo dziwacy i odmieńcy, na tyle zwracają uwagę widzów, że często nie zauważa się banalności kadru. Ale gdy opowiada się o najrozmaitszych nieznanych postaciach ciągle w ten sam sposób, zlewają się oni w jeden zbiór, w którym trudno odróżnić psychopatów od psychologów, gejów i birbantów od zacnych ojców rodzin, polityków od ich wyborców, a sprzątaczki od księżniczek. Ale też ta jedna wspólna konwencja jest najbardziej demokratyczną formą opowiadania o ludzkim zbiorze z całym bogactwem jego niebywałej różnorodności. Przez prosty zabieg kompozycyjny wszyscy stają się sobie równi. Może więc właśnie dzięki fotografii dokumentalnej o nieco nudnej i powtarzalnej konwencji udaje się zapisać piękną, choć zupełnie nierealną ideę równości wszystkich bardzo różnych ludzi?

 

Rineke Dijkstra - Jalta, Ukraine, 30.07.1993.jpgRineke Dijkstra – Jalta, Ukraine, 30.07.1993

 Publikacja zdjęć ma charakter edukacyjny.

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
Odszedł pierwszy laureat Super Wiktora
Choć większość młodych ludzi może już nie kojarzyć jego twarzy,...
Znamy wyniki wyborów prezydenckich w USA

CNN oraz AP poinformowały dziś, 6 listopada, o godzinie 11.30...

Japonia w obiektywie Wojciecha Wieteski
Przez całe wakacje w Yours Gallery będzie można oglądać najnowszy...
Stylowy YouTube

Pierwsze wrażenie na temat drugiego człowieka wyrabiamy sobie w ciągu...