Równo 20 lat temu, w niecałe sto dni, członkowie plemienia Hutu, w bestialski sposób zamordowali milion ludzi staczając kraj w obłęd szaleństwa. Wielu wróżyło, że Rwanda podzieli los krajów upadłych i już nigdy nie podniesie się z kolan. Tymczasem rzeczywistość okazała się zupełnie inna…
O tym jak tragicznym wydarzeniem dla kraju było rozpoczęte w 1994 roku ludobójstwo może świadczyć fakt, że jednego tylko kwietniowego dnia w okolicach wiejskiego kościoła z zimną krwią zamordowanych zostało ponad 20 tysięcy osób. To tak jakby w jedną noc zniknął cały Mińsk Mazowiecki pod Warszawą. Ponieważ rwandyjska zbrodnia wstrząsnęła całym światem na jej temat nakręcono wiele znanych filmów fabularnych. Wymienić należy choćby: „Strzelając do Psów”, „Hotel Rwanda”, czy „Podać rękę diabłu”.
Długowieczna nienawiść
Ludobójstwo roku 1994 nie było początkiem wrogości i konfliktu między plemionami Hutu i Tutsi, a raczej ostatnim, najtragiczniejszym akordem rosnącej od lat nienawiści. Od setek lat terenami dzisiejszej Rwandy rządzili członkowie plemiona Tutsi. Choć większość mieszkańców tych terenów stanowili Hutu, to zawsze właśnie lud Tutsi stał na czele państwa, bogacąc się i wyzyskując większość Hutu. Podziały etniczne pogłębiły się jeszcze bardziej wraz z nadejściem białych kolonizatorów. Niemcy, którzy podbili tereny dzisiejszej Rwandy, faworyzowali plemię Tutsi i większość władzy powierzyli w ich ręce. Jeszcze dalej posunęli się Belgowie, którzy prowadzili na szeroką skalę politykę identyfikacji ludności ze względu na przynależność plemienną. Zmiana ról nastąpiła wraz z nadejściem niepodległości Rwandy w 1962 roku. W wyniku wyborów cała władza w kraju przeszła w ręce Hutu, którzy postanowili odpłacić teraz plemieniu Tutsi za lata dominacji.
Tutsi odsunięto od wszystkich ważnych stanowisk, zamknięto przed nimi uniwersytety, a w niektórych częściach kraju dochodziło do ich pogromów. Prześladowani członkowie plemienia postanowili odzyskać władzę siłą, co doprowadziło do serii konfliktów zbrojnych i trzyletniej wojny domowej, zakończonej rozejmem podpisanym w 1993 roku. Porozumienie pokojowe, które miało zakończyć wojnę i rzezie, przetrwało zaledwie rok.
100 dni piekła
Pretekstem do rozpoczęcia masowego zabijania członków plemienia Tutsi była katastrofa lotnicza, w której zginął prezydent Rwandy Juvénal Habyarimana, wywodzący się z ludu Hutu. Członkowie plemienia uznali wypadek za zamach przeprowadzony przez Tutsi. Sygnałem do rozpoczęcia ludobójstwa miała być przekazana w radiu wiadomość „Ściąć wysokie drzewa.” Członkowie miejscowych milicji, w większości uzbrojeni w maczety do karczowania pól oraz pałki, rozpoczęli mordowanie każdego przedstawiciela plemienia Tutsi oraz co mniej radykalnych Hutu. W całym kraju rozpoczęły się masowe egzekucje i gwałty. Wiele wiosek, zamieszkanych przez lud Tutsi, po pacyfikacji było palone i równane z ziemią. Często dochodziło do tego, że członkowie milicji i rwandyjskiego wojska rozdawali cywilom broń i alkohol, nakłaniając ich do polowania na swoich sąsiadów.
W niecałe 100 dni Rwanda zamieniła się w piekło na ziemi, w którym życie straciło od 800 tys. do miliona ludzi. Z tych danych wynika, że każdego dnia pod ciosami maczet, pałek i od karabinowych kul ginęło około 10 tysięcy ludzi. Do wszystkich tych zbrodni doszło mimo obecności w kraju sił ONZ i wojsk francuskich, które choć utworzyły strefy bezpieczeństwa dla cywilów, z powodu zbyt słabego mandatu nie były w stanie zatrzymać mordów. Ludobójstwo zakończyło się pod koniec czerwca 1994 roku, kiedy oddziały partyzanckie Tutsi dowodzone przez przyszłego prezydenta kraju Paula Kagame, po walkach z armią rządową zajęły stolicę kraju.
Symbol odbudowy
Rwanda tuż po ludobójstwie znalazła się w opłakanym stanie. Gospodarka kraju praktycznie nie istniała, nie pracowały szkoły, szpitale i sklepy. Setki tysięcy ludzie, głównie Hutu, ze strachu przed zemstą i wojną uciekło za granicę, uszczuplając i tak już bardzo małą liczbę ludzi zdolnych do pracy. Dodatkowo Rwandzie groziła epidemia spowodowana skażeniem wody przez tysiące zalegających w rzekach zwłok. Odbudową kraju w tak tragicznej sytuacji zajął się od samego początku wiceprezydent i minister obrony, a później prezydent, Paul Kagame. Jednym z pierwszych kroków polityka było zapewnienie krajowi dostępu do surowców naturalnych, potrzebnych do rozwoju gospodarki. W tym celu Kagame zaczął wspierać politycznie i militarnie oddziały partyzanckie w północno–wschodniej części Konga. W zamian za pomoc Rwanda otrzymała dostęp do surowców wydobywanych na tych terenach, w tym cynku, wolframu, złota, ropy i srebra. Wraz z napływem surowców i pobudzaniem zrujnowanej gospodarki, Kagame zaczął zapraszać do kraju ekonomistów, między innymi z Chin i Singapuru, którzy mieli mu pomóc w kierowaniu ekonomiczną odbudową kraju.
Kiedy polityk został już prezydentem, w 2000 roku wprowadził w życie plan dalszego rozwoju Rwandy, zwany „Wizja 2020”. Zgodnie ze strategią zwartą w planie, w kraju ma zostać zbudowana handlowa linia kolejowa do jednego z tanzańskich portów i drugie lotnisko międzynarodowe. Żeby uzupełnić braki w wykształceniu społeczeństwa, z polecenia prezydenta wdrożono program przewidujący laptopy dla 2,5 miliona dzieci. Za komputerami ma pójść również internetyzacja kraju, głównie szkół i szpitali.
Obecnie ponad 17 proc. budżetu Rwandy jest przeznaczonych na rozwój sektora edukacji, w tym darmowego szkolnictwa od najmłodszych lat. Kagame ogromną wagę przywiązuje również do opieki zdrowotnej. Dzięki przeznaczeniu aż 10 proc. wydatków z budżetu na służbę zdrowia i wprowadzenie obowiązkowych ubezpieczeń dla ludności, Rwanda ma obecnie jedną z lepiej rozwiniętych służb medycznych w Afryce, a śmiertelność dzieci na 1000 urodzeń spadła ze 163 w 1990 roku do 91 w 2010. Obecnie, choć Rwanda wciąż jest krajem w większości rolniczym, a proces reform nie dobiegł końca, wzrost gospodarczy kraju wynosi 8 proc., co plasuje go wśród 15 najszybciej rozwijających się gospodarek świata. Rwanda, jest często nazywana Singapurem Afryki, z powodu przyjętego przez kraj modelu gospodarki zorientowanej na eksport i inwestycje zagraniczne, ale także ze względu na sposób rządów. Paul Kagame rządzi już 14 lat i wielu zarzuca mu, że osiągnął sukces gospodarczy zamieniając Rwandę w kraj policyjny i autorytarny.
Niedokończone pojednanie
Drugim filarem polityki Kagame, poza gospodarką, jest polityka pojednania. Prezydent wprowadził tak zwaną amnezję plemienną. Jej główną ideą jest zatarcie różnić etnicznych między plemionami Hutu i Tutsi, w myśl idei „wszyscy jesteśmy Rwandyjczykami”. Oficjalnie zabronione jest używanie nazw plemion, czy podawanie, do którego z nich się należy. Żeby jeszcze bardziej zjednoczyć mieszkańców Rwandy i stworzyć w nich poczucie jedności, od wielu lat w kraju są organizowane wielkie coroczne uroczystości państwowe upamiętniające wydarzenia z 1994 roku. Uczestniczą w nich wszyscy mieszkańcy, bez względu na pochodzenie etniczne. Mimo tych prób wielu ekspertów podkreśla, że podziały i wrogości plemienne wciąż istnieją. W kraju większość władzy znajduje się w rękach Tutsi i to oni głównie korzystają z rozwoju gospodarczego kraju. Motyw zemsty i ciągłego przypominania Hutu o ludobójstwie jest też wciąż obecny w kontrolowanej przez Tutsi prasie i radiu.
Kulawa sprawiedliwość
Ważnym aspektem odbudowy Rwandy jest próba rozliczenia się z przeszłością i wymierzenia sprawiedliwości sprawcom masakry z 1994 roku. Proces ten ma dwa wymiary, międzynarodowy i krajowy. Już w kilka miesięcy po ludobójstwie społeczność międzynarodowa, która do tej pory przyglądała się wydarzeniom w Rwandzie raczej z boku, postanowiła zabrać się za ukaranie sprawców mordów. Powstał Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy, z siedziba w Aruszy. Sąd ten składa się z 14 sędziów wybieranych przez Zgromadzenie Ogólne ONZ i ma zajmować się sądzeniem sprawców ludobójstwa. Do tej pory trybunał rozpatrzył 50 spraw, oskarżył łącznie 95 osób z czego skazał 29, w tym księży katolickich, członków milicji i polityków z plemienia Hutu.
Mimo dwudziestoletniej działalności, wciąż wielu sprawców ludobójstwa przebywa na wolności i nie zostało osądzonych. Sprawiedliwość na szczeblu krajowym wymierzają powołane przez Paula Kagame sądy doraźne, tak zwane Gacace. Sądy tego rodzaju funkcjonują w tradycji Rwandyjczyków jako wiejskie trybunały ludowe. Sama rozprawa ma polegać bardziej na pojednaniu ofiar i katów, niż osądzaniu, a uczestniczą w niej tylko szeregowi sprawcy ludobójstwa. Oskarżony staje przed sędziami,a ci wysłuchują jego tłumaczeń. Kiedy ktoś przyzna się do winy i uczestnictwa w ludobójstwie, musi prosić rodzinę ofiary o wybaczenie, a sędziowie wymierzają mu karę w postaci pracy na rzecz lokalnej społeczności. Wadą Gacacy są niskie kwalifikacje sędziów oraz, jak twierdzą niektórzy, zbyt łagodne wyroki. Mimo tych wszystkich błędów i niedociągnięć nie da się ukryć, że Rwanda powstaje jak feniks z popiołów i to od jej mieszkańców i ich woli pojednania zależy czy wydarzenia roku 1994 już nigdy się nie powtórzą.