Czasami są strzałem w dziesiątkę, jednak najczęściej budzą wiele kontrowersji wśród widzów i przez kilka tygodni są tematem rozmów na forach internetowych. Wbrew pozorom przetłumaczenie tytułu filmowego to nie lada wyzwanie. Trzeba oddać jego sens, zaintrygować i zachęcić potencjalnego widza, by poszedł do kina lub wybrał płytę DVD spośród tysiąca znajdujących się na sklepowej półce.
Wśród niektórych kinomanów słychać głosy, że woleliby, aby polskie tłumaczenia były jak najbardziej wierne oryginałowi, inni zaś wysnuwają śmiałą tezę, by w ogóle nie przekładać tytułów na język ojczysty tak jak piosenek. Jednak specjaliści od filmu twierdzą, że nie jest to najlepsze rozwiązanie.
Tytuły mają funkcję praktyczną i muszą być zrozumiałe dla każdego odbiorcy. Ich zadaniem jest identyfikacja, odróżnienie od innych filmów. Powinny zarysowywać w niewielkim stopniu fabułę tak, by widz mógł się domyślić, o czym będzie historia. Takim przykładem jest animacja Jak wytresować smoka (2010). Każdy z nas bez problemu odgadnie, że jest to bajka o smoku, czy Zaginiona dziewczyna (2014) przeczuwamy, że jest to film o uprowadzonej kobiecie, a nie lekka komedia romantyczna. Nazwa ekranizacji to swoista wizytówka oraz magnes, który ma skłonić widza do obejrzenia produkcji. Dlatego tytuł i jego tłumaczenia muszą być zachęcające, efektowne i nawiązujące do treści, by jak najlepiej sprzedać film.
Skojarzenia kulturowe
Każda język ma swoje zwroty, słówka, przysłowia, których nie da się przetłumaczyć na inny język w sensie dosłownym, ponieważ wyjdzie wtedy zbitka bezsensownych wyrazów. Z takim problem borykają się również osoby odpowiedzialne za tłumaczenie tytułów. Wiele nazw filmów niesie ze sobą zamaskowane znaczenia, które trzeba oddać przy translacji tak, aby spowodować u widza odpowiednie skojarzenia. Przykładem ilustrującym te zasadę jest film w reżyserii braci Farrelly Hall pass (2011), który przełożono na język polski jako Bez smyczy. Aby zrozumieć żart językowy, jaki został tutaj zastosowany, należy poznać angielskie znaczenie tego idiomu oraz fabułę filmu. Otóż „hall pass” oznacza w dosłownym tłumaczeniu „przepustkę”, „zwolnienie” np. ze szkoły. Ten zwrot używany jest także wówczas, gdy dajemy komuś przyzwolenie na wyjście z domu, wyjazd, itd. Taką oto zgodę dostali od żon główni bohaterowie filmu. Mężczyźni pojechali sami na tygodniowe wakacje, by odpocząć od swoich rodzin i wyszaleć się, czyli jakbyśmy żartobliwie powiedzieli po polsku: zostali spuszczeni ze smyczy.
A co jeśli taki tytuł już był?
Taka historia wiąże się z filmem Ghost (1990), który chciano wprowadzić na nasz rynek jako Ducha. Tymczasem polscy widzowie pod tym tytułem znali horror Poltergeist (1982). Istnieje reguła podyktowana przez zabiegi marketingowo – handlowe, żeby nie nazywać dwóch filmów wyprodukowanym w ciągu kilku lat tą samą nazwą. Aby rozróżnić te ekranizacje, trzeba było zmodyfikować oryginalny tytuł. Dlatego wymyślono Uwierz w ducha.
Niektóre przełożone tytuły filmów nie mają nic wspólnego ze swoim pierwowzorem. Mnóstwo decyzji translatorskich wydaje się w ogólnie nieprzemyślanych. Wszyscy kinomani jednogłośnie wskażą tu Wirujący seks (Dirty dancing, 1987) oraz Szklaną pułapkę (Die hard, 1988). Dla wielu te tłumaczenia nie oddają oryginalnego sensu. Jednak Arkadiusz Belczyk zawodowy tłumacz języka angielskiego i autor książek (Poradnik tłumacza oraz Tłumaczenia filmów) twierdzi, że Wirujący seks jest poprawny z punktu widzenia przekładu, ponieważ budzi podobne skojarzenia i emocje, co wersja pierwotna, czyli erotykę, taniec, historię miłosną. Dodaje też, że temu tłumaczeniu można zarzuć tylko tandetę. Szklana pułapka według niego również jest trafiona, ale tylko do pierwszej części tej historii. W kolejnych nie ma już scen chodzenia boso po potłuczonym szkle, co oznacza, że tytuł kompletnie stracił sens.
Przykłady tytułów filmowych, które kompletnie mijają się z oryginalną nazwą można mnożyć w nieskończoność, oto tylko niektóre z nich: Pięć ton i on (Larger than life, 1996), Orbitowanie bez cukru (Reality Bites, 1994), Szkoła uczuć (A walk to remember, 2002), Droga do szczęścia (Revolutionary Road, 2008), Zakochana złośnica (10 things I hate about you, 1999) i największy hit, który wywołuje atak śmiechu, czyli Elektroniczny morderca bardziej znany jako Terminator (1984). Do tej listy można też dodać seriale: Gotowe na wszystko (Desperate housewives, 2004-2012), Moda na sukces (The bold and the beautiful od 1987), Skazany na śmierć (Prison Break, 2005-2009).
Kto jest temu winny?
Słysząc o nietrafionym tytule filmowym często narzekamy na tłumacza. Nic bardziej mylnego. O tym, pod jaką nazwą będzie funkcjonował dany film, najczęściej decyduje dystrybutor. Tłumacz może jedynie dać swoje sugestie. Jak twierdzi Danuta Dowjat w wywiadzie dla Audiowizualni.pl często zdarza się, że dystrybutorzy nie obejrzeli produkcji i nadają jej tytuł tylko po przeczytaniu krótkiego streszczenia fabuły. Nie znają również kontekstu historii, a niekiedy języka. Dla nich najważniejsze jest, żeby nazwa była chwytliwa.