O Boże, Boże, Boże, która to godzina?! Cholerrrra jasna, nie zdążę, nie ma szans, gdzie te klucze?! Mam jeszcze tyle do zrobienia, to było na wczoraj, to na za chwilę, a to na teraz! Za minutę będzie czwórka, o nie, już jedzie, poczekaj, już bieg…
Ktoś kiedyś wymyślił, że doba będzie miała tylko 24 godziny. Ten ktoś chyba źle to przemyślał albo nie przemyślał w ogóle i nie domyślił się, że normalny człowiek, żeby żyć, jak człowiek, potrzebuje tych godzin znacznie więcej. Jak wobec tego egzystować, drogi świecie? Jest na to jeden sposób: pośpieszyć się. Oto kilka rad z cyklu: „Jak nie pozwolić życiu uciec”.
1. Wstań 10 minut przed wyjściem
Po co zrywać się godzinę wcześniej i: w spokoju przyrządzić sobie smakowite śniadanie, zaparzyć kawę, zrobić zniewalający make up z idealną kreską/ogolić się bez zacięć, wziąć porządny prysznic, a nie opłukać się wodą czy obejrzeć telewizję śniadaniową, w której powiedzą Ci, jaką pogodę szykują niebiosa, by później żaden deszcz czy inne kataklizmy nie zdołały Cię zaskoczyć? Lepiej pośpij dłużej, bo krótki sen = niewyspanie = brak energii = nicmisięniechce = zmarnowany dzień. Wstaniesz później, z kompletną dawką vigoru i zapału, a wtedy dzień na pewno będzie udany! Nie będziesz marnować życia na wszystkie wyżej wymienione czynności, bo zamiast kawy pobudzi Cię bieg na przystanek, umyjesz się w padającym po drodze deszczu, a najesz się wstydem, kiedy wchodząc do pełnej sali wykładowej, spotkasz się z nienawistnym wzrokiem profesora, któremu właśnie przerwałeś wątek. Golić się nie musisz – dziewczyny lecą na seksownych drwali. Malować też nie – i tak jesteś piękna.
2. Wszystkie obowiązki odkładaj na później
Złota reguła mówi: najpierw przyjemności, później większe przyjemności. Zadanie domowe nie zając, nie ucieknie. Referat? Też mi wyzwanie, sklecisz w 5 minut, byle coś było. Kolokwium? Egzamin? Są drugie terminy. Rozejrzyj się po swoim pokoju. Na półkach leży kurz? Ty też poleż! Przecież nie spędzisz całego dnia przy biurku. Posiedź jeszcze na fejsie, pooglądaj kotki w Internecie. Do momentu, aż wybije północ. Wtedy przekonasz się, jak wiele jesteś w stanie zrobić jeszcze przed wschodem słońca. I jaki ogrom wiedzy jesteś w stanie przyswoić, witając nowy dzień, bo okazało się, że ten jutrzejszy termin dziwnym trafem jest już drugim.
3. Z domu wychodź jak najpóźniej
Po co masz stać na przystanku/stacji i marnować cenne minuty swojego życia, czekając na złotą karetę, która zawiezie Cię do celu? Ruch to zdrowie, wyjdź więc później, aby energicznie pomknąć do miejsca, w którym za chwilę zjawi się Twój ulubiony środek transportu. Po drodze potrącisz kilka osób (dotyk podobno zbliża, więc może wywiąże się z tego jakaś nowa znajomość?), 8 razy przebiegniesz na czerwonym świetle (niech trąbią, przecież po to są klaksony, a gdyby nie Ty, firmy zajmujące się ich produkcją upadłyby w mgnieniu oka), zgubisz telefon (uratujesz kolejną fabrykę, mój Ty bohaterze!) i prawie potkniesz się o własne nogi (bo… masz długie nogi). I pamiętaj – jeśli stoisz na ruchomych schodach prowadzących do stacji metra i nagle usłyszysz, że pociąg już się zbliża – biegnij! W końcu kolejny przyjedzie dopiero za 2 minuty. A Ty nie masz nawet tych 2 minut.
4. Nie trać czasu na gryzienie
Obiad? Ach, panie w uniwersyteckiej stołówce bardzo się dziś postarały! Ten sos na kotlecie rozlany jest tak artystycznie! Do tego te kolory w surówce! No poezja! Ten widok musi zostać uwieczniony! Zrób zdjęcie. Z każdej strony. Do tego dobierz odpowiedni filterek, dodaj krótki, ale treściwy, więc przemyślany opis i wrzuć na Instagrama, Snapchata, Facebooka, Twittera, Tindera, każdego swojego bloga: podróżniczego, lifestyle’owgo i modowego. Niech ludzie widzą, jakie dzieło sztuki za chwilę skonsumujesz! Wszystko to zajmie Ci kilka minut. No, może kilkadziesiąt. A kiedy już skończysz chwalić się swoim wyrafinowanym posiłkiem, uświadomisz sobie, że Twoja przerwa kończy się za 3 minuty. Nie możesz więc delektować się każdym kęsem. Nie możesz poczuć, jak danie rozpływa się w ustach. Ba, nie możesz nawet gryźć. Nie masz przecież czasu. Pochłoń go tak, jak jak Scooby wchłaniał scooby – chrupki. I po krzyku.
5. Pod żadnym pozorem nie sprzątaj
Inteligentni ludzie odnajdują się w chaosie – po co zatem układać ubrania w szafce, a brudne odrzucać do kosza na pranie? Szukanie ostatnich czystych jeansów jest przecież takie przyjemne! Po co zastanawiać się nad odpowiednim dopasowaniem części garderoby? Twoje poranne 10 minut sprawi, że przypadkowe stylizacje będą okazywały się tymi najlepszymi. I dopiero kiedy wszystkie Twoje ubrania utworzą górę porównywalną do Alp, uświadomisz sobie, jak wiele ich masz i na pewno nie będziesz narzekać, że nie masz w co się ubrać. No, chyba że wszystkie okażą się brudne. Oj tam, oj tam.
Zachowaj umiar
Centrum Warszawy. Ludzie biegną, ludzie się śpieszą, ludzie pędzą. Na metro, do pracy, do szkoły, gdziekolwiek. Skupieni na dotarciu do celu, stawiają coraz szybsze kroki. Czasami można dostrzec kogoś, kto relaksuje się na ławce czy spokojnie prowadzi psa na smyczy. Jednak są to tylko pojedyncze przypadki, wyjątki, odstępstwa od reguły. Stolica bowiem narzuca określony styl życia – w pogoni za karierą, sukcesem, sławą, każe nam ciągle przeć do przodu i nie oglądać się za siebie. Dlatego Warszawiacy się śpieszą. Jednak czy tylko oni? Jak wynika z raportu agencji badawczej TNS, aż 62% Polaków przyznaje, że żyje w ciągłym pośpiechu. Można więc powiedzieć, że szybkie tempo życia rozlało się już po całym kraju.
Co więcej, 53% badanych przyznaje, że „czasem ma wrażenie, że to, co robi w pracy, robi w nerwach, a zrobiłoby równie dobrze bez pośpiechu”. Aż 48% dodaje, że trudno im „oderwać się od bieżących spraw i obowiązków i zająć się tym, na co mają ochotę” – nawet jeśli mają czas. Wniosek nasuwa się jeden – śpieszmy się, ale z umiarem.
Działanie pod presją czasu wyzwala kreatywność?
Adam Savage, gospodarz amerykańskiego programu „Pogromcy mitów”, uważa, że presja czasu służy naszej kreatywności. W swojej książce pt. „Wired” postawił następującą tezę: mając na wykonanie jakiegoś obowiązku więcej czasu, wcale nie realizujemy go lepiej ani bardziej kreatywnie. Jego zdaniem, skomplikowane zadania, na które mamy dużo czasu, najczęściej rozwiązujemy w oczywisty sposób. Z kolei kiedy czujemy presję zbliżającego się deadline’u, siłą rzeczy musimy stać się bardziej kreatywni.
Odmienny pogląd tę kwestię prezentuje prof. Teresa Amabile z Uniwersytetu Stanforda. Według niej praca w dużym stresie wywołanym terminami, choć często efektywna, rzadko bywa kreatywna. Dodaje też, że choć trudno jest być twórczym stale pracując pod presją czasu, zupełny brak nacisku na uporanie się z obowiązkami również nam nie służy: w takiej sytuacji każda rzecz może szybko oderwać naszą uwagę od tego, co pilne.
Temat działania w pośpiechu jest złożonym zagadnieniem. Dla jednych poczucie presji czasu stanowi motor do działania, często skutecznego, efektywnego i kreatywnego. Bez niego nie są w stanie wziąć się do pracy i przestać odkładać wszystko na później. U innych z kolei wyścig z czasem wywołuje paraliżujący stres, sprawia, że trudno jest im się skupić i zrealizować cel. Dlatego warto przyjrzeć się sobie i temu, jak radzimy sobie z pilnymi zadaniami, by potrafić ze wszystkim zdążać.