Dr Amrozy z Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie UMK, komentując tragedię na Uniwersytecie Warszawskim, podkreśliła konieczność wzmocnienia środków bezpieczeństwa na polskich uczelniach. Zwróciła uwagę na rosnącą radykalizację i napięcia społeczne, które – jak zaznaczyła – coraz częściej obejmują także młodych ludzi.
Przypomniała, że podobne akty przemocy miały miejsce już wcześniej – m.in. w 2002 roku w Gdańsku, gdy student uzbrojony w siekierę zabił asystenta profesora, oraz w szkole, gdzie uczeń zaatakował trzy nauczycielki, twierdząc, że go dręczyły. Jej zdaniem tragiczne wydarzenia, takie jak atak na UW, nie są zupełnie nowym zjawiskiem, a polskie uczelnie wciąż pozostają nieprzygotowane na tego typu zagrożenia.
Dr Amrozy z Instytutu Nauk o Bezpieczeństwie UMK, odnosząc się do tragedii na Uniwersytecie Warszawskim, podkreśliła pilną potrzebę rozpoczęcia poważnej debaty na temat bezpieczeństwa na polskich uczelniach. Zwróciła uwagę, że w zdecydowanej większości szkół wyższych nie funkcjonuje realna kontrola dostępu — do budynków może wejść praktycznie każdy, a obecność ochrony ogranicza się zwykle do obiektów z wrażliwymi materiałami, jak laboratoria chemiczne czy techniczne.
„Często jedyną osobą obecnie w budynku jest portier. Uczelnie są całkowicie odsłonięte” – zaznaczyła ekspertka. Jednocześnie przestrzegła przed wpadaniem w drugą skrajność, czyli przekształcaniem kampusów w twierdze przypominające jednostki wojskowe. Jej zdaniem potrzebne są raczej wyważone i przemyślane działania, oparte na analizie ryzyk i możliwościach organizacyjnych oraz finansowych.
Dr Amrozy zauważyła też, że w Polsce temat bezpieczeństwa wraca dopiero po dramatycznych incydentach, a nie jako element prewencyjnego zarządzania. „Po każdej tragedii politycy zapowiadają zmiany, ale państwo nadal nie działa prewencyjnie” – powiedziała. Jej zdaniem nawet najbardziej zaawansowane środki bezpieczeństwa nie zagwarantują pełnej ochrony, jednak identyfikacja osób wchodzących czy skanowanie zawartości toreb mogłyby znacząco zmniejszyć ryzyko. Wdrożenie takich rozwiązań wiązałoby się jednak z dużymi kosztami, dlatego ekspertka postuluje, by odpowiedzialność za bezpieczeństwo na uczelniach nie spoczywała wyłącznie na ich władzach – konieczne byłoby wsparcie państwa, zmiany legislacyjne i odpowiednie finansowanie.
Odniosła się również do pogarszającej się atmosfery społecznej. Zauważyła, że narastająca radykalizacja, zwłaszcza wśród młodzieży, wymaga poważnej refleksji. „W społeczeństwie się kotłuje, a część odpowiedzialności za to ponoszą politycy. Potrzeba tonowania nastrojów, a nie ich podsycania” – podkreśliła.
Jako konkretne rozwiązania wskazała m.in. organizowanie szkoleń z zakresu bezpieczeństwa oraz zatrudnianie profesjonalnych, wykwalifikowanych ochroniarzy, którzy mogliby realnie czuwać nad bezpieczeństwem na kampusach.