the-ball-488713_1920

Klub jest najważniejszy. Recenzja książki „Wojny niebieskie”

Odra Opole, Radomiak, Lubin, Legia, Polonia, Ruch Chorzów, Górnik Zabrze. I ich kibice. Siedzą w Sektorze A, w Gołebniku, na Żylecie albo w Młynie. A poza stadionem mają między sobą układy i szemrane interesy. I mają na pieńku z prawem.

Każde miasto które może poszczycić się trochę lepiej prosperującym klubem sportowym posiada taką napędzaną niezdrowym testosteronem i kultem macho grupę. Przesiadują w specjalnych sektorach na rodzimych stadionach, a po zejściu z nich wyciągają swoje maczety, kastety i robią burdy podczas których dochodzi nie raz do rozlewu krwi. Czasem nawet śmiertelnego. Oczywiście są też normalni kibice, ale to nie o nich jest reportaż Marcina Pietraszewskiego “Wojny niebieskie”. Nie jest on też o sporcie ani o piłce nożnej. Ale jest o kibolach, fanatykach i ich świecie, który leży w opozycji do prawa.

Marcin Pietraszewski to dziennikarz śledczy katowickiego oddziału “Gazety Wyborczej”. “Wojny niebieskie” to pierwsza książka, którą autor napisał samodzielnie, wcześniej bowiem był współautorem kilku innych pozycji jak “Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście” czy “Cena nieważkości. Kulisy lotu Polaka w kosmos”. Był dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press i jest wielokrotnym laureatem Silesia Press.

Reportaż napisany jest w formie pamiętnika na podstawie zebranych historii ze świata śląskich kiboli. Bezimienny główny bohater, którego autor stworzył na potrzeby historii, to zlepek kilku prawdziwych postaci. Będziemy wraz z nim dorastać, wdrażać się w świat chorzowskich kibiców, a
na końcu siedzieć na sali sądowej podczas rozprawy największego w Polsce gangu kiboli. Akcja wydarzeń rozgrywa się pomiędzy 1994 a 2023 rokiem na Śląsku, ale jej sercem są Świętochłowice – dzielnica w Chorzowie. Autor zabiera nas do familoków, gdzie nie wylewa się za kołnierz, o pracę trudno, bo kopalnie lata swojej świetności mają już za sobą, a w bramach można zarobić wybicie zębów albo stracić pieniądze i telefon. Albo ewentualnie jedno i drugie. Nie ma tam żadnych świętości oprócz jednej – ukochany klub sportowy.

Jesteśmy tylko my i oni. Dobrzy i źli. Nic więcej się nie liczy. Oni – kibice Górnika Zabrze, niezbyt czule nazywani tutaj żabolami. I my, fanatycy jedynej słusznej drużyny, zawsze najlepsi i zawsze zwycięscy – kibice Ruchu Chorzów, tak zwani “Niebiescy”. Czy raczej Psycho Fans – kibolska organizacja przestępcza. Obie grupy działają zgodnie z niepisaną zasadą oko za oko, ząb za ząb. Walczą ze sobą na śmierć i życie. Jakiekolwiek przemyślenia są tutaj zbędne. Ktoś nie żyje? Trudno. Przecież to my jesteśmy dobrzy, a oni źli. Nikt nie będzie poświęcać nawet sekundy na to, żeby pochylić się nad losem zmarłego i jego najbliższych. Sam sobie na to zasłużył, mógł z nami nie zadzierać. Tak w skrócie można podsumować przemyślenia zebrane i ukazane w reportażu.

Chociaż nie brakuje też tych nieco głębszych. Autor próbuje zasugerować nam, że owszem, siła fizyczna w gangu kiboli jest niezwykle ważna, nie można pomijać treningów, trzeba być silnym żeby wygrywać ustawki. Tyle że nie tylko o ustawki i bójki tutaj chodzi. Bo, tak jak ze wszystkim innym, chodzi tutaj głównie o pieniądze. Ogromne pieniądze.

Sytuacja wygląda więc tak, że ci najmniej ważni w strukturze mają się bić na cześć klubu, a ich przywódcy planują napady, kradzieże, przekręty, sprowadzają setki kilogramów narkotyków, którymi później handlują. Zyski liczą w milionach. Co tydzień nowy samochód, wyjazdy za granicę, imprezy, nowe nieruchomości. A ty dostajesz szalik czy koszulkę w barwach klubu i się ciesz. Autor przedstawia nam te wewnętrzne rozterki głównego bohatera, które zdaje się tłumić w sobie, być może ze strachu. Strachu przed tym, że powie co myśli niewłaściwej osobie i cały gang obróci się przeciwko niemu żeby go zniszczyć, a może strachu przed utratą jedynej grupy, do której czuje przynależność. Czytając reportaż możemy odczuwać frustrację, bo wiemy, do czego to zmierza i może nawet chcielibyśmy, żeby bohater się ocknął, przejrzał na oczy, powiedział coś. Jednak kiedy już raz dołączysz do Psycho Fans, nie możesz ich tak po prostu opuścić.

A to nie jedyne przebłyski intelektualne głównego bohatera. Rozważa też wydarzenia w kraju i na świecie, jak na przykład wstąpienie Polski do Unii Europejskiej. Wśród pozostałych kiboli najniższej rangi nie udaje mu się jednak znaleźć dla siebie rozmówców. Pomijając aspekt kibicowski, reportaż popycha nas do zadumy – czy narrator mógłby stać się zupełnie kimś innym gdyby tylko urodził się i wychował w innym otoczeniu? Czy pozostałe, prawdziwe przecież postacie, mogłyby osiągnąć w życiu coś więcej niż wyroki sądowe? Przecież planowanie ogromnych napadów i akcji też wymaga inteligencji, którą przywódcy gangu musieli mieć. Jednak życiowe okoliczności pokierowały ich w tą a nie inną stronę.

Autor świetnie pokazuje obłudę i fałsz organizacji Psycho Fans w kontrastowych sytuacjach. Niby liderzy każą się bić z kibicami innego klubu, lecz potajemnie sami robią z nimi interesy. Niby kibole biją obcokrajowców żeby chronić polskie kobiety, a potem porzucają swoje partnerki z chorymi dziećmi lub wysyłają je, żeby zarabiały na ulicy. Niby chcą chronić dzieci, ale nie przeszkadza im to, żeby zorganizować rozróbę w szkole podstawowej. Niby najważniejszy jest klub, a sami okradają jego siedzibę.

Autor opisuje interesujące zjawisko, jednak odnoszę wrażenie, że nie do końca potrafi wciągnąć odbiorcę w świat chorzowskiego gangu. Warstwa psychologiczna i powody kierujące kibolami zostały przedstawione, ale w sposób dość pobieżny. Z drugiej jednak strony ta pobieżności popycha nas do samodzielnego wyciągania wniosków, a o to przecież chodzi w reportażu, ma wywoływać u nas myśli i emocje. Mimo wszystko uważam, że książka na tym traci, bo według mnie najbardziej smutnym momentem było opisanie dorastania dwóch chłopców, którzy stali się tym, od czego chcieli tak bardzo uciec w dzieciństwie, a opis ten zajął nie więcej niż dwie strony.

Linia fabuły jest bardzo powtarzalna – ustawka, kradzież, walka z policją – po przeczytaniu kilku stron przestajemy już się orientować, ile razy te sytuacje się powtórzyły. To niestety sprawia, że książka z czasem zaczyna męczyć, nie pojawia się w niej nic nowego, jest w zasadzie cały czas o tym samym. Jest to sztuczne zapełnianie stron w dążeniu do osiągnięcia celu jakim jest zakończenie książki i finałowa rozprawa kiboli. Mylące są też często wstępy pisane do każdego z rozdziałów, które zdają się sugerować nadchodzące wielkie wydarzenie, które jednak nie następuje.

Utrudniająca odbiór jest też duża liczba postaci. Autor rzuca co rusz nowymi pseudonimami, te najważniejsze się powtarzają, ale te nowe wprowadzają zamęt. Oczywiście z perspektywy pamiętnika to narrator ma wiedzieć, o kim mowa, ale to sprawia, że czytelnicy mogą poczuć się zagubieni.

Momentami w fabule panuje chaos. Jest to pamiętnik i wszystkie dni są starannie podpisywane, ale, w szczególności pod koniec, zdarzenia przyjmują dużo szybszy bieg niż w całej książce i autor niektóre wydarzenia opisuje na raz, co zaburza chronologię.

Pietraszewski, w celu urzeczywistnienia historii, często stosuje wulgaryzmy, gwarę śląską czy slang kibolski. Książka jest ładnie wydana. Na okładce dominuje kratka w barwach Ruchu Chorzów. Każdy rozdział rozpoczyna się zdjęciem z trybun albo z boiska, co przykuwa wzrok. Tytuł książki wyraźnie sugeruje z perspektywy którego klubu będzie pisana opowieść.

Reportaż, chociaż nie jest doskonały, na pewno przyciągnie uwagę osób zainteresowanych ruchami kibicowskimi i światem przestępczym. Chociaż tematyka sugeruje dużo akcji, to wydarzenia w niej opisane są szokujące tylko na początku, później stają się powtarzalne. Niewątpliwie jednak autor sam jest zafascynowany tymi wydarzeniami, wykonał rzetelny research i wyczerpał temat, a także podjął próbę wczucia się w członka szeregów Psycho Fans, a my dzięki temu poznajemy zasady funkcjonowania tej organizacji. Czy jednak forma pamiętnika była trafiona? Myślę, że nie do końca i książkę lepiej by się czytało, gdyby opisał wydarzenia z perspektywy zewnętrznego obserwatora, ale myślę, że pragnął w ten sposób nadać więcej głębi historii, co nie do końca się udało. Mimo to jeśli ktoś pragnie dowiedzieć się, jak powstała grupa Psycho Fans, to jest to pozycja dokładnie opisująca ten temat.

fot.pixabay

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
Piłka droga nożna

Z tyłu nazwisko i numer. Z przodu malutki herb klubu,...

„Voo Voo. Dzień dobry wieczór” – premiera pierwszej biografii zespołu

Po ponad 30 letniej obecności zespołu Wojtka Waglewskiego na polskiej...

W tym roku się uda

Pierwszy miesiąc 2019 roku minął, a z nim nasze noworoczne...

Brytyjczycy potrafią zrobić dobry serial – recenzja „Dojrzewania”
Od kilku dni ze wszystkich stron bombarduje nas wizerunek nastoletniego...