Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Recenzje

Z Instagrama na papier

„Ta książka to petarda! Kaśka zabije cię miłością!”, „Nieoczywiste, głębokie, błyskotliwe, świetnie napisane i bawiące do łez”. Petarda jednak okazuje się niewypałem, a Kaśka zabija, ale rozczarowaniem.

A ja żem jej powiedziała to wydany przez Wielką Literę zbiór felietonów, w którym Katarzyna Nosowska – jak sama mówi opowiada o życiu z perspektywy własnego wieku. Jest o dzieciństwie, związkach, dzieciach, alkoholu, fitnessie i samoakceptacji. Ani tematyka, ani treść nie jest odkrywcza czy nowatorska, jednak tekstom nie można odmówić wyjątkowości, ponieważ każde zdanie jest silnie naznaczone osobistymi doświadczeniami autorki, co może stanowić szczególną zaletę dla wieloletnich fanów Nosowskiej, którzy chcą dowiedzieć się o niej czegoś więcej.

Propozycja napisania książki pojawiła się w związku z rosnącą popularnością Instagrama wokalistki Hey, gdzie zamieszczała (i wciąż zamieszcza) krótkie filmiki pod wspólnym tytułem „a ja żem jej powiedziała, Kaśka..”, ośmieszające dzisiejszą rzeczywistość. Profil został założony w lipcu 2017 roku, po namowach i dzięki pomocy Agaty Kuleszy.

 Życie ostro mnie wytarmosiło od tego czasu, a te filmiki pomogły zniwelować część ciężaru. Szalone osoby z wydawnictwa Wielka Litera poprosiły babę z Instagrama o szerszą wypowiedź. Tak powstała książka, którą chciałabym się z Wami podzielić – napisała na swoim profilu Nosowska.

Na okładce figuruje fotografia popełniona przez Marlenę Bielińską, przedstawiająca uwodzicielsko zerkającą w lewo autorkę, z gładkim czołem, szczupłymi policzkami i z kolorowym, wyrazistym makijażem. Taka Nosowska w niczym nie jest podobna do podmiotu autorskiego, który wyśmiewa kult młodości, gloryfikuje zmarszczki i buntuje się przeciwko podążaniu za szczupłą sylwetką. Tylna cześć okładki krzyczy natomiast: „Ta książka to petarda! Kaśka zabije cię miłością!”. Wydawca obiecuje, że treści są „nieoczywiste, głębokie, błyskotliwe, świetnie napisane i bawiące do łez”. Petarda jednak okazuje się niewypałem, a Kaśka zabija, ale rozczarowaniem.

Książka ma około 200 stron. Graficznie jest bardzo ciekawa i barwna, jednak właśnie dzięki grafikom miejsca na samą treść jest niewiele. W większości przypadków tekst zajmuje około połowy strony, czasem mniej. Czyta się bardzo szybko, ale nie dlatego, że wciąga. Po prostu szuka się momentu „wow”, który mógłby zaliczyć książkę do ciekawych i zaskakujących. Tak niecierpliwie szukałam, że aż książka się skończyła, a ja nie przeczytałam w niej nic odkrywczego.

Trening „Fatnessu” na Instagramie @nosowska.official. Razem z Kaśką „ćwiczą”: Dawid Podsiadło i koleżanka Ewa.

Rozczarowanie i niedosyt wynikają przede wszystkim z płytkości rozważań. Nosowska pisze, że próbowała psychoterapii, ale zorientowała się, że szkoda byłoby tego terapeuty, „bo potem on musiałby pójść do terapeuty, a potem tamten terapeuta do terapeuty…”. Dlatego chyba powstała ta książka. Żeby rozliczyć się z problemami z dzieciństwa, z doświadczeń związku z alkoholikiem, z przemocą, popularnością, jedzeniem.

W dniu urodzin Ewy Chodakowskiej Kasia składała jej życzenia za pośrednictwem Instagrama. Wedle „FATNESSU” za tort posłużyła kostka masła.

 

Do tej pory zastanawiam się, o co chodziło wydawcy, który obiecał, że „Kaśka zabije mnie miłością”. Nie czuje przypływu miłości do siebie ani kogokolwiek innego po przeczytaniu tej książki. Moje życie nie stało się łatwiejsze dzięki temu, że moja idolka — Katarzyna Nosowska —przyznała, że kocha jeść i że nienawidzi ćwiczyć. Może tylko wzbudziła we mnie zazdrość, że potrafi być dla siebie wyrozumiała, leżąc zwinięta w kłębek na kanapie. Wcale nie zrobiło mi się przyjemnie, kiedy czytałam, że kobiety chudną, by wzbudzać pożądanie i być podziwiane. Zrobiło mi się tylko żal Kasi — bo pali, choć chce rzucić.

Wbrew kolejnym zapewnieniom wydawcy rozważania o Kardashianach, wydawaniu książek przez celebrytów, światku show-biznesu w żadnym stopniu nie są głębokie ani błyskotliwe. Forma ich przekazania prowadzi do utrwalania utartych stereotypów i pozwala schematycznie interpretować świat. Udowodni to skrócony przeze mnie przykład z jednego z felietonów: dziewczyna wybiera się do klubu, żeby kogoś poznać. Trafia na osiłka. Tańczą. Ona widzi w nim kandydata na ojca swoich dzieci. Idą do łóżka. Osiłek wierzy, że dziewczynom zależy dziś na zabawie bez zobowiązań, więc zostawia ją rano i nigdy więcej się nie odzywa. Ona — zraniona, rozczarowana. Na koniec rada od autorki: „Nie ma żadnego sensu wpuszczanie do ciepłego wnętrza zupełnie obcego, często pijanego kolesia i wmawianie sobie, że wystarcza nam radość dawania”.

Rada trafna, trudno się z nią nie zgodzić. Ale czy przykład budzi zdziwienie? Zachwyt? Pozwala inaczej spojrzeć na świat?

Kasia jest idolką wielu. Najpierw ludzie pokochali ją za Hey, potem za videofelietony na Instagramie, a potem z niecierpliwością wyczekiwali książki. Sama byłam pewna, że A ja żem jej powiedziała zagości na półce moich ulubionych książek, dlatego podczas lektury trochę na siłę próbowałam odnaleźć tam elementy, które mnie zachwycą. Dla studentów ta pozycja może być po prostu nudna. Zdrady małżeńskie, menopauza, kwestie wychowania dzieci czy ciche dni w związku — to nie są tematy, które dotykają nas bezpośrednio. Książka zachwyca jednak nasze mamy i ich koleżanki. Być może to właśnie wiek jest kluczem do prawidłowego zrozumienia przesłania Kaśki.