Reportaże z Rosji intrygują i zaskakują. Rozbudzają wyobraźnię i nie dają spać po nocach. Książka Igora T. Miecika wyłamuje się z tej tendencji i… rozczarowuje.
“14:57 do Czyty” to zbiór reportaży dziennikarza “Polityki”, publikowanych w tygodniku na przełomie ostatnich 10 lat. Tytuł zachęca. Będzie pociag, a więc przygoda. Będzie Czyta, czyli rezygnacja z Rosji moskiewskiej na rzecz tej mniej znanej. Okładka z masywnym zielonym pociągiem, skąpanym w słońcu jest tajemnicza i intrygująca. Może będzie to kolejna przepyszna opowieść o kraju, gdzie wszystko jest możliwe?
Styl jest prosty, dynamiczny, jak to w reportażu. Słowa – często zaczerpane z języka rosyjskiego, powinny dobitniej opisywać rzeczywistość. Musi być w takim razie wciągająco i ciekawie, autentycznie i odkrywczo. Niestety, tematy traktowane są po macoszemu, mało wnikliwie i mało oryginalnie. Pierwszy reportaż, o takim samym tytule, co książka, rozczarowuje. Od opowieści o kolei transsyberyskiej można by oczekiwać czegoś więcej niż zwykłego opisu podróżnych i usłyszanych krańcem ucha strzępek rozmów.
O pociągu przemierzającym tysiące kilometrów krąży mnóstwo anegdot, ciekawostek i niemieszczących się w głowie historyjek. Igor T. Miecik ani nie dementuje tych plotek i stereotypów, ani nie opisuje absurdalnej rzeczywistości jadącego kilka dni pociągu, w którym życie toczy się innym torem. Można odnieść wrażenie, że reportet kupił bilet, wsiadł do pociągu i nie ruszając się ze swojej kuszetki podsłuchał rozmowy i podejrzał współpasażerów. Nie pofatygował się do innych przedziałów, nie zagadał nikogo. Postaci są płaskie i brakuje im charakteru. Reporterowi chyba zabrakło odwagi, aby zadać kilka pytań bohaterom, dowiedzieć się czegoś więcej niż to, co można zobaczyć na pierwszy rzut oka.
W tekście brakuje reportera, jego wnikliwości i dociekliwości. Wszystko dzieje się bez niego i poza nim. To że reporter jest niewidoczny nie jest wadą, ale w tych reportażach on jest nieobecny. Nie stara się wejść w historię, w świat, który opisuje. Nie ma wgryzania się w temat, poświęcenia mu mnóstwo czasu i energii. Od reportera “Polityki” można by oczekiwać więcej.
Rosji ta książka nie tłumaczy. To bardzo pobieżne obserwacje życia i tamtejszej rzeczywistości. Reportaż o niezwykłym osiedlu nad rzeką Moskwą zaskakuje swoim niedorobieniem. Temat jest arcyciekawy, pojawiające się kolejne wątki – intrygujące. Ale to tylko zajawki historii, które mogłyby zadziwić niejednego znawcę Rosji. Te teksty są jak potrawy, których nie można skosztować, tylko na nie patrzyć. Głód się nasila, ale nie można się najeść. Nie można nawet spróbować.
To nie jest najlepsza książka o Rosji. Teksty czyta się dobrze, ale nie da się odeprzeć wrażenia, że są niedorobione. Jakby autor nie wycisnął z tematu wystarczająco dużo, choć przy lekturze czuć, że był w tym niesamowity potencjał. Bo historie są bardzo ciekawe, tylko słabo napisane. Te reportaże niestety nie zapadają w pamięć. Brakuje im dziennikarskiej ciekawości świata i oryginalności. Zamiast połknąć tę cienką książeczkę w chwilę i później czuć niedosyt, że już się skończyła, czyta się ją bez zachwytu i szybko zapomina.
“14:57 do Czyty”
Igor T. MiecikWydawnictwo Czarne 2012
Liczba stron: 152