Fotograf o 9. oczach

W 2007 roku po raz pierwszy została uruchomiona funkcja Google Maps i Google Earth, umożliwiająca wirtualne obserwowanie świata z perspektywy ulicy. Za pomocą Street View można wyświetlić zdjęcia wykonane przez kamerę zamontowaną na szczycie samochodu Google, przemierzającego ulice krajów na całym świecie. Dzięki temu można odkrywać najciekawsze punkty turystyczne, podziwiać egzotyczne widoki, organizować plany wycieczek. Bez wątpienia możliwości jakie daje Google Street View są ogromne, tak jak baza zdjęć udostępniona każdemu użytkownikowi Internetu. Fotograficzna dokumentacja prowadzona na tak szeroką skalę nie mogła pozostać bez odzewu środowisk artystycznych jak i amatorów podróży.

 

„9-Eyes”, Jon Rafman

 

Wirtualnie

Wielu z nas przynajmniej raz w życiu wodziło palcem po mapie wyobrażając sobie jak to jest znaleźć się w odległym miejscu naszej planety. Z dzisiejszą technologią nie musimy już sobie wyobrażać, możemy to zobaczyć. Podróż taka, mimo że odbywa się jedynie w naszej głowie wymaga przywiezienia pamiątek, najczęściej zdjęć. Właśnie tego typu podróże stały się inspiracją do powstania wielu blogów z fotografiami „zrobionymi” poprzez ekran komputera. Fotografie jakie możemy tam znaleźć to zapis ciekawych widoków, czasem śmiesznych lub niespodziewanych sytuacji, innych ludzi – czyli to co może zainteresować potencjalnego widza. Ponieważ jako społeczeństwo XXI wieku posiadamy estetyczne standardy, wiele zdjęć pojawiających się na blogach poddawanych jest kadrowaniu, aby wydobyć najważniejsze dla autora (czy może raczej edytora) walory. A skoro mamy do czynienia z edycją tych bezosobowych panoram według własnych upodobań, to czy możemy już mówić o pewnym rodzaju sztuki?

 

Zawłaszczenie

Rok po wyruszeniu w świat samochodów Google kanadyjski artysta, Jon Rafman zaczął zbierać screeny z Google Street View zamieszczane na blogach oraz kolekcjonować je na własną rękę. Szybko przekonał się jak ekscytujące jest odkrywanie tego nowego wirtualnego świata. Poza wielką skalą projektu uderzająca jest prawdziwość i bezstronność zdjęć, ukazujących świat takim jakim jest, bez jakichkolwiek osądów czy emocji. Rola dokumentacyjna projektu Street View jest bezsprzeczna, a brak czynnika ludzkiego biorącego udział w tworzeniu fotografii może być zarówno niepokojący, jak i niezwykle interesujący. Brak ten artyści tacy próbują wypełnić nadając znalezionym widokom kontekst, podnosząc je do rangi fotografii dokumentalnej. Rafman w eseju dotyczącym związanego ze Street View projektu „9-eyes” pisze: „mogę odnaleźć pocztówkowe ujęcia ilustrujące „decydujący moment” tak jakbym był fotoreporterem natychmiast odpowiadającym na zachodzące wydarzenie”. Tu zaczynają pojawiać się kontrowersje. Czy można określić mianem fotoreportera kogoś siedzącego przed komputerem, wykorzystującego już stworzone zdjęcie?

 

„9-Eyes”, Jon Rafman

 

W 2011 roku Michael Wolf otrzymał honorowe wyróżnienie w kategorii „Problemy współczesności” za reportaż „A series of unfortunate events” stworzony dzięki Google Street View. W wywiadach dotyczących nagrody fotograf podkreślał, że nadesłane obrazy należą do niego, gdyż to on dokonał interpretacji widzianych przez kamerę zdarzeń, ich wybór oraz kadrowanie nadały im autorski charakter. Po znalezieniu interesującego fragmentu panoramy ustawiał aparat na statywie i fotografował monitor. Zdjęcia ukazują „niefortunne zdarzenia” przypadkowo zarejestrowane przez kamery Google, takie jak wypadki, akty wandalizmu, bijatyki. Autor projektu wspomina, że większość tego typu zdjęć zazwyczaj zostaje dość szybko usunięta z serwerów, więc aby znaleźć zajścia pasujące do tematyki projektu kadry nowe lokalizacje trzeba było przejrzeć w ciągu 24 godzin. Michael Wolf zgłosił projekt do konkursu z pełną świadomością kontrowersji, jakie może budzić, a przy tym mając nadzieję na otwarcie dyskusji dotyczącej przyszłości fotografii reporterskiej.

 

„A Series of Unfortunate Events”, Michael Wolf, 2011

 

„A Series of Unfortunate Events”, Michael Wolf, 2011

 

Nowy gatunek

Zdjęcia pochodzące z Google Street View charakteryzują się pewną zdefiniowaną estetyką: wszystkie wykonane z wysokości ok. 2,5 metra ze środka ulicy, z widocznymi liniami mapy, rozmytymi twarzami i zakrzywioną głębią tworzą wizualnie spójną całość. Pozostawienie ich w takiej formie, a nawet wykorzystanie błędów kamery czy też niektórych z graficznych znaków dodanych dla funkcjonalności strony sprawia, że wpisują się one w pewien nowy nurt, w którym rolą artysty jest szukanie znaczących obrazów i przedstawienie ich nie jako części mapy, ale samodzielnych dzieł.

 

„9-Eyes”, Jon Rafman

 

Brak artystycznego celu podczas produkcji zdjęcia przez maszynę nie wyklucza odczytywania obrazu jako sztuki przez człowieka. Próbujemy ująć w ramy kadru 360-stopniowe panoramy tak jak robimy to z rzeczywistością. Obrazy Google Street View wymagają naszej interpretacji. Każde wydarzenie czy miejsce zapisane jest w ten sam sposób, dla maszyny jest tak samo ważne. Kamera rejestruje, ale nie bierze udziału w historii. Podobnie człowiek edytujący zapisane obrazy podejmuje decyzje tylko na pewnym poziomie dotyczącym kompozycji, ponieważ reszta elementów mających znaczenie podczas robienia zdjęcia w rzeczywistości, takich jak czas, perspektywa czy dobór optyki została już zdefiniowana.

 

„9-Eyes”, Jon Rafman

 

Szybko rozwijająca się technologia rejestracji świata ma wielki wpływ na przepływ informacji w postaci zdjęć. Cykle jak „A Series of Unfortunate Events” pokazują nowe podejście do reportażu i skłaniają do dyskusji na temat przyszłości fotografii dokumentalnej. Jest to nowe, ciekawe podejście, którego nie należy porównywać z fotografowaniem w tradycyjnym rozumieniu. Może to być wartościowy dodatek czy jeden z nurtów tej dziedziny sztuki, który nigdy nie zastąpi sposobu, w jaki do tej pory dokumentowana była rzeczywistość. Uważam, że porównywanie wyboru i obróbki zdjęć z baz Street View do fotoreportażu wykonanego bezpośrednio przez człowieka to trochę jak porównywanie zawodu projektanta mody ze stylistą tworzącym świetne kompozycje przy pomocy ubrań z sieciówek – sposób tworzenia jest inny, ale cel podobny, stworzenie czegoś ciekawego o pewnych walorach estetycznych i wartości artystycznej. Kontrowersje zawsze towarzyszą tworzeniu sztuki, szczególnie współczesnej, należy jednak pamiętać, że pojawianie się nowych jej dziedzin świadczy o rozwoju naszego społeczeństwa i chęci poszukiwań nieznanych wcześniej sposobów wyrazu.

Rozwód po niemiecku

Ostatnie sukcesy Borusii Dortmund, ze zdobyciem Pucharu Niemiec na czele,...

"Hemel" opada na ziemię
Ożywczy powiew świeżości aż czuć od „Hemel”, debiutu Sachy Polak....
Wymień się książką
„Książki żyją tylko wtedy, kiedy są czytane” to motto bookcrossingu,...
Tanie czytanie na UW
Sala Kolumnowa Instytutu Historycznego otwiera się dla studentów. Na dwa...