Granice myślenia

Niechęć do sąsiadów zza miedzy nie jest wyłącznie polską specjalnością. Dany Boon, reżyser i scenarzysta filmu „Nic do oclenia” pokazuje, że nacjonalizm i uprzedzenia zahaczające o rasizm pojawiają się wszędzie. Wspólna granica, jeden język, dwa kraje, podobne akcenty. Francuzów i Belgów dzieli tylko pas przejścia granicznego, który zapewnia im poczucie tożsamości i odrębności. Z dniem 1 stycznia 1993 zostanie im to odebrane. Otwarcie granic w ramach Unii Europejskiej jest kanwą odrobinę naiwnej historii życia celników i symbolem topnienia rasistowskich barier w myśleniu Belga Rubena.

HAGI_Nic_do_oclenia_plakat_web_prev.jpg

Urocze, nieco zaściankowe miasteczko na granicy Belgii i Francji. Przed rokiem 1993 główną atrakcję stanowią tutaj podróże turystów, którzy każdorazowo muszą poddać się kontroli celników, a przy okazji odwiedzają restaurację o wymownej nazwie „Ziemia Niczyja”. Dzięki paszportowym przeprawom zadowoleni są wszyscy – wykonujący swoją pracę urzędnicy, właściciele knajpy, oddzieleni od sąsiadów nacjonaliści – wszyscy oprócz podróżnych. I przemytników. Styczeń 93’. Moment otwarcia granic w Unii Europejskiej ma przynieść ogromne zmiany i zaważyć na życiu głównych bohaterów.

Film porusza problem rasizmu. Postawa Rubena Vandevoorde (Benoit Poelvoorde), który nie potrafi nazwać swoich sąsiadów Francuzów inaczej niż żabojadami, jest przerysowana. Jego zaczepki, ciągłe przytyki pod adresem kolegów zza południowej granicy, zamęczanie obcokrajowców przekraczających przejście dokładnymi kontrolami jest bardziej zabawne niż przerażające. Twórcy chcą jednak pokazać, że czasami nawet niewinnie brzmiące żarty noszą w sobie duże pokłady agresji i wrogości. Ojciec przekazujący swojemu małemu synowi światopogląd to najśmieszniejsze, a zarazem niepokojące sceny. O ile dziecko okazuje się sprytne i zdystansowane wobec manipulacji rodzica, o tyle już zachowanie samego Rubena wynika ściśle z indoktrynacji ze strony jego własnego, zatwardziałego w swych przekonaniach taty. Koło się zamyka, a bezpodstawna niechęć do niewinnych Francuzów jest przekazywana w rodzinie Vondevoorde z pokolenia na pokolenie.

Tło filmu stanowi wspomniany rasizm i hipokryzja. A co znajduje się na pierwszym planie? Wszystko obraca się wokół uczucia francuskiego celnika Mathiasa Ducatela (Dany Boon) do siostry frankofoba, Louise Vandevoorde (Julie Bernard). Aby przekonać do siebie zawziętego belgijskiego celnika, nie mającego pojęcia o „zakazanym” związku, Mathias postanawia zostać jego kompanem w nowo utworzonej, mieszanej ekipie policyjnej. Muszą oni zaangażować się w schwytanie przemytników narkotyków, którym zaczynają pomagać właściciele podupadającej knajpki z pogranicza dwóch krajów. Zgrabnie skomponowana fabuła wydaje się jednak dość banalna. Wszystko w tym filmie opiera się na oczywistościach, przejaskrawionych wątkach i przerysowanych postaciach. Niektóre z nich, jak Jacques Janus, szef restauracji „Ziemia Niczyja” – wyjątkowo mało bystry człowiek, czy jego przedsiębiorcza, ale wszędobylska żona, zamiast śmieszyć – żenują. Zakładając jednak, że tego typu komedia wymaga skrajnych osobowości i różnorodności postaci reżyser osiągnął swój cel, nawet kosztem chwilowej irytacji widza.

Z pewnością nie jest to typowa francuska komedia – nie znajdziemy tutaj subtelnego, podszytego delikatną ironią humoru. Dominuje raczej charakterystyczny dla kabaretów lekki, łatwo przyswajalny komizm, któremu towarzyszy skoczna i wpadająca w ucho muzyka Philippe Rombi. Film twórcy m.in. „Jeszcze dalej niż północ” jest przewidywalny i przeładowany wszelkiego rodzaju gagami. Tego najbardziej w nim brakuje – równowagi i wyważenia, chwil, kiedy można złapać oddech po ataku żartów i żarcików. Mimo to może bawić. Jeśli śmieszył, obrażanych nieustannie w filmie Francuzów zgromadzonych na sali kinowej, może być to tylko zachęta do obejrzenia tej belgijsko–francuskiej produkcji, której, jak widać, nie przeszkodziły wzajemne antagonizmy twórców.

 

„Nic do oclenia”

reż. Dany Boon

premiera: 10 czerwca 2011

dystrybucja: Hagi

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
Hulajnoga przeszkód nie ma
Hulajnogi nie tylko powracają do mody, ale stają się w...
W klubie Tuwima jakoś ni ma

Historia ulicy Mazowieckiej w Warszawie kryje w sobie wiele ważnych...

„Uważam Rze" stawia na historię

W połowie kwietnia ukaże się pierwszy numer nowego miesięcznika „Uważam...

Media Student po raz dziewiąty
Na czym polega fenomen popularności niektórych programów telewizyjnych? Jak napisać...