Cudowne dziecko – Jaques Henri Lartigue

 

Jego zdjęcia nie wpłynęły na dzieje fotografii. Z wykształcenia był malarzem i malując obrazy zarabiał na życie. Dziś uznawany za absolutnego klasyka reportażu, kiedyś tworzył wyłącznie do szuflady. Prowadził fotograficzny dziennik, w którym skwapliwie rejestrował niemal każdy dzień swojego życia. Dziś pewnie byłby to fotoblog z mnóstwem komentarzy internautów.

 

lartigue_hydroglider.jpgfot. Jaques Henri Lartigue
Mój ścigacz wodny ze śmigłem

 

 

Technika dla współczesnego siedmiolatka właściwie nie ma żadnych tajemnic: laptop, mp3, iPod czy komórka to przedmioty codziennego użytku. Kiedy Jacques-Henri Lartigue zaczynał swoją przygodę z techniką też miał siedem lat, z tym, że dla niego szczytem marzeń był analogowy aparat fotograficzny na płyty szklane formatu 13 x 18 cm. Techniczne arcydzieło początku XX wieku.

Nie musiał jak wielu jego rówieśników pracować w kopalni czy fabryce, by wspierać finansowo rodziców. Miał to szczęście, że urodził się w rodzinie bogatych francuskich arystokratów, w czasach tzw. belle epoque, kiedy ludziom wydawało się, że poskromili naturę i mają świat u swoich stóp. Przyszedł na świat 13 czerwca 1894 roku w Courbevoie. Ojciec arystokrata był na bieżąco z niemal wszystkimi nowinkami techniki. To właśnie on kupił Jacques’owi-Henri pierwszy aparat, kiedy ten miał zaledwie siedem lat, a z czasem uzupełniał warsztat syna o kolejne, nowsze modele. Mały Jacques-Henri napisał o nim w dzienniku: „Papa robi zdjęcia. Fotografia jest tajemniczą sprawą. Rzeczą dziwnie pachnącą, dziwaczną i osobliwą – czymś, co kocha się od pierwszego wejrzenia”.

 

Fotoamator

Młody fotograf zaczynał od zdjęć najbliższej rodziny w pozach standardowych. Dlaczego? Tylko takie znał z dziesiątek fotografii z albumów rodzinnych. Wykonywane w zakładach fotograficznych, ukazywały urocze widoki, portrety nobliwych dam i dżentelmenów. Nie znał innych wzorców niż zdjęcia ciotek i wujków. Przykładem jednego z pierwszych takich zdjęć, które wykonał, może być pozowane zdjęcie grupy arystokratów stojących przed domem.

 

Ewenement?

Na początku XX wieku fotografia była względnie młodą dziedziną sztuki. Zaledwie w 1830 roku Daguerre wynalazł dagerotyp, a dwadzieścia lat później wynaleziono mokrą metodę kolodionową. Dopiero rok 1871 przyniósł wynalazek suchej płyty, który pozwolił na pojawienie się fotografii amatorskiej. I od tego momentu tacy mali chłopcy jak Lartigue mogli uczestniczyć w magicznym procesie fotografowania. Trzeba przyznać, że w Europie sporo było młodych „zapaleńców” fotografii. Jednak nikomu nie udało się przedsięwziąć tak dużego projektu, jakim był prowadzony niemal przez całe życie fotodziennik Lartigue’a. Interesował się fotografią w ogóle, robił zdjęcia nie tylko portretowe, ale i stereoskopowe oraz slajdy. Bawił się fotografią i być może właśnie dlatego, że nie był „skażony” profesjonalną wiedzą o niej, do głowy przychodziły mu tak śmiałe pomysły, jak choćby umieszczenie aparatu nad lustrem wody, żeby uchwycić odbijające się w niej światło. Tak powstał jego pierwszy autoportret (Mój ścigacz wodny ze śmigłem, 1902). Pokazuje on niesamowitą intuicję w kadrowaniu – na fotografii jawi się niemal idealna kompozycja. Zarówno ścigacz jak i mały Lartigue znajdują się w „złotych punktach”, a woda odbija światło na różne sposoby.

 

Kompozytor-aranżer

To właśnie kompozycja zdjęć wyróżnia tego fotografa. Jacques-Henri komponował obrazy ciekawie i oryginalnie jak na tak młody wiek. Bardzo często zamieszczał w swoim dzienniku rysunki kompozycji jeszcze przed powstaniem zdjęcia. To pokazuje, jak intensywnie myślał nad ujęciem. Świadomie komponował obrazy, choć jego wiedza w tym zakresie była intuicyjna. Fotografował dużą kamerą na płyty szklane o wielkości 13 x 18 cm. Ustawiał ciężki aparat na statywie i czekał na rozwój wydarzeń. Często zdarzało się, że ten mały chłopiec aranżował sytuacje nakreślone uprzednio w swoim dzienniku. Przewidywał, co może się zdarzyć i ustawiał aparat tak, aby „złapać” to, co go interesowało. W jego pracach nie ma mowy o przypadkowości, jeśli chodzi o kadr – wszystkie zdjęcia wykonane są świadomie. Niemal wszystkie są skomponowane prawie doskonale.

 

skok ze schodow.jpgfot. Jaques Henri Lartigue
Skok ze schodów

 

 

Foto w ruchu

Około 1905 roku dla Lartigue’a kończy się etap fotografowania rodziny przed domem. Zabiera się za to, co pociągało go najbardziej – zdjęcia w ruchu. To migawkowe „chwytanie” sytuacji było na swój sposób rewolucyjne. Szkoda, że wówczas znajdowało się jedynie w dzienniku Lartigue’a. Do roku 1962, czyli pierwszej publikacji zdjęć w magazynie „Life”, nikt nie wiedział, że ponad 50 lat wstecz mały chłopiec eksperymentował z fotografią ruchu. Swym myśleniem o ruchu prześcignął rozwój fotografii o dobre 20-30 lat. Przez 60 lat nikt o nim nie wiedział!

Bez świadomości kompozycji reportażu ten młody człowiek rozpoczął nowy dział w fotografii: chwytanie „życia na gorąco”. Fotografia reporterska pojawiła się dopiero na przełomie lat 20. i 30., kiedy masowo zaczęły powstawać tygodniki ilustrowane. Wszystkie najważniejsze prace wykonał między 8 a 16 rokiem życia, a żaden z szanujących się wówczas fotografów nie zajmował się tak błahymi sprawami, jak skoki przez krzesła czy fotografowanie duchów (razem z bratem urządzał sesje zdjęciowe, gdzie Zissou zakładał prześcieradło, a Jacques-Henri używał wielokrotnej ekspozycji, co wyglądało jak wizyta gości z zaświatów). Lartigue jako pierwszy fotografował swoją codzienność − razem z bratem wymyślał rozmaite zabawy: konkurs skoków ze schodów, wyścigi gokartów, lot aeroplanem. Nawet jego ulubiony kot Zizi nie uniknął „pozowania” – był notorycznie wyrzucany w powietrze, a następnie fotografowany. Fantazji Jacques’owi-Henri nie brakowało, a towarzystwo i rodzina szybko chwytali jego zaskakujące pomysły. Młody fotograf miał „materiał” do zdjęć.

 

Rejestrator belle epoque

W jego ujęciach widać odbicie fascynacji początków XX wieku – automobil, aeroplan, motocykl. Wynalazki miały wpływ na jego twórczość, generowały zdjęcia. Zainteresowanie ruchem u chłopca było niezwykle istotne, a co ważne Jacques-Henri nie myślał o dawaniu pełnego opisu miejsca zdarzenia. Fotografując skoki ze schodów, skupiał się wyłącznie na fazach ruchu. W obserwacji jazdy automobilem kierował obiektyw na koło. Richard Avendon napisał o Lartigue’u: Byłoby wielkim błędem przypisywanie jego artyzmu jedynie faktowi, że nie był zepsuty przez profesjonalizm. Albo mówienie, że jego dzieło jest wynikiem przypadku. […] Setki dzieci z podobnym rodzinnym zapleczem otrzymywały wówczas kamery – jednak nigdy nie zostały one Lartigue’ami. Przypadki są kapryśne. Nie zdarzają się zbyt często. Nie są w stanie wytworzyć dzieła tak konsekwentnie wybitnego.

 

A jednak malarstwo

W 1915 roku Jacques-Henri ukończył Akademię Sztuk Pięknych (Academie Julian) i zaczął zarabiać na życie malowaniem kwiatów i portretów osób znanych w towarzystwie. Świat zobaczył jego dzieła po raz pierwszy w magazynie „Life”, gdzie opublikowano serię fotografii Lartigue’a. Pierwszą wystawę miał w 1963 roku. W 1979 roku przekazał swoje negatywy rządowi francuskiemu, który powołał fundację im. Jacques’a-Henri Lartigue’a. Oddał także 130 tomów swoich fotozeszytów, które dziś można obejrzeć wyłącznie w Paryżu. Wydał „Dziennik wieku”, gdzie zawarł swoje fotografie wykonane pomiędzy rokiem 1902 a 1970, bo niemal przez całe życie fotografował, a następnie wklejał zdjęcia i opatrywał je odpowiednią adnotacją. Jonh Szarkowski, kurator pierwszej wystawy Lartigue’a, powiedział, że był on dzieckiem całe życie, bo tylko bycie dzieckiem pozwala na naiwne spoglądanie na świat, tak potrzebne artyście.

 

Europeana 1989: "wielka historia – małymi historiami"
Dlatego, by zatrzymać na zawszę atmosferę tamtych dni, Europeana zaprasza...
Muzyczno-taneczna zajawka

Impreza „adidas Originals Rocks the Floor” jest drugą edycją jednej z...

Dziewięć jesiennych kul – Francuz zabija polskiego muzyka
Samorodny talent Andrzeja Zauchy sprawił, że zapisał się on w...
Tak będą wyglądać nowe zasady ortograficzne!
Z racji tego, że język polski nieustannie się rozwija, Rada...