Nasza klasa w Teatrze na Woli wystawiana jest od ośmiu lat. Recenzje pisane tuż po premierze są dziś jeszcze bardziej aktualne niż kiedyś. Tę sztukę powinien zobaczyć każdy.
Sztuka Tadeusza Słobodzianka opowiada historię życia uczniów jednej klasy ze szkoły na Podlasiu. Dziesięcioro bohaterów poznajemy przed drugą wojną światową jako dzieci, które snują marzenia o tym, kim będą w dorosłym życiu. Ktoś chce być lekarzem, ktoś pilotem, ktoś szewcem. Ciągają się za warkocze, tańczą, bawią. Przyjaźnią się ze sobą chłopcy i dziewczynki wyznania katolickiego i żydowskiego. Ale ich przyjaźnie i marzenia rozbijają się w pył wraz z nadejściem wojny. Najpierw okupacja radziecka, potem niemiecka. Każdy zakręt historii jest dla nich testem z przyzwoitości, z człowieczeństwa. Przyjaciele z dzieciństwa w dorosłym życiu stają się dla siebie wrogami, a w końcu — oprawcami. Wśród tej dziesiątki trudno znaleźć jednego sprawiedliwego. Nawet jeśli ktoś pomaga, próbuje chronić ofiarę, zawsze jest w tym wieloznaczność, kompromis, kalkulacja. I nieszczęście do szpiku kości.
Punktem kulminacyjnym dramatu jest mord na sąsiadach-Żydach dokonany przez Polaków w Jedwabnem. Podejmowane potem próby zaprzeczenia, zakłamania historii, wymazania z pamięci scen płonącej stodoły, do końca życia nie przynoszą zbrodniarzom i świadkom mordu żadnego ukojenia. Żyją z piętnem zbrodni.
Tekst Słobodzianka otrzymał w 2010 r. Nagrodę Literacką Nike. Widownia ogląda spektakl w skupieniu, ze łzami w oczach, w poczuciu wstydu. Doskonali w swoich rolach aktorzy dostają owacje na stojąco. Ale w czasach toczonej właśnie debaty o tym, jak Polacy zachowywali się wobec Holocaustu, te brawa wybrzmiewają pełnią powagi i smutku.
Nasza klasa, reż. Ondrej Spixsák, Teatr na Woli, Warszawa.