Studet

Czym powinna być nauka

Lew Tołstoj powiedział kiedyś: „nauka jest pokarmem dla rozumu”. Idąc za tą maksymą można przyjąć, że dzisiejszy student albo przeszedł na dietę, albo żyje tylko tym pokarmem. Nieustannie popada ze skrajności w skrajność — podczas semestru bawi się i upija, natomiast w czasie sesji przyjmuje takie pokłady wiedzy, że nie jest w stanie spamiętać całego materiału. Z takiego zachowania można wysnuć wniosek, że nauka stała się w jakiś sposób bolesna ale czy naprawdę powinna taka być?

Wykład w XXI wieku wygląda następująco: przychodzimy na zajęcia albo i nie, śpimy, rozmawiamy, robimy zdjęcia slajdom, zakuwamy, zdajemy, zapominamy i tyle. Ot cały schemat. Raczej nie na tym powinna polegać nauka. Nie jesteśmy zainteresowani przekazywaną treścią, „to nie jest praktyczne” — mówimy — „tego nie potrzebujemy”, ale skąd tak naprawdę możemy wiedzieć, co będzie nam potrzebne? Dlaczego nie zadajemy pytań podczas zajęć, aby lepiej zrozumieć omawiane zagadnienie? Czy wynika to ze strachu? „Sapere Aude!” mawiał Kant. Idźmy na wykład i śmiało zadawajmy pytania, bo nawet dzięki pozornie głupiemu zapytaniu lepiej coś zrozumiemy. Posłuchajmy, co starszy Pan, który siedział w ławce z Chrobrym, ma nam do powiedzenia. W końcu teoria nie zmienia się tak szybko, a prawdziwa nauka polega na umiejętnym odzwierciedleniu nudnych regułek w rzeczywistości.

Czytając książki nie raz, nie dwa spotykamy się z terminem „Studia nad…”. Chociażby malarze tytułowali tak większość niepokazywanych dzieł, ponieważ ćwiczyli oni każdy najdrobniejszy element. Czasem korzystali z innych dziedzin, chociażby z muzyki. I to ma sens. Przy wkuwaniu różnych perspektyw do analiz, ćwiczmy je w praktyce. Sięgnijmy czasem po jedną pozycję z „niegryzącej” lektury i, korzystając z podanego przykładu, spróbujmy przenieść go na inną sytuację. Poczujmy się choć przez chwilę jak Picasso chemii, fizyki, biologii lub nauk humanistycznych. Owszem, zmarnujemy dużo czasu, odpuścimy kilka litrów odpowiednio schłodzonego piwa, ale będziemy bogatsi o nowe spojrzenie.

Przy zgłębianiu nowej wiedzy przyda się jakiś mistrz, ktoś, kto będzie dla nas jak Wergiliusz dla Dantego — ktoś, kto wskaże nam właściwy kierunek. Owym przewodnikiem może okazać się nawet uczelnia. To przecież dzięki niej odkrywamy nowe pasje i poszerzamy swoje horyzonty. Jest dla nas niczym statek, zabierający nas w podróż po nieznanych lądach. Jednak to zdobyte nowe spojrzenie ma pewną wadę — obdarzeni nowym myśleniem nie widzimy już tego, co wcześniej. W wierszu, który tulił nas do snu i był dla nas wiejską idyllą, odczytujemy już tylko postać śmierci.

Niech studia nie będą dla nas dwu-, trzy- lub pięcioletnim koszmarkiem. Naprawdę, nie traktujmy nauki jak zła koniecznego, przytrafiającego się dwa razy do roku. Wykorzystajmy czas studiów na zdobycie wiedzy na temat schematów poznania otaczającego nas świata. Może i ta wiedza nie przyda się nam w „Milionerach” albo „Jeden z dziesięciu”, ale lepiej zrozumiemy filmowy przekaz, książka do nas trafi w inny sposób, a w wyrazie „niebieski” na siłę będziemy szukać smutku, żałoby i śmierci. Zadawajmy pytania i ćwiczmy analizy, bo w późniejszym czasie ta wiedza zamieni się w nasza pracę. Im szybciej coś załapiemy, tym lepiej będziemy się tym posługiwać.

Telenowela rodem z Manchesteru

Najpierw popadł w konflikt ze swoim trenerem i nie było...

Eurowybory: „70 % polskiego prawa ma korzenie w Brukseli"
Wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się 25 maja. Wielu obywateli...
FenoMEM

Zjarany Seba, Aleksander Kwaśniewski, Chuck Norris czy Donald Tusk. Do...

Nie Kodakiem a iPhonem
W poznańskim Starym Browarze, można było podziwiać ponad sto fotografii...