Tu spotykał się z przyjaciółmi i rodziną, tu robił też zdjęcia. Muzeum Historyczne w Sanoku zaprasza do galerii z pracami Zdzisława Beksińskiego.
Galeria działa od maja tego roku. Tylko pierwszego dnia odwiedziło ją ponad 10 tysięcy osób. W południowym skrzydle zamku, na powierzchni 900 m kw., można obejrzeć około 300 prac artysty spośród kilku tysięcy obrazów, fotografii, rzeźb, reliefów, grafik przekazanych do muzeum na mocy testamentu Beksińskiego. Znalazła się tu nawet rekonstrukcja warszawskiej pracowni twórcy. Wzbogacono ją o zdjęcia widoków z okien pokoju w stolicy.
Krytycy cenią jego zdjęcia. On sam nie przywiązywał do nich większej wagi, powstawały, aby ułatwić namalowanie obrazów. Przyjmuje się, że fotografia rekompensowała artyście niespełnione marzenia o studiach w szkole filmowej.
Zaczął fotografować w latach 40. XX wieku starym aparatem ojca. Koledzy, czołgi z żołnierzami, lotniska – to możemy zobaczyć na jego pierwszych zdjęciach przechowywanych w sanockim muzeum. Około 1955 roku zaczął bardziej świadomie używać aparatu, zaznaczając przy tym, że fotografia nie jest sztuką. Jego prace charakteryzuje ekspresja, śmiałe kadrowanie, niewielka liczba szczegółów. Beksiński wykonywał portrety (pozowała głównie jego żona Zofia), krajobrazy małych miasteczek, fotografie abstrakcyjne np. zapis ruchu wiązek światła. Przed śmiercią mówił, że chce wrócić do robienia zdjęć. Nie zdążył.
Poza Sanokiem na wystawę prac Beksińskiego zaprasza również Muzeum Historii Fotografii w Krakowie, gdzie można je oglądać do 9 września.