Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

ARCHIWUMksiążka

O Budapeszcie w Warszawie

Czy dla obywateli lepsza jest silna sprawnie zarządzająca państwem władza, czy też liczne instytucje pozarządowe, stojące na straży praw człowieka. Co przyniosły Węgrom rządy Viktora Orbana? I przede wszystkim, jakiego przywódcy potrzebuje teraz Polska? Oto główne tematy podczas panelu dyskusyjnego zorganizowanego w Traffic Club.

Orban.jpgźródło: wikipedia

Dyskusja połączona była z promocją książki Igora Jankego „Napastnik: Opowieść o Victorze Orbanie” wydanej niedawno przez wydawnictwo Demart. Oprócz autora, w debacie udział zwięli Adam Bodnar – wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Krzysztof Kwiatkowski – poseł, były minister sprawiedliwości, Bronisław Wildstein – pisarz, publicysta związany z „Rzeczpospolitą” i „Uważam Rze”. Moderatorem dyskusji przy Brackiej 25 był Czesław Bielecki – architekt i publicysta. Głos zabrały także osoby z widowni.

Choć prelegenci skupiali się głównie na książce, poruszano także tematy luźno z nią związane. Dyskutowano nad istotą demokracji, relacjami między wolnością jednostki a sprawnością państwa, oraz jakiego przywódcy potrzebuje nasz kraj w czasie kryzysu.

Igor Janke przyznał otwarcie, że w swojej książce przedstawił subiektywny obraz premiera Węgier. Oświadczył, że choć nie zgadza się z wieloma jego decyzjami zwłaszcza w kwestiach gospodarczych, to podziwia Obrana za to, że posiada wizję polityczną i jest nieustępliwy w jej realizowaniu. A to obecnie rzadkie wśród polityków nie tylko w Europie ale i na świecie.

Adam Bodnar przeanalizował zmiany, jakie Orban wprowadził do konstytucji Węgier. Uznał, że obawy związane z nowym prawem medialnym były niesłuszne i czwarta władza wciąż spełnia na Węgrzech swą funkcję „watch doga”. Stwierdził natomiast że działania Orbana, jakkolwiek nie doprowadziły jeszcze do łamania praw człowieka, to są „niezgodne z duchem prawa europejskiego” i mogą w przyszłości prowadzić do licznych nadużyć.

W opozycji do niego stanął Bronisław Wildstein, twierdząc, że zbyt duże kompetencje organów kontrolnych takich jak np.: Trybunał Konstytucyjny, wiąże ręce rządzącym, reprezentującym przecież większość narodu i uniemożliwia im realizację programu. Sytuację taką uznał za niedemokratyczną i prowadzącą w konsekwencji do oligarchii. Zgodził się za to z autorem, że potrzeba polityka z wielką siłą charakteru, żeby wprowadzić zmiany w takim systemie i że w Polsce takich polityków brakuje.

Warto zauważyć, że choć rozmowa szybko zeszła na tematy stricte polityczne z wymienianiem nazwisk liderów konkretnych partii, to dyskutanci zachowali spokój i klasę, nie doszło do agresywnych kłótni i przerywania wypowiedzi oponenta, jak często się to zdarza w telewizji.