Wszyscy jesteśmy połączeni

Christopher Andersen i Paolo Pellegrin nie wnikają w kontekst historyczny wojny libańskiej. Są fotografami, nie historykami. Ale Chris w swoim multimedialnym eseju „Wars: Middle East” nie pozostawia wątpliwości, dlaczego interesuje się wojną: „Jesteśmy wszyscy połączeni, te wojny są wszystkie połączone”.

ek_hr_magnumNYC60863 (1518 x 1012)fot. Paolo Pellegrin/Magnum
Liban, Tyre (lipiec 2006).
Kobieta przechodząca obok dwóch budynków zniszczonych przez izraelskie rakiety. Zginęły 23 osoby.

 

Paolo Pellegrin dodaje w swojej prezentacji „Lebanon”: „Interesuje mnie cierpienie. Jego istota”. Tak jak Chris, nie lubi terminu „fotograf wojenny”. Obaj widzą siebie jako fotografów, których obowiązkiem jest udokumentować człowieka. A człowiek prowadzi wojny.
W esejach tych dwóch reportażystów, widzimy płaczących i wrzących z wściekłości ludzi, znanych nam z telewizji i gazet. Widać też puste ulice, a na nich palące się – lub już spalone – wraki, tonące w bezludnej, szarej pustce. Niczym miasto duchów, zasypane gruzem i kurzem. Zakopane pod kamieniami części ciała.
Na zdjęciach Chrisa nie widać, czy fotografie powstały po trzęsieniu ziemi, czy po bombardowaniu. Kontrastem wycięte z szarości, zalewające obrazy szczegóły, nie pozostawiają miejsca do namysłu. Są tak dosłowne, że w swojej masie zobojętniają. A w tle krzyczący ludzie i głosy płaczących kobiet. Są to kadry ilustrujące to, o czym autor opowiada. Zdają się podążać za słowami autora, które tworzą większą część podkładu dźwiękowego tego eseju.
Kiedy słyszymy dźwięk eksplozji, widzimy dym nad miastem. Logiczne, jedno jest przecież konsekwencją drugiego. Ale huk i dym same w sobie nie są oznaką wojny. Tym, co różni wojnę od wszelkich innych doświadczeń, nie jest tylko zniszczenie. Jest to specyficzny rodzaj napięcia, bezsilności, paraliżujący strach. Zwłaszcza, gdy tak jak w Libanie w 2006 roku, nie ma linii frontu.

 

HR_EK_MAGNUMNYC60844 (1287 x 858)fot. Christopher Anderson/Magnum
Liban (lipiec 2006). Miasto zniszczone przez izraelskie bombardowania.

Śmierć mogła nadejść wszędzie i w każdej chwili. Kierowana bezzałogowymi maszynami, wysyłana z ogromnej odległości, mogła zakończyć życie każdego. Bez uprzedzenia. Nagi instynkt ściska żołądek i pustoszy umysł. Chris mówi o tym w swojej prezentacji „Wojny na Bliskim Wschodzie”, ale w materiale o Libanie nie zdołał tego przekazać. Pokazuje jedynie namacalne efekty, podczas gdy istotą tego konfliktu była niewidzialność. Zasadza się na szczegółowym oddawaniu tego, co można zobaczyć, a nie na doświadczeniu. Jego materiał przypomina zatem kronikę, co nie jest złe w dokumentu. Jednak w przypadku eseju z dzwiękiem lub fotocaście autor ma możliwość wpływania na inne zmysły widza w przekazywaniu uczuć. Jest to przekaz bardziej bezpośredni niż w przypadku zdjęć czy filmu dokumentalnego. Chris zmarnował tę możliwość, zarówno wyborem zdjęć, jak i treściami multimedialnymi.
Paolo Pellegrin przebywał w tym samym miejscu. On z kolei w rozmazanych, głębokich czerniach, symetrycznych, bezludnych panoram miasta zawarł niepokój. Nagle powoli narastający, potem oddalający się, monotonny szelest śmieci i gruzu, wprowadza w stan czujności wobec nadchodzącego, niewidzialnego, a wiszącego w powietrzu niebezpieczeństwa. Ta niepewność, to niedotykalne napięcie jest wojną. To, że w Libanie nie była ona walką żołnierzy, tylko atakiem na ludność państwa, obrazują sylwetki gubiące się w dymie, twarze wyłaniające się z cienia, przytłoczone czernią. Białka szeroko otwartych oczu, mówiących o zmęczeniu, przerażeniu, smutku i rezygnacji. Można się tylko zastanawiać, co te oczy po drugiej stronie obiektywu w chwili otwarcia migawki widziały. Na takich i wielu innych zastanawiających kadrach prezentacja chwilami się zatrzymuje. Daje to dźwiękom czas, by zalały oglądaną przestrzeń. Potem Pellegrin znów spokojnym, zdławionym głosem opowiada, jakie wyciąga wnioski z tego, czego doświadczył, zamiast – jak Chris – ukazać kolejne wydarzenia.
Pellegrin pokazuje nam jedynie odczucia tych, którzy przetrwają. Ale może dzięki temu w końcu zrozumiemy, jakim luksusem jest pokój. Może nawet zaczniemy interesować się tym, jaką ma cenę. I kto ją płaci. Z tego powodu fotografowie tacy jak Paolo Pellegrin i Christopher Anderson ryzykują życie, robiąc zdjęcia.

Paolo Pellegrin, Lebanon
Christopher Anderson, War in Lebanon

Zdjęcia zostałe udostępnione dzięki uprzejmości autorów, agencji Magnum i ich polskiemu przedstawicielstwu agencji EK Pictures

 

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
Niezwykła reklama
Idąc ulicą ciężko jest znaleźć miejsce bez reklam, a włączając...
Ruiny i stare fabryki – zburzyć czy przerobić?

„Wejście grozi śmiercią”, „Uwaga: spadające cegły” – takie napisy to...

10 lat informacji
To urodziny szczególne. Właśnie wybiła okrągła 10 rocznica uruchomienia pierwszego...
"Nimfomanka" – największy żart von Triera
„Zapomnij o miłości”, krzyczą plakaty „Nimfomanki”. Tymczasem pierwsza z dwóch...