Wraz z nadejściem prawdziwie wiosennej pogody, 15-tego kwietnia na ogrodzeniu Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego pojawiły się prace jednej z najbardziej znanych fotografek świata, Annie Leibovitz.
Wystawa zorganizowana w ramach Polskiego Festiwalu Reklamy, objęta patronatem m.in Ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce i Ministra Kultury, Bogadana Zdrojewskiego, to obowiązkowy punkt majowych spacerów. Portrecistka, Annie Leibovitz, osobiście dokonała wyboru miejsca odpowiedniego dla wyeksponowania 33 fotografii z jej albumu pt. „Kobiety”. Zebrane i opublikowane w 1999 roku portrety są wynikiem bliskiej, niemal intymniej współpracy artystki z kobietami, zarówno znanymi, jak i tymi chowającymi się za wykonywaną pracą czy swoją pasją. Do 16 maja, dzięki otwartemu charakterowi przedsięwzięcia, każdy ma okazję obejrzeć prace artystki o dowolnej porze dnia i nocy.
Znajome-nieznajome
Żołnierz, poetka, sędzina, rzeźbiarka, gwiazda ekranu, kulturystka, ofiara przemocy domowej, astronautka, chirurg. Wszystkie to kobiety, przedstawicielki płci pięknej. Choć czasami nie jest to wcale takie oczywiste. Idąc wzdłuż ogrodzenia przy Alejach Ujazdowskich 4 obok zdjęć Gwyneth Paltrow, Scarlett Johansson i Nicole Kidman możemy zobaczyć Condoleezzę Rice w otoczeniu polityków czy pracującą Hilary Clinton. Zamiast znanych twarzy dostrzegamy w nich jednak coś więcej. Naturalność, kobiecość, siłę. Mimo popularności niczym nie różnią się od pozostałych sfotografowanych pań. Nie stanowią osobnej części wystawy, przedstawiające je prace nie są powieszone obok siebie. Paradoksalnie ich sława stanowi tło dla innych bohaterek, które, bliższe nam, przykuwają większą uwagę.
Kobieta o wielu twarzach
Nie ma dwojga takich samych ludzi. Nie ma dwóch takich samych kobiet. Nie ma również znaczenia wykonywana profesja, co wystawa zdaje się doskonale pokazywać. Bez względu na to, jaką rolę odgrywa w życiu każda z przedstawionych kobiet, jest ona niepowtarzalna i tak samo ważna. Prezentowane fotografie oglądane od końca nadają całej ekspozycji zupełnie inny wymiar. Cztery ostatnie zdjęcia ukazujące showgirls w ich bogato zdobionych, „służbowych” strojach zestawione są z portretami, na których nie grają, ale są – matkami, żonami, zwykłymi kobietami. Patrząc na kolejne prace nasuwa się więc pytanie, czy pokazują one prawdziwe oblicza bohaterek czy tylko kolejne ich twarze, zmieniające się w zależności od sytuacji?
Szkoła wrażliwości
Annie Leibovitz nie tylko wydobyła esencję tożsamości każdej z bohaterek, ale przełamała również stereotypy, co, patrząc na datę powstania albumu, wydaje się tym bardziej istotne. „Kobiety” to także wystawa, na której nie ma tematów tabu. Obok młodych, zbuntowanych dziewczyn widzimy siwą staruszkę, uśmiechnięte panie z wyższych sfer „witają” się z czarnoskórą praczką, a zdjęcie kulturystki sfotografowanej na tle zwiewnych białych zasłon wisi tuż obok portretu pobitej żony. Tutaj kobieta może być żołnierzem, reporterem wojennym i sekretarzem stanu. Nikogo nie rażą zmarszczki, tatuaże, białe włosy czy inny kolor skóry. Wystawa Leibovitz uczy wrażliwości i tolerancji, stając twarzą w twarz z indywidualnymi historiami bohaterek zdjęć zaglądamy również we własne wnętrze.