Spacer po Budapeszcie to spacer przez historię. Zacząć go można w Aquincum, świetnie zachowanych ruinach rzymskiego miasta, by dalej przejść się przez średniowieczną rekonstrukcję Budańskiej starówki, a w połowie dnia wziąć kąpiel w tureckiej łaźni z XVI wieku. Pod wieczór pozostaje zwiedzić prawobrzeżny Peszt, który przytłacza fenomenalną architekturą sprzed stu lat.
W klimacie Fin de siècle
Stolica Węgier to tak naprawdę dwa miasta w jednym. Przez wieki przedzielał je potężny Dunaj, którego kapryśne nastroje (częste wylewy, powodzie) uniemożliwiały głębszą komunikację. Dopiero od końca XVIII wieku, gdy zaczęto kontrolować rzekę, Buda i Peszt zaczęły stopniowo zbliżać się do siebie, a ich ostateczne połączenie miało miejsce dopiero w 1873 roku.
W tym momencie historii trwają już prace budowlane na niesłychaną wprost skalę, które owocują powstaniem Pesztu, jakim znany jest obecnie. Jego obecny kształt powstał w zaledwie 30-40 lat. Z tą myślą spacer wzdłuż równomiernie rozłożonych ulic, nad którymi pochylają się bloki eklektycznych i historyzujących kamienic z przełomu wieków, nabiera zupełnie innego charakteru.
Niemal każdy z mijanych budynków mógłby być oddzielnym dziełem sztuki. Warto przejść się szeroką aleją Andrassy Ut, wzorowaną na wiedeńskim Ringu, która prowadzi do otoczonego monumentalnymi gmachami Placu Bohaterów. Nie można też nie zobaczyć z bliska wizytówki miasta – eklektycznego Parlamentu, który swym ogromem i pięknem położenia nad samym Dunajem budzi słuszny podziw i świadomość kunsztu architektów miasta.
Z kolei spacer naddunajską promenadą zaliczany jest do punktów obowiązkowych, a w razie, gdyby zmęczone nogi odmawiały już posłuszeństwa, można przejechać się tramwajem linii 2, który odbywa tę malowniczą trasę. Z jego okien roztacza się widok na dwa wzgórza Budy – kryją one zupełnie inne miasto, dostępne na wyciągnięcie ręki (po przebyciu jednego z licznych, zabytkowych mostów).
W klimacie wieków średnich
Swą oryginalność Buda zawdzięcza – co ciekawe – II wojnie światowej. Gwałtowny opór hitlerowców przed atakami wojsk alianckich doprowadził do zburzenia niemal 80 proc. zabudowy tej części miasta, zaprzepaszczając wysiłek secesyjnych twórców. Rekonstruktorzy postanowili odbudować stare miasto w klimacie średniowiecznej infrastruktury, wykorzystując do tego oryginalne elementy odsłonięte – ku zdziwieniu archeologów – przez niemieckie bomby. Ta polityka nie ominęła także Królewskiego Zamku. Schodząc z Wzgórza Zamkowego warto przejść przez neogotycką Basztę Rybacką (stąd roztacza się wspaniały widok na drugi brzeg, wejście na basztę w nocy jest darmowe). Droga w dół prowadzi do dzielnicy Vizivarios, Wodnego Miasta, gdzie kiedyś mieściły się chatki rybaków, a dzisiaj da się jeszcze poczuć drobnomieszczański klimat, który przez wieki charakteryzował Budę.
Nieco na północ od ścisłego centrum miasta, znajduje się wyspa św. Małgorzaty, pełniącą dziś rolę miejskiego parku (których w Budapeszcie nie ma za wiele), dodatkowo urozmaiconego ruinami średniowiecznego opactwa i romańskim kościołem. Po popołudniowym relaksie na wyspie na zwiedzenie czeka Obuda, najstarsza, wysunięta na północ część miasta, ze średniowiecznym ryneczkiem schowanym pomiędzy mieszkalne bloki niczym z przemysłowego miasta. Wracając w stronę centrum, natkniemy się na Aquincum – ruiny rzymskiego miasta. Są one otwarte dla zwiedzających nawet w nocy, wiec może warto rozważyć wieczorne posiedzenie w pierwszym rzędzie starożytnego amfiteatru.
W krajobrazie Budapesztu dominuje jeszcze jedno wzgórze – Góra Gellerta, na której jednak dziś nie znajduje się nic poza memoriałem ku czci żołnierzy poległych w zaciekłej walce o znajdującą się tu niegdyś hitlerowską cytadelę. Współcześnie Węgrom kojarzy się ona jednak raczej z nastałą potem radziecką okupacją, która swoje żniwa zebrała w znamiennym roku 1956.
Madziarskie specjały
Jeżeli podczas intensywnego zwiedzania dopadnie głód, sektor gastronomiczny stolicy Węgier nie zawiedzie. Tradycyjną potrawą jest gulasz. W Budapeszcie natknąć się można na wiele restauracji, które serwują głównie to danie, zachęcając turystów do przekonania się, jak smakuje regionalna kuchnia. Kolejnym specjałem jest langosz, placek z mąki i ziemniaków, który podaje się na ciepło z czosnkiem, śmietaną, serem i najczęściej z szynką lub jeszcze innymi dodatkami. Dostać go można niemal wszędzie, ale najlepiej udać się do hali targowej Vacasarcsarnok, gdzie w tłumie ludzi można poczuć atmosferę gorączkowych zakupów, a jednocześnie zaopatrzyć się w świeże warzywa i owoce, pamiątki i osobliwości w rodzaju sznuru papryki i czosnku, przeznaczonych bardziej do ozdoby niż do konsumpcji. W hali uwaga na kieszonkowców!
Polak Węgier dwa bratanki…
W ramach relaksu miejscowi polecają puby-ruiny, których sporo znajduje się w Budapeszcie, np. Instant albo Szimpla, oba w okolicach ulicy Kazinczy, polecanej ze względua na nocne życie. Najchętniej pitym tu trunkiem jest tokaj, którego wybór jest w sklepach ogromny. Wielu ucieszy pewnie fakt, że picie alkoholu na ulicy Budapesztu, choć formalnie zakazane, nie jest w żaden sposób karane przez stróży prawa, którzy patrzą na imprezowiczów przychylnym okiem.
Ceny w Budapeszcie nie odstraszają: duża miska gulaszu kosztuje ok 900 forintów (~8 zł), dwudaniowy obiad ok. 2500 forintów, langosz przeciętnie 600-700 forintów. Za piwo w pubie trzeba zapłacić ok. 500, a za butelkę tokaju – 900 forintów.
Z wizytą w tureckiej łaźni
Chlubą Budapesztu jest położenie na licznych wodach i źródłach termalnych, na których dzisiaj wyrosło mnóstwo kąpielisk i kompleksów spa. Wiele z nich kontynuuje tradycje z czasów tureckiej okupacji w XVI i XVII wieku, kiedy Osmanowie zaczęli budować pierwsze łaźnie. Taką jest np. łaźnia Rudas koło zamku. W sąsiedztwie znajduje się też łaźnia Gellerta, wewnątrz modernistycznego budynku sprzed stu lat, która wraz z ogromnym kompleksem Szecheny’iego na drugim końcu miasta, należy do największych tego typu w Budapeszcie (a być może i w całej Europie). Niestety, za kąpiel trzeba słono zapłacić, ponieważ istnieje jedynie możliwość wejścia na cały dzień, a nie np. na godzinę. Przeciętna cena to ok. 4 500 forintów (czyli ponad 40 zł). Mimo wszystko wizyta tam należy do punktów obowiązkowych.
Informacje praktyczne:
- Ile czasu: Budapeszt nadaje się świetnie na weekendowy wypad, choć jeżeli można zobaczyć więcej to najlepiej poświęcić na to 4-5 dni.
- Jak dojechać: Najwygodniejszym sposobem dotarcia na miejsce jest samolot. Bilet w obie strony w ofertach tanich linii Wizzair z Warszawy można dostać już za około 120 zł, chociaż przeciętna cena oscyluje w okolicach 200 zł. Za pociąg zapłaci się niewiele mniej, a podróż trwa 10 h.
- Gdzie spać: Najlepszą opcją noclegową w Budapeszcie jest hostel. Jest ich wiele, są tanie i najczęściej położone w ścisłym centrum. Poza tym często zarządzane są przez prywatne osoby, więc trudno w nich o regularne kontrole czy niemiłą obsługę. Przeciętna cena to ok. 40 zł/osobę/noc. Warto spróbować Home Made Hostel przy placu Oktogon (umieszczony w typowej, starej kamienicy z bardzo szeroką klatką schodową i wewnętrznym dziedzińcem z galeryjkami) czy Sunyfly Hostel (przy głównym deptaku Budapesztu – Vaci Ut).
- Jak się poruszać po mieście: Znaczna większość atrakcji jest skoncentrowana w jednym terenie, więc jeżeli chce się zaoszczędzić, to można spokojnie przemieszczać się piechotą. Warto jednak choć raz wsiąść do metra, bo oprócz tego, że jest tanie (bilet jednorazowy ok. 300 forintów, nieco mniej niż 3 zł), to jest także zabytkowe – linia nr 1 jest pierwszą linią metra w kontynentalnej Europie. Uwaga jednak na kontrolerów – jest ich pełno, a mandaty horrendalnie wysokie.