Co ten ceper o gorolach nawypisywał
Bardzo straszną krzywdę musieli górale uczynić Wojciechowi Kuczokowi, bo w „Spiskach” sportretował on ich bezlitośnie. Alkoholicy, do bitki się biorą przy najmniejszej sposobności, ze zwierzętami w niezdrowe relacje wchodzą, a jakby tego było mało – i to chyba najgorsze – gór wcale nie znają.
Spiski to zabytkowe teksty, które łączyły w sobie przewodnik po górach i opisy z pogranicza fantazji i góralskiej tradycji. „Spiski” Kuczoka to wariacja na ich temat. Bezimienny bohater – chociaż wydaje się, że nie będzie nadużyciem, gdy po autorze nazwie się go Wojtkiem – odwiedza Podhale co cztery lata. Każda kolejna wizyta przybliża go ku dorosłości, a także coraz głębiej wciąga w góralską rzeczywistość, w której, przynajmniej u Kuczoka, zwykłe rzeczy zdarzają się raczej rzadko. Magia łączy się z realnością, a wszystko dzieje się w klimacie groteski i oparach erotyzmu. Obława na zakochanego w góralce niedźwiedzia, który wabiony jej dziewiczym zapachem zagraża wiosce, orgie na skąpanych we mgle górskich polanach, mech (i to chroniony!) na twarzach górali zamiast zarostu jako kara za wycinanie lasów – to tylko niektóre z dziwów, o jakich pisze Kuczok w swojej książce.
Krytycy zgodnie chwalą „Spiski” za wprawne wykorzystanie gwary góralskiej. Rzeczywiście, po tekście rozrzucone są prawdziwe perełki. Nie jest to jednak lektura, z której można wynieść wiele poza okazjonalną radością napotkania lotnej frazy i humorystycznego opisu. Wszystko sprawia raczej wrażenie zabawy niż poważnego pisania i można mieć wątpliwości, czy jest to książka godna polecenia. Da się jednak „Spiski” doczytać do końca i jest to nawet przyjemne. I momenty też są.
„Spiski”, Wojciech Kuczok
listopad 2010
Wydawnictwo W.A.B.