Tańczą nie tylko swoim ciałem. Tańczą ziemią, krzesłami, brudem, przyspieszonym oddechem. Pina Bausch w spektaklach dotyka samej istoty, w najczystszej, organicznej postaci. Sięga do najgłębszej prawdy o człowieku. Jest w tej prawdzie piękno i pierwotna prostota zarazem.
Scena to miejsce zjednoczenia człowieka z żywą materią, z tym, co towarzyszy mu od zawsze. Materia żyje, podlega upływowi czasu, współistnieje z człowiekiem, reaguje na jego ciało. Ziemia w „Ofierze wiosny” stopniowo zamienia się w błoto, kwiaty w „Nelken” łamią się pod krokami tancerzy, w „Vollmond” woda zalewa całą przestrzeń sceny. Ciała tancerzy brudzą się, przemakają, pływają w wodzie, ślizgają na mokrym torfie. Pina operowała czytelnymi, zmysłowymi znakami. Jej przedstawień nie trzeba rozumieć, wystarczy je widzieć, usłyszeć, poczuć ich zapach.
http://www.youtube.com/watch?v=cXpFD7gi8R0&feature=relmfu
Mówiła językiem tańca. I tego języka uczyła swoich tancerzy. Podczas prób często milczała. Spektakle trudno zamknąć w słowach, taniec Piny wyrastał zawsze ponad nie. Był daleką metaforą, abstrakcją, emocjami. Połączeniem żywiołów i zmysłów – zapachem mokrych liści, goździków, wody, rozsypanej ziemi. Tworząc przedstawienia, Bausch inspirowała się często codziennymi przeżyciami swoich tancerzy. Historiami, wspomnieniami, które ułomnie nazywać, dosłowniej jest je wytańczyć. Na scenie historie urastają niemalże do rangi mitu, uniwersalnych toposów, rytuałów codzienności. Mają w sobie coś z baśni, snu, wyzwolonych marzeń. A przy tym mówią zawsze o podstawowych odczuciach – miłości, radości, samotności, cierpieniu.
http://www.youtube.com/watch?v=t91dJLe1CUI&feature=relmfu
Praca Piny z tancerzami polegała przede wszystkim na zadawaniu pytań i szukaniu odpowiedzi. Stopniowym dochodzeniu do pomysłów, następnie wyłuskiwaniu z nich istotnych zdarzeń – mikroelementów rodzącego się spektaklu. Czasem był to fragment ruchu, etiuda, pojedyncze słowo. Z nich, niczym kolaż zlepiała przedstawienie, które jeszcze długo potem dojrzewało podczas prób. Uczyła czerpać z wnętrza, z doświadczenia. W spektaklach tancerze nie odgrywają ról, po prostu są na scenie.
http://www.youtube.com/watch?v=P5LKgZh0zV4&feature=relmfu
Pina Bausch wypracowała właściwą sobie estetykę Tanztheater. W niezwykle osobisty sposób rozwijała formę kształtującego się dopiero gatunku teatru tańca. Podczas czterdziestoletniej działalności stworzyła jego nowy język. Film Wima Wendersa to hołd dla wybitnej postaci w historii tańca XX wieku. Nie jest to kolejny film dokumentalny, nie jest to hymn na cześć, ale próba uchwycenia tego, co umyka słowom – ciała w ruchu, kolorów, emocji, wyrazu twarzy. Całość wzbogacają efekty, jakie daje kręcenie kamerą 3D. Obcujemy więc z trójwymiarowym obrazem, stworzonym z fragmentów spektakli („Frühlingsopfer”, „Cafe Müller”, „Vollmond”, „Blaubart”, „Kontakthof”) i tanecznych etiud, wykonywanych na ulicach Wuppertalu – miasta, w którym pracował zespół artystki. Sceny przeplatają krótkie wypowiedzi tancerzy. Wenders oszczędza słowa. Pozwala nam samym spojrzeć z bliska na poszczególne fragmenty spektakli, czasem przenieść je w kontekst innego miejsca, aby uchwycić niepowtarzalną poetykę teatru Piny. Poetykę milczącego tańca. Pięknie prostej, metafizycznej opowieści o człowieku.
Lista kin z wrześniowymi pokazami przedpremierowymi: http://www.nowehoryzonty.pl/artykul.do?id=1088
„Pina”
reż. Wim Wenders
100 min, Digital 3D
Choreografia: Pina Bausch