Niemy krzyk

Kryminał to gatunek dość wyświechtany, stąd trudno o filmy warte obejrzenia. Niemieckie kino jednak nadal potrafi zaskoczyć i wstrząsnąć, a wszystko ukryte jest w ciszy.

Kolejna produkcja szwajcarskiego reżysera Barana bo Odara jest, podobnie jak debiutancki „Unter der Sonne” z 2006 roku, kategoryzowana jako dramat, choć zdecydowanie bliżej jej do kryminału. Łatki jednak są w tym przypadku zbędne, kiedy mamy do czynienia z filmem o tak rozbudowanej warstwie psychologicznej, jaka znajduje się w „Ciszy”. Mimo tego fabuła okazuje się zdumiewająco banalna. Pierwsze sceny pokazują gwałt i morderstwo jedenastoletniej Pii, których sprawca nie został schwytany. Następnie akcja przeskakuje dwadzieścia trzy lata naprzód do roku 2009, kiedy to również jedenastoletnia Sinnikka przepada bez śladu. Wszystko wskazuje na to, że ów nieuchwytny morderca powrócił. Zabieg połączenia tych dwóch faktów pozwala ująć historię w zgrabną klamrę, co wzmaga dynamizm narracji. Jednak reżyser, za pomocą tego prostego chwytu, nie chce prowadzić kryminalnej zagadki, a poddać badaniu ludzką psychikę.

Na swoim podwórku Niemcy wcale nie mają łatwego zadania w kreowaniu wielowarstwowych, a jednocześnie precyzyjnych portretów psychologicznych. Niedoścignionym mistrzem wciąż pozostaje Michael Haneke, który studium zarówno przemocy, jak i psychiki doprowadził w swoich filmach do perfekcji. Baran bo Odar nie chce jednak „skopać” swojego widza. O zbrodni i karze, dobru i złu opowiada ludzkimi dramatami – bólem jednostek. Dzięki temu film nabiera uniwersalnego wymiaru i staje się chłodną w obrazie, a wstrząsającą emocjonalnie opowieścią o człowieku. Reżyser bowiem przygląda się również dwójce zbrodniarzy, jednemu mającemu krew na rękach oraz drugiemu, który skrywa amoralne upodobania. Ważne jest, że ani przez chwilę ich nie osądza. Peer Sommer i Timo Friedrich to raczej smutne postaci łaknące bliskości, a nie umiejące dopasować się do wymagań społeczeństwa. Wotan Wilke Möhring (Timo) oraz Ulrich Thomsen (Peer) stworzyli niejednoznaczne, lecz na wskroś przejmujące kreacje, dzięki którym ogląda się ludzi, nie katów. Tym silniejszy ma to wpływ na widza, gdyż od początku zna ich twarze.

cisza.jpg

Skupiając się na najdrobniejszym szczególe warstwy psychologicznej, bo Odar nie zapomniał również o pozostałych środkach narracji. Napięcie buduje ponura muzyka, na którą składają się utwory budowane głównie przez instrumenty perkusyjne i smyczkowe. Przestrzenne kompozycje idealnie współgrają z obrazem, często składającym się z długich ujęć plenerów. To one dają widzowi wytchnienie oraz pozwalają się zdystansować wobec opowiadanej historii, która bezlitośnie odziera człowieka z najgłębszych tajemnic i najmroczniejszych pragnień. Uwagę zwraca również konwencja dziennika, w jaką ujęto film. Dzięki niej staje się on skrupulatnym zapisem bólu, jakiego doświadczają bohaterowie, a który dotyka i widza.

Tym, co jednak bezsprzecznie jest najważniejsze w dziele niemieckiego twórcy jest konsekwentne sprowadzenie dialogów do minimum. Na ekranie padają tylko najważniejsze słowa, a reszta dzieje się w tytułowej ciszy. Może właśnie dlatego historia ta jest tak poruszająca. Stykając się z nią należy być uważnym obserwatorem.

 

„Cisza”

reżyseria: Baran bo Odar

premiera: 9 września 2011 (Polska), 1 lipca 2010 (świat)

produkcja: Niemcy

gatunek: dramat

Śródmiejska przestrzeń w obiektywie licealistów
Jak wygląda warszawskie Śródmieście z perspektywy młodych? Mało znane zaułki,...
Pokolenie zrobione w balona
W historii świata było wiele rewolucji – francuska, październikowa, kulturowa,...
Świetlane czasy fotografii ślubnej
Przemysł fotografii ślubnej w ciągu ostatnich lat rozwija się w...
Manipulowanie znaczeniami

  Rozmowa z Barbarą Sokołowską o fotografii inscenizowanej   Cykl...