Na pokładzie rozpusty

Pedro Almodovar zaskakuje swoim najnowszym filmem „Przelotni kochankowie”. Komedia pełna żartów o seksie, gejach, alkoholu i narkotykach – nie z tym kojarzy się hiszpański reżyser. Czy specjaliście od melodramatów eksperyment się udał?

Akcja filmu niemal w całości odbywa się na pokładzie lecącego z Madrytu do Meksyku samolotu, który z powodu problemów technicznych musi awaryjnie lądować w Hiszpanii. Podczas, gdy piloci czekają, aż przydzielony im zostanie wolny pas, pasażerowie klasy biznes (reszta podróżnych została odurzona przez stewardów, żeby uniknąć zbędnej paniki) i członkowie załogi dyskutują o swoich problemach, głównie łóżkowych, pochłaniając coraz większe ilości alkoholu. Wśród przytomnych pasażerów są para nowożeńców, podstarzała gwiazda kina erotycznego, prezes upadającego banku, wzięty aktor, tajemniczy Meksykanin oraz mająca prorocze wizje kobieta. Każde z nich ma swoją historię, która wyjaśnia ich obecność w samolocie. Czas im umilają dość perwersyjna homoseksualna trójka stewardów oraz częste wizyty w kabinie pilotów (sic!).

 

bruna!

 

„Przelotni kochankowie” obiecująco się rozpoczynają, bohaterowie i sceneria przedstawieni zostają w zabawny i niesztampowy sposób (prześmieszna scena instruktażu obsługi kamizelki ratunkowej), a dialogi wydają się płynnie budować przyszłą komediową intrygę. Po około kwadransie filmu, akcja wyraźnie zwalnia, by już nigdy nie osiągnąć początkowego poziomu. Żarty robią się monotonne (wszyscy bez wyjątku członkowie załogi okazują się gejami, co jest niewyczerpanym źródłem gagów), a następnie niesmaczne (w filmie nieraz wykorzystuje się seksualnie osobę nieprzytomną). Wątła fabuła zbudowana na pobocznych historiach pasażerów nie tworzy nawet cienia napięcia, bo widz dostaje za dużo niedopracowanych i chaotycznie podanych wątków.

meksykaniec i babka

 

W „Przelotnych kochankach” zdecydowanie zawiódł scenariusz autorstwa Almodovara. Fragmentaryczne opowieści przeplatają się ze sobą bez widocznego celu i sensu, nie wyłania się z nich żadna spójna całość. Reżyser porusza w nich parę aktualnych tematów, ale zbyt powierzchownie, żeby te zostawiły ślad w pamięci. Ją zaś zdecydowanie zdominowało ogólne szaleństwo, które odbywa się na pokładzie. Pozostaje też wrażenie, że Almodovarowi zabrakło pomysłu na więcej niż żarty z gejów (co prawda, najsympatyczniejszych postaci w całym filmie), używek i rozpasania seksualnego.

 

stewardessy

 

Dobrze natomiast wypadli aktorzy (zwłaszcza Javier Camara, Raul Arevalo i Carlos Areces grajacy stewardów będących głównym źródłem komizmu w filmie), którzy nie przeszarżowali grając swoje jednowymiarowe postaci. Zaskakujący był także pomysł sprowadzenia największych gwiazd (Antonio Banderasa i Penelope Cruz jako członków obsługi technicznej madryckiego lotniska) do niewyróżniających się bohaterów jednego epizodu.

 

w kabinie

 

Pedro Almodovar nie do końca wiedział, jaki ma być jego najnowszy obraz – realistyczny czy z przymrużeniem oka. W filmie są i absurdalne sceny niemal żywcem wyjęte z klasycznego „Czy leci z nami pilot?”, i egzystencjalne przemyślenia na temat pozycji rodziny w życiu człowieka. Sam Almodovar mówi, że chciał, żeby jego film był „lekki, bardzo lekki”. Możliwe, że tym razem zabrakło mu intuicji, bo „Przelotni kochankowie” są tak oderwani od rzeczywistości, że aż przerysowani. W komedii nie jest to grzech, chyba że długimi fragmentami jest ona również żenująca i schematyczna.

Film w polskich kinach od 10 maja 2013 roku.

posterPrzelotni kochankowie (Los amentes pasajeros)

Hiszpania, 2013, 90 min.

Reżyseria: Pedro Almodovar

Nasza ocena: 4/10

Vogue chwali Warszawę
Rzadko się zdarza, żeby zagraniczne media pisały o Polsce w...
Burza w galaktyce

14 grudnia 2017 roku do polskich kin trafił od dawna...

Tintin w Republice Środkowoafrykańskiej
Mężczyzna z fałszywym paszportem dyplomatycznym wyrusza w głąb Czarnej Afryki,...
Urodziny warszawskiej Pragi!

„Urodziny Pragi” to kolejna ciekawa propozycja serwowana przez prawobrzeżną Warszawę....