Mistrzostwo zmysłowości

Kino azjatyckie, czerpiące z kultur krajów takich Japonia, Chiny czy Tajwan, jest kinem składającym hołd pięknu. A jeden z reżyserów opowiadający o nim w sposób niepowtarzalny to Hou Hsiao-hsien.

„Kwiaty Szanghaju” przedstawia chińską tradycję „kwietnych domów” będących odpowiednikiem tokijskiej dzielnicy Yoshiwara, gdzie kosztownie ubrane kurtyzany parzyły herbatę, rozmawiały i umilały czas swoim klientom. Fabuła filmu jest dwupłaszczyznowa – opowiada o Wongu nie mogącym zdecydować się pomiędzy długoletnią kochanką a młodą kurtyzaną oraz historię Emerald, jednej z najpopularniejszych „kwietnych dziewcząt”, która stara się rozpocząć nowe życie. Z dwoma głównymi wątkami splatają się jednak poboczne, uzupełniając portret „kwietnych domów” i dając widzowi wyobrażenie o jego dekadencji i hermetyczności.

the-flowers-of-shanghai.jpg

Pełna doskonale wyważonych elips fabuła nie jest zbyt skomplikowana, a jej ciągłość polega na coraz szerszym ukazywaniu świata szanghajskich kurtyzan XIX wieku. Hou Hsiao-hsien ze skupieniem unaocznia prawa, jakimi rządziły się „kwietne domy”, nie pomija żadnego szczegółu. Podkreślone zostaje ulotne piękno tych kobiet i równie nietrwała pozycja, bowiem walka o wpływy toczy się tam każdego dnia. Świetnym tego przykładem jest Crimson, długoletnia kochanka Wonga, która czuje zagrożenie ze strony młodej, pięknej i świadomej swej siły Jasmine, którą mężczyzna zaczął odwiedzać. Reżyser pokazuje kruchość „kwietnych dziewcząt”, które są zdane na przychylność klientów i zmuszone przestrzegać rygorystycznych zasad właścicielek domów publicznych. Wśród zbytku i zabaw tym, co najmocniej bije z ich twarzy to melancholijny smutek i tęsknota za niezależnością. Najpewniejsza pragnienia zmiany jest Emerald odnosząca się z gorzką ironią wobec swojej jeszcze niedawnej sławy. Wydaje się jednak jedyną, której przyświeca cel zmiany dotychczasowego życia. Reszta dziewcząt tonie w dekadencji nie potrafiąc znaleźć w sobie wystarczająco odwagi bądź siły, by zapragnąć wolności. Smutek ich oczu miesza się z milczeniem wypełniającym wiele scen, a także jest kolejnym elementem budującym portret eleganckich domów publicznych w Szanghaju.

flowers_of_shanghai2.jpg

Reżyser jednak niczego nie tłumaczy, jest bacznym obserwatorem i wrażliwym gawędziarzem snującym swoją nieśpieszną opowieść pełną znamiennych dlań długich, statycznych ujęć. Poza charakterem żyjących w „kwietnych domach” kobiet, z niezwykłą precyzją oddaje również panującą tam duszną atmosferę. Film nakręcony został w studio, gdyż Chińczycy odmówili zezwolenia na realizację w Szanghaju, dlatego akcja dzieje się wyłącznie w pomieszczeniach zamkniętych. Hou Hsiao-hsien zamienił to jednak w jeden z bezsprzecznych walorów „Kwiatów Szanghaju”, bowiem dzięki ciasnym kadrom wrażenie klaustrofobiczności tylko się potęguje. Widz namacalnie czuje przygniatający ciężar zbytku, w jakim obracają się smutne kurtyzany. Ogromny udział ma w tym przede wszystkim Ping Bin Lee, który operując światłem lamp naftowych i świec pogrążył „kwietne domy” w złocistej ulotności.

Najpiękniejszemu filmowi Hou Hsiao-hsiena, tajwańskiego mistrza wrażliwości, nie sposób odmówić wielkości. Mimo że wielu osobom może się wydać ciężki w odbiorze, nie da się przejść obojętnie wobec jego piękna. Reżyser złożył niski ukłon chińskiej tradycji „kwietnych domów” i uczynił to z prawdziwą wirtuozerią. „Kwiaty Szanghaju” są bowiem dziełem wybitnym.

 

„Kwiaty Szanghaju”

reżyseria: Hou Hsiao-hsien

premiera: maj 1998 (świat)

produkcja:Tajwan

gatunek: dramat

Film pokazywany był na 5. Festiwalu Filmowym Pięć Smaków.

Koncertowy weekend [RELACJE]

Koncert w warszawskiej Stodole rozpoczął jesienną trasę Lao Che, promującą...

Kobosko zamiast Lisa
W poniedziałek, jak co tydzień, ukazuje się najnowszy numer „Wprost”...
Nimfomanka część II – show von Triera bez aplauzu
Drugą część Nimfomanki otwiera obrazoburcza sekwencja, w której małoletnia Joe...
Filmy bez cenzury
Do końca sierpnia trwa przegląd filmowy „Bez cenzury”, prezentujący polskie...