„Nazywam się Olivier Tate” – to pierwsze słowa jakie usłyszymy w filmie, będące jednocześnie zaproszeniem do zanurzenia się w świat głównego bohatera. Mowa o świetnie przyjętym na festiwalu w Berlinie i Toronto, debiucie fabularnym Richarda Ayoade -„Moja łódź podwodna”, będącym adaptacją powieści „Submarine” Joego Dunthorne’a.
Filmowcy chętnie sięgają po tematy związane z młodością, okresem dojrzewania. Zazwyczaj jednak młodość idealizują i pokazują jako najlepszy okres życia. Richard Ayoade (reżyser, aktor, komik, twórca teledysków m.in. dla Arctic Monkeys i Kasabian), swoją łodzią odpływa od utartych schematów. W końcu z perspektywy przeciętnego nastolatka sprawa wygląda zupełnie inaczej. Dojrzewanie to najczęściej okres buntu i frustracji, walki z rodzicami i nauczycielami.
Główny bohater i narrator – nastoletni Olivier Tate – nie jest niewinnym chłopcem, który kupuje od razu sympatię widza. To raczej typ pewnego siebie, przemądrzałego egocentryka, którego celem jest utrata dziewictwa i niedopuszczenie do rozstania rodziców. Jednak szybko okazuje się, że tak postrzega siebie tylko Olivier. Chciałby być taki, ale nie jest. Choć momentami irytuje, nie da się go nie polubić. Sama historia jest przeciętna, a problemy niewymyślne. Chłopak przeżywa pierwszą nieszczęśliwą miłość, walczy z poczuciem wyobcowania wśród rówieśników, nie chce dopuścić do rozstania rodziców, których małżeństwo przechodzi kryzys. Reżyser podaje to widzowi w bardzo ciekawej formie. Na ekranie prezentuje obraz rzeczywistości widziany oczami głównego bohatera. To coś w rodzaju filmowego pamiętnika. Wszystkie wydarzenia komentuje Olivier, narzucając swój punkt widzenia. Jego narracja jest zabawna, czasami górnolotna i pełna „efektów specjalnych”. Stara się pokazać w jak najlepszym świetle i mieć wszystko pod kontrolą. Młodzieńcza pozerka. W głębi ducha jest dobrym, zagubionym chłopakiem, który szuka własnej drogi. Reżyser pokazuje to, co w okresie dojrzewania jest piękne, ale i głupie, radosne i smutne. Młodość we wszystkich odcieniach. Idealnie zrównoważył humor i powagę. Dzięki ironii unika dydaktyzmu, a opowiadana historia nabiera uroku.
Ciekawe są również postaci drugoplanowe: Jordana – ukochana Oliviera, jego nieżyciowi rodzice oraz zwariowany sąsiad. Dodać trzeba, że od strony wizualnej, „Moja łódź podwodna” to stylistyczny majstersztyk. Zadbano o każdy szczegół. Montażowe sklejki, wygląd ulic i domów, ubrania bohaterów. Zdjęcia robione z wykorzystaniem naturalnego światła perfekcyjnie oddają klimat opowiadanej historii i deszczowo-jesiennej aury Walii. Komponuje się to w piękny, wysmakowany obraz, który cieszy oko. Całości dopełniają melancholijne utwory Alexa Turnera.
Richard Ayoade stworzył słodko-gorzką opowieść o dojrzewaniu, okraszoną brytyjskim humorem. Oryginalny bohater i sposób opowiadania o jego rozterkach pozostaną w pamięci i nie zatoną wśród innych filmów o młodości. Warto wsiąść do tej łodzi – niby nic wielkiego, ale cieszy.
„Moja łódź podwodna”
scenariusz i reżyseria: Richard Ayoade
produkcja: USA, Wielka Brytania
dystrybucja: Gutek Film
premiera: 27 stycznia 2012 (Polska) 12 września 2010 (świat)