Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Fotografia

Tokio Nobuyoshi Arakiego – Japonia nie dla każdego

Wiem, że pytanie o granice wolności artystycznej padało przez lata już nie setki, ale setki tysięcy razy. Wiem, że nie raz zastanawialiśmy się – wszyscy razem i każdy z osobna – nad obecnością (nie)przekraczalnych granic godności ludzkiej w sztuce. I wiem, że pojęcie pornografii od pewnego czasu zostało zasnute mgłą, przez którą trudno odgadnąć, co jest, a co nie jest dopuszczalne, smaczne i etyczne, przez co każdy ma prawo do pokazywania tego, co ma ochotę i oceniania wszystkiego według własnych gustów… Jednak ja owo pytanie zadałam sobie po raz kolejny, kiedy ostatnio spotkałam się z fotografią Nobuyoshi Arakiego – najpopularniejszego współczesnego fotografa Kraju Kwitnącej Wiśni i najbardziej rozpoznawalną gwiazdę medialną Japonii. Jego zdjęcia obrazujące spętane nagie kobiety, sceny stosunków płciowych lub też obrazy ludzkich genitaliów odebrały mi na chwilę mowę – mowę osoby, która lubi fotografię i uważa się za raczkującego krytyka tej dziedziny sztuki. Kazały się też zastanowić, czy poza pewnego rodzaju szokiem wywołanym sprzeciwem, zniesmaczeniem, ale przede wszystkim zaskoczeniem owa sztuka budzi we mnie artystyczne doznania…

 

spetana2fot. Nobuyoshi Araki

 

 

Cóż… Dosyć szybko doszłam do wniosku, że Araki to artysta przez duże „A”. Można oczywiście obejrzeć parę jego zdjęć i stwierdzić, że ów pan ma poważne problemy z psychiką, cierpi na obsesję na punkcie seksu, a w łóżku z pewnością jest patologicznym sadystą, którego podnieca na zmianę wiązanie swoich partnerek, krępowanie każdej części ich ciała oraz podglądanie tego, jak seks uprawiają ludzie zupełnie mu obcy… Byłaby to chyba jednak więcej niż płytka opinia kogoś, kto nie zadał sobie trudu, aby przejrzeć większą ilość prac artysty. Piszę większą część, bo wszystkich obejrzeć nie sposób, chodzą bowiem słuchy, że Araki zrobił dotychczas około miliona zdjęć! Uważany jest za istnego pracoholika fotografii, który niemal bez przerwy podąża z aparatem śladami swoich obsesji i oddziela się od świata za pomocą szkła obiektywu.

Całość twórczości Nobuyoshi Arakiego określić można mianem „Tokyo Novelle”. Jest to program tego artysty, temat jego prac oraz pewien rodzaj obsesji, który towarzyszy mu przez całe życie. Jest to również tytuł cyklu czarno-białych odbitek, który pierwszy raz został pokazany w Muzeum Sztuki w Wolfsburgu. Araki rozpoczynał swoją przygodę ze zdjęciami na studiach, gdzie na wydziale fotografii i filmu Uniwersytetu Chiba szczególnie uważnie zgłębiał tajniki neo-realizmu włoskiego i francuskiej Nowej Fali. Następnie jego kariera od razu ruszyła z kopyta – został zatrudniony w największej japońskiej agencji reklamowej, Dentsu Inc. W międzyczasie zaczął wystawiać swoje niekomercyjne zdjęcia na dworcach, w tokijskich restauracjach i kawiarniach, od samego początku odcinając się od podziałów na sztukę niską i wysoką. Chciał po prostu robić zdjęcia i mieć możliwość dzielenia się nimi ze światem. Po porzuceniu lukratywnej posady w Dentsu Araki był fotografem różnych magazynów, w tym również „Playboya” czy „Super-Weekendu”. Do tej pory jego prace można obejrzeć zarówno w galeriach sztuki w wielu miejscach na świecie, jak i w katalogach, magazynach literackich, wydawnictwach pornograficznych i sadomasochistycznych. Często sam bywa modelem swoich zdjęć, tworząc w ten sposób własną wizję artysty i wyobrażenia na temat granic między sztuką a prawdziwym życiem. Sam autor podkreśla, że nie kopiuje rzeczywistości, a uczestniczy w niej całą swoją cielesnością. Modeli nie traktuje jak eksponaty, obiekty, które może ustawić (jak zwykł to robić np. Helmut Newton) i dopasować do scenografii. Dla niego liczy się przede wszystkim komunikacja, a rozmowy i wzajemne oddziaływanie z osobami, które fotografuje stawia na równi z aparatem, który w każdym momencie jest gotowy do wykonania zdjęcia.

 

                                                            

Nobuyoshi Araki podczas pracy z modelką

                                                                          

 

Przez dwadzieścia lat publikował jedynie w Japonii, jednak lata dziewięćdziesiąte, kiedy był już postacią kultową we własnym kraju, przyniosły zainteresowanie jego sztuką salonów Europy Zachodniej (szczególnie Niemiec i Austrii). Ponieważ każdy nowy album Arakiego był przełamaniem kolejnego tabu i wywoływał skandal, artysta nie raz stawał przed sądem za obrazę moralności. Nie muszę dodawać, że każda kolejna rozprawa dodawała mu jedynie rozgłosu, a on sam nigdy nie czuł się w obowiązku, aby kogokolwiek przepraszać. Tym bardziej, że jego modelki same ochoczo zgłaszały i nadal zgłaszają się na sesję, aby dać mu się rozebrać, spętać i sfotografować. Artystycznego aspektu fotografii Arakiego bronił m.in. Christophe Allgemeines, dyrektor Muzeum Sztuki Nowoczesnej we Frankfurcie nad Menem, gdzie w latach dziewięćdziesiątych pokazywane były zdjęcia Japończyka: „Nobuyoshi Araki jest fotografem obdarzonym łaską wielkiego talentu. Gdyby tak nie było, dyskusja o nim nie miałaby żadnego sensu. Nagie lub półnagie spętane kobiety są zawsze fragmentem całości: codzienną penetracją korpusu miejskiego Tokio. Araki pokazuje te zdjęcia zawsze w większych kontekstach, na przykład na tle ulic lub metra, chmur, kwiatów, wnętrz itd. Te zdjęcia odzwierciedlają równie intensywny, wręcz ekstatyczny punkt widzenia, jak zdjęcia spętanych kobiet. Te zdjęcia cechuje niezwykłe piękno. Wiele kobiet, trzeba dodać, że niezamężnych, życzy sobie być fotografowanymi przez Arakiego w pętach. Dla tych kobiet te zdjęcia są autoerotycznym wyrazem ich odwiecznego społecznego poddaństwa, gdyż Japonia jest ciągle jeszcze społeczeństwem zdominowanym przez mężczyzn. Spętanie kobiet na zdjęciach Arakiego jest metaforą nieruchomego, zasznurowanego kodeksu postępowania, który charakteryzuje to społeczeństwo i w szczególności sytuację jego kobiet. Pokazać się spętaną, i to na zdjęciu słynnego fotografa, jest, obok składnika autoerotycznego, również i aktem wyzwolenia, wyjścia z samej siebie, który polega także i na tym, żeby otwarcie eksponować zabronione przez cenzurę genitalia i ich owłosienie.”

 

fot. Nobuyoshi Araki

 

Były – rzecz jasna – i opinie przeciwne, które uparcie obstawały przy tym, że zdjęcie zmaltretowanego kobiecego ciała nie może pretendować do miana sztuki i jeśli zgodzilibyśmy się na uznanie szokujących fotografii Arakiego, musielibyśmy również zachwycać się magazynami porno i dywagować nad wartością artystyczną zdjęcia każdej nagiej kobiety wydymającej zmysłowo usta ze stron nasyconych seksem czasopism. Nawet jeśli jest w tym trochę racji i obrazy Arakiego kojarzą się w pornografią, to jest jedna podstawowa rzecz, która je od nich odróżnia: ich zadaniem nie jest wywołanie w odbiorcy podniecenia. Nie są też powierzchowne, mogą bawić, irytować, szokować lub smucić. Jest w nich jakaś szczególna melancholia, która każe się nam pochylić nad oglądanym obrazem, zobaczyć w nim coś więcej niż nagie ciało. Nawet jeżeli stajemy się za sprawą autora podglądaczami czyjegoś intymnego życia, przestaje być to już jedynie sfera wstydliwa i niesmaczna, kojarząca się z pełnymi obsceniczności filmami dla dorosłych. Jest w twórczości Arakiego dużo artyzmu, ale i prawdy. Japończyk sprzeciwia się kłamstwu fotografii mody, woli zgłębiać filozofię ciała. W książkowym wydaniu „Tokyo Novelle” napisał: „Fotografia mody, która po prostu jest wszędzie, te wszystkie twarze i nagości, te inscenizacje są zwyczajnym kłamstwem. Nie jestem w stanie dłużej tego znieść. Przecież fotografia jest aferą miłosną, fotografia jest ludzkim uczuciem zagubienia.” Zagubienie w świecie wielkich miast odbija się na twarzach modelek artysty. On sam twierdzi, że dla niego fotografia musi mieć w sobie coś nostalgicznego.

 

Chiro.jpgfot. Nobuyoshi Araki, Chiro

 

Zdjęcia stanowią dla artysty rodzaj dziennika. Nie rozstając się z aparatem, w każdej chwili jest gotowy nacisnąć spust i zatrzymać moment, który wyda mu się na tyle ważny, aby go uwiecznić. Zawsze jest to przestrzeń jego miasta. Nie interesuje go fotografowania Paryża czy Nowego Jorku. Twierdzi nawet, że nie byłby w stanie uchwycić istoty innych miejsc niż jego własne Tokio. Tokio, które nieustannie się zmienia, które się porusza i którego każdy skrawek wydaje się Nobuyoshi Arakiemu interesujący. Beztroskie scenki uliczne, zasnute chmurami niebo wiszące nad drapaczami chmur, przypadkowo spotkani sprzedawcy ulicznych pamiątek, automaty do napojów, martwe natury ze zwiędłych kwiatów – jego zdjęcia to mieszanka codziennych wrażeń i inspiracji pulsującym wokół życiem. Nawet zdechłe jaszczurki złapane przez jego ulubieńca – kota Chiro  stały się bohaterkami jego fotografii (podobnie jak sam Chiro). Opisując Tokio, opowiada o swoim życiu. Opisywał m.in. własną noc poślubną, śmierć i pogrzeb żony. Wszystkie obrazy przenikają się wzajemnie, tworząc jedną całość. Nie ma tu rozgraniczenia życia prywatnego i publicznego. Nie ma rozdziału pomiędzy fotografią społeczną a intymną. Jest za to emocjonalno-fizyczny ekshibicjonizm i opowieść o… śmierci.

 

„Fotografia to morderstwo – twierdzi Araki – Jeżeli coś, co się porusza, zostaje zatrzymane, stanowi to rodzaj śmierci. Kamera, czyli fotograficzny obraz, zawsze zaklina śmierć. Przy fotografowaniu ja też myślę o śmierci, co zresztą widać na moich zdjęciach. Być może jest to orientalne, buddyjskie wyobrażenie. Dla mnie fotografowanie to akt, w którym moje ego zostaje wydobyte za pośrednictwem podmiotu. Fotografia była od samego początku związana ze śmiercią. Rzeczywistość jest barwna, ale fotografia zawsze odbarwiała rzeczywistość i czyniła ją biało-czarną. Kolor jest życiem, czerń i biel są śmiercią. W wynalazku fotografii ukryty był upiór.” Araki od parudziesięciu lat oswaja upiora, który zdaje się jednak nie dawać mu spokoju ani na chwilę. Może to dobrze. Bo czym byliby niektórzy artyści bez prywatnych obsesji, manii i lęków?