Fotograf straconych szans?
Ze zdjęciami Feliksa Łukowskiego zetknęłam się prawie cztery lata temu, pisząc pracę magisterską. Wtedy prawie nikt o nich nie słyszał. Dzisiaj jest tak samo.
Przyjaciel z dzieciństwa
Obu łączyła przyjaźń i fotografia. Jerzy Lewczyński mieszkał w Tomaszowie Lubelskim i często odwiedzał swojego przyjaciela w pobliskich Siemnicach (województwo lubelskie). Feliks Łukowski urodził się w 1919 roku. Do wybuchu wojny w 1939 roku ukończył cztery klasy gimnazjum przyklasztornego oo. bernardynów w Radecznicy. W 1946 roku zakończył roczny kurs pedagogiczny i został nauczycielem dzieci greckich emigrantów na Dolnym i Opolskim Śląsku. W latach 50. XX wieku powrócił na Lubelszczyznę jako nauczyciel w szkole w Krynicach. Związał się z tym miejscem na stałe, został dyrektorem placówki. Jako pedagog skoncentrował się na działaniach społecznych (zainicjował powstanie nowego budynku szkoły) poświęcając znacznie mniej czasu fotografii. To dość przykre zważywszy, że do 1950 roku praktycznie nie rozstawał się z aparatem. Zmarł w 1985 roku w Tomaszowie Lubelskim.
Zdjęcia przechowywane w muzeum w Zamościu pochodzą z okresu 1940-1950. W albumie (Świat chałup, stodół i opłotków. Wieś w obiektywie Feliksa Łukowskiego z Siemnic, pow. Tomaszów Lubelski. Fotografie z lat 40. i 50. XX wieku, Zamość, 2005) wydanym przez instytucję, czytamy, że muzeum przechowuje 1500 szklanych negatywów Łukowskiego przekazanych przez Jerzego Lewczyńskiego. W 1986 roku Lewczyński otrzymał, od żony fotografa, Marii Łukowskiej, sto szklanych negatywów 6 x 9 cm oraz trzydzieści filmów 6 x 9 cm i małoobrazkowych. Trafiły do niego w ciężkim stanie, spowodowanym brakiem bieżącej wody podczas wywoływania. Zasiarczone, zlepione i niekiedy zupełnie zniszczone, zostały przez Lewczyńskiego zabezpieczone. Dzięki jego pracy i zaangażowaniu, niewielką część odbitek mogłam zaprezentować na wystawie w 2009 roku („Ocalone wspomnienia. Fotografie Feliksa Łukowskiego”, Akademickie Centrum Kultury „Chatka Żaka”, Lublin, 14.12.09-10.01.2010).
Fotografia pamiątkowa, dokumentalna
Feliks Łukowski fotografował głównie ludzi w swoich rodzinnych Siemnicach. W albumie wydanym przez muzeum ,Lewczyński pisze, że sam z powodu młodzieńczej nieśmiałości wykonywał głównie zdjęcia krajobrazowe. Feliks był osobą otwartą, nie czuł skrępowania podczas fotografowania mieszkańców. Pełnił funkcję miejscowego fotografa, wykonywał fotografie rodzinne, utrwalał przy pomocy aparatu: śluby, pogrzeby, pierwsze komunie święte, procesje kościelne.
Zachowała się duża grupa portretów wykonanych na tle białego płótna. Są to głównie zdjęcia do dowodów osobistych, przy czym warto zaznaczyć, że liczne są w tej grupie zdjęcia dzieci.
Miał świadomość dokumentalnej roli zdjęcia, o czym świadczą na przykład fotografie codziennych prac: przędzenie wełny na kołowrotku, szycie na maszynie, młócenie zboża cepami, heblowanie drewna na ramy okienne, podkuwanie konia.
Jego zdjęcia mają również znaczenie w szerszym kontekście – historii naszego kraju. Widzimy na nich Niemców z Reichu i Besarabii, Kozaków z Armii Czerwonej podkreślających swoją siłę eksponując broń, partyzantów, sceny ekshumacji grobów. Łukowski musiał się ukrywać z ich powodu tych zdjęć.
Fotografię traktował też jako hobby, rozrywkę, pretekst do zabawy i przyłączania się do spotkań znajomych. Często wkraczał nagle do upozowanej grupy ludzi oczekujących z powagą na naciśnięcie spustu migawki. Wyraźnie zaznaczał swoją obecność komicznym wyrazem twarzy, gwałtowaną gestykulacją. Podobną teatralizację gestów, zabawę wizerunkiem (zdjęcie w habicie, założenie ludowej chusty) obserwujemy w autoportretach.
…chłopska
Jak dotąd prace Łukowskiego były pokazywane na wystawach głównie w kontekście fotografii dokumentalnej. W 2010 roku w Instytucie Pamięci Narodowej w Lublinie otwarto wystawę jego zdjęć („Wojenne ślady dwóch fotografów. Dwie perspektywy Kurta Goldmanna i Feliksa Łukowskiego”, Instytut Pamięci Narodowej, Lublin, 7 lutego-31 marca 2010 roku) oraz niemieckiego żołnierza Kurta Goldmanna. Prezentacja miała przede wszystkim cel edukacyjny. Zestawiono dwa kontrastowe obrazy Lubelszczyzny z 1939 roku. Zdjęcia Kurta zostały przewrotnie określone przez pracowników IPN jako „zdjęcia turysty”. Żołnierz fotografował uśmiechnięte dzieci w Zamościu, budynki, kolegów z Wehrmachtu i unikał scen związanych z wojną. Natomiast Łukowski wykonywał zdjęcia partyzantów, pogrzebów, ekshumacji. W prezentacji fotografii posłużono się wielkoformatowymi wydrukami z plotera, rezygnując zupełnie z odbitek wykonanych przez Jerzego Lewczyńskiego. Ograniczenie archiwum Łukowskiego do zdjęć ze scenami wojennymi było niewłaściwe, nie podano nawet informacji o tematach pozostałych istniejących prac. Takie działanie służy utrwaleniu postrzegania go jako fotografa dokumentującego wydarzenia związane z wojną. To spłyca różnorodność zbioru.
Za właściwe i ciągle jeszcze nieobecne w artykułach i tekstach wystaw, uważam określenie go jako fotografa chłopskiego. Termin „fotografia chłopska” pojawił się podczas opracowywania zdjęć wykonanych na terenach wiejskich, które zostały nadesłane w 1985 roku na konkurs „Fotografia polskiej wsi do 1948 roku”. Zdjęcia Łukowskiego doskonale odpowiadają charakterystyce tego rodzaju fotografii, przedstawionej w książce Joanny Bartuszek (Joanna Bartuszek, Między reprezentacją a „martwym papierem”. Znaczenie chłopskiej fotografii rodzinnej, Warszawa, 2005).
Są to zdjęcia wykonane przez członka społeczności lub osobę spoza warstwy chłopskiej: nauczyciela, księdza, działacza społecznego. Utrwalone są na nich wydarzenia istotne dla społeczności: wesela, pogrzeby, procesje, wojna. W portretach rodzinnych jest określony sposób upozowania członków (rodzice siedzą, ojciec opiera ręce na udach, za nim stoją synowie, po stronie matki stoją córki). Te wszystkie cechy znajduję w fotografiach Feliksa Łukowskiego.
Co ciekawe, Jerzy Lewczyński namawiał przyjaciela aby wysłał swoje zdjęcia na konkurs w 1985 roku. Łukowski nie chciał się na to zgodzić. Gdyby postąpił inaczej zapewne jego prace byłyby dziś równie znane, co prace Józefa Szymańczuka z Polesia. Gdy myślę o tym wszystkim pojawia się we mnie lekka obawa, czy Feliks Łukowski nie jest fotografem straconych szans.
Zdjęcia Feliksa Łukowskiego zostały zamieszczone dzięki uprzejmości Muzeum Zamojskiego.