Na pierwszy rzut oka to normalna prawosławna świątynia. Są w niej ikony świętych, kadzidła i świeczki. Nie brakuje również niedużej dzwonnicy. Jedyną rzeczą, która wyróżnia to miejsce od setek takich w Rosji jest to, że jego właścicielka wierzy w…Władimira Putina.
Jeden z apostołów
Matuszka Marija ma 65 lat. To pulchna, niska kobieta o twarzy jak by wiecznie uśmiechniętej. Kiedyś była znaną i szanowaną bizneswoman, kierownikiem zaopatrzenia na kolei i szefową magazynów kolejowych. Jej kariera gwałtownie się skończyła kiedy na dwa lata trafiła do więzienia za malwersacje finansowe. Pewnego dnia już po wyjściu na wolność objawił jej się jednak sam Bóg, który przekazał jej, że prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin jest kolejnym wcieleniem…św. Pawła. Od tej pory jej życie radykalnie się zmieniło. W 2005 roku stanęła na czele sekty, która tę prawdę próbuje przekazać reszcie świata. Jaka sama mówi podobieństwa między Putinem, a jednym z apostołów są widoczne na pierwszy rzut oka. Paweł przed nawróceniem polował na chrześcijan, a Putin był oficerem KGB. Potem Paweł doznał nawrócenia, a Putin został prezydentem i zstąpił na niego Duch Święty. Matuszka Marija poza objawieniem posiadła również umiejętność rozmowy w myślach z prezydentem. Zresztą jak sama mówi to nie ich pierwszy kontakt.
Wszystkie wcielenia Putina
We Władimira Putina miało zstępować więcej duchów. Kiedyś był podobno ostatnim carem Rosji Mikołajem II, a kiedy indziej księciem Władimirem. Wówczas matuszka Marija miała być księżną Olgą czyli jego babką. Najbliższy kontakt mieli kiedy w Putina wcielił się biblijny król Salomon. Wtedy Marija była jego żoną Sabą. Kobieta próbowała skontaktować się z prezydentem również bardziej ziemskimi metodami, ale ten nie odpisywał na jej listy, a jego rzecznik twierdził, że prezydent nigdy nie słyszał o swoim kulcie. Wtedy uznała, że musi rozmawiać z jego duchem poprzez swoje myśli. Jak sama twierdzi mają ze sobą bardzo dobry kontakt.
Nabożeństwo
Świątynia matuszki Mariji budzi się do życia o 5 rano. Razem z nią w „klasztorze” mieszkają jeszcze dwie inne kobiety – jej mniszki. Sama „świątynia” to po prostu duży dom jednorodzinny z dobudowaną wieżą zakończoną charakterystyczną dla cerkwi kopułą z krzyżem prawosławnym. Normalny dzień mieszkanek „klasztoru” zaczyna się od porannej toalety posiłku i modlitwy. Kobiety żyją skromnie bo matuszka uczy, że dobra materialne są nieważne. O 10.00 w oddalonej o 400 kilometrów od Moskwy wsi Bolszaja Jelnia, gdzie mieści się klasztor, słychać dzwony. To kobiety nawołują na msze. Z reguły w nabożeństwie uczestniczy kilka osób, wszystkie z okolicznych wsi i miast. Z Bolszajej Jelnii nie przychodzi nikt. Zresztą kobieta się tym nie przejmuje. Jej zdaniem ważne ile dusz, a nie ciał uczestniczy we mszy. A jej msze odwiedzają nawet dusze z kosmosu. Cały obrządek ustaliła Marija. W jej klasztorze zamiast zwyczajowo śpiewanych psalmów wierni śpiewają znaną piosenkę z czasów Związku Radzieckiego – „Zawsze niech będzie słońce”. Sama liturgia to mieszanina obrzędów katolickich, prawosławnych, buddyjskich i okultyzmu. Msza i zbiorowa spowiedź trwają zazwyczaj dwie – trzy godziny, podczas których wierni raz klęczą dotykając głowami ziemi, a kiedy indziej wznosząc ręce do nieba płacząc. Przez ten czas mówi głównie matuszka Marija, która prosi wyznawców o jednoczenie swojej mocy, poprzez modlitwę, aby oddać ją Władimirowi Putinowi i Rosji. Kobieta uczy również, że najważniejsza jest dusza nie ciało, a wierni nie powinni krzywdzić nawet muchy. Kiedyś wśród wiszących na ścianach ikon znajdowała się taka przedstawiająca prezydenta Putina, ale kobieta musiała ją zdjąć po tym jak informacja ta trafiła do mediów.
Cerkiew się odcina
Cerkiew Prawosławna jednoznacznie odcina się od nauk Mariji twierdząc, że nie reprezentuje ona kościoła. Część duchownych sugeruje, że kobieta wykorzystuje popularność jaką cieszy się prezydent Putin, żeby zyskać wyznawców i zarobić pieniądze z datków od wiernych. Władze również nie reagują ponieważ Marija urządziła klasztor w swoim prywatnym domu, a ludzie przychodzą tam z własnej woli. Niechęć do „kościoła” matuszki można zaobserwować także w Internecie. Na forach można przeczytać na przykład: „To kolejna spec-operacja przedwyborcza” albo „Czekistka Marija robi swoje”. Sceptyczni są również mieszkańcy Bolszajej Jelenii. Wielu z nich wie tylko, że za murami klasztoru jest jakiś kościół, ale nie interesują się nauką Matuszki i nie chodzą na jej msze. Wiernymi Mariji są mieszkańcy innych wsi, którzy pierwszy raz trafiają do niej głównie na zabiegi uzdrawiania, a potem przekonują się do głoszonej przez nią nauki.
Nie tylko Putin
Władimir Putin nie jest pierwszym wyniesionym na ołtarze w Rosji. Historia tego kraju zna już podobne przykłady. Za świętego oficjalnie został uznany ostatni car Rosji, zamordowany przez bolszewików, Mikołaj II Romanow. Przez ugrupowania nacjonalistyczne świętym został uznany pierwszy car Rosji, znany ze swych okrucieństw Iwan Groźny. Po 1996 roku w wielu cerkwiach pojawiła się ikona przedstawiająca zmarłego w I wojnie w Czeczeni szeregowego Jewgienija Rodionowa. Mając na uwadze, że Władimir Putin występował już jako łowca tygrysów, atleta i mistrz sztuk walki jedna mała aureola na pewno mu nie zaszkodzi.
Pisząc artykuł korzystałem m. in. z dokumentu TVP z serii Szerokie tory, pt. „Sekta wyznawców Putina”