Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

ARCHIWUM

Fantastyczna czwórka, czyli sposoby na plagiat

Nowy rok akademicki będzie dla wielu studentów czasem pisania prac dyplomowych. Zdobycie upragnionego tytułu naukowego utrudniają systemy antyplagiatowe używane przez ogromną część polskich uczelni. Wśród zainteresowanych krąży kilka sposobów na ominięcie tej przeszkody. Czy są skuteczne?

Większość uczelni korzysta z systemów porównujących pod względem podobieństw pracę niedoszłego magistra z innymi dokumentami, znajdującymi się w bazie. Są wśród nich między innymi oprogramowania przygotowane przez firmę InterBud Elbląg, Wyższą Szkołę Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie oraz Plagiat.pl. Najpopularniejszym jest ten ostatni, istniejący od 2002 roku, z którego usług korzysta 176 uczelni w Polsce. Wynik „raportu podobieństwa” podawany jest w procentach i przedstawia wyniki odwołując się do pięciu kryteriów zapożyczeń. Pod uwagę brane są identycznie brzmiące frazy o różnej długości, a oddzielnie – okraszone cudzysłowem lub nie – cytaty z aktów prawnych. Wynik wyższy niż 50% w przypadku pierwszego współczynnika (wszystkie zwroty pięciowyrazowe odnalezione w innych dokumentach) jest sygnałem ostrzegawczym dla promotora, do którego należy decyzja, czy dopuścić daną pracę do obrony.

Student-with-book-and-computer1735.jpgźródło: 4freephotos.com/allegri

Z tych systemów może korzystać każdy, komu zależy na potwierdzeniu oryginalności jego tekstu. Pełną wersję programu oferowanego przez rzeszowską WSIiZ, za którego pomocą można sprawdzić dowolną objętość tekstu, kosztuje 50 zł. Za przebadanie stustronicowego dokumentu przy użyciu systemu firmy InterBud Elbląg zapłacimy 55 zł, używając do tego celu oprogramowania Plagiat.pl zapłacimy prawie 75 zł.

Przeglądając fora internetowe nietrudno natknąć się na ludzi radzących innym, w jaki sposób „kreatywnie” skopiować czyjąś pracę tak, by plagiat nie został wykryty.

– Niestety, te mity są powszechne i naiwne, od lat powtarzają się te same metody, polegające generalnie na zniekształcaniu tekstów – mówi dla PDF-u dr Kawczyński. – Dobre systemy są odporne na takie sztuczki.

Niewidoczne znaki

„Najlepiej kupić pracę i pomiędzy litery wstawić niewidoczne (non-printable) znaki Unicode. Wilk syty i zając też stały.” – pisze internauta Doktor Inżynier na forum Warszawa NaszeMiasto. Niektórzy proponują jeszcze prostsze rozwiązanie – białe litery pomiędzy wyrazami. Zgodnie z tą teorią system antyplagiatowy szuka podobnych zwrotów, których w tym przypadku w ogóle nie będzie. Powstanie jednolity ciąg czarnych i białych znaków.

– Ludzie są przekonani, że w ten sposób można oszukać system. Tylko, że w raporcie nie ma tekstu z Worda, jest natomiast cleartext (tekst jawny – nieszyfrowana wiadomość w kryptografii, przyp. red.), a w nim kolor czcionki się nie liczy, po prostu widać, że to nie są słowa – przekonuje dr Kawczyński. – Dodatkowo wykonujemy teraz analizę słownikową – jeśli wyrazu nie ma w słowniku, potrafimy taką sytuację zaraportować.

Dyplom cyrylicą

„Są inne sposoby. na przykład używanie arabskiego alfabetu bądź cyrylicy” – twierdzi użytkownik J…….0 na forum Wykop.pl. Chodzi o podmienianie tych liter, które w obcych zapisach wyglądają identycznie, jak polskie i rosyjskie „c”. Zgodnie ze zwolennikami tego pomysłu, program nie stwierdzi podobieństwa wyrazów z tymi z oryginalnej pracy, ponieważ będą one złożone ze znaków pochodzących z różnych alfabetów.

– Używamy tego sposobu jako przykładu jednej ze sztuczek, które wykrywamy. Nasz algorytm wyszukuje ciągi znaków, w których są wykorzystane różne alfabety i zaznacza to jako „alert” – zapewnia prezes Plagiat.pl. – Częste pojawianie się takich sytuacji wywołuje podejrzenia, o których informujemy osoby odpowiedzialne za sprawdzanie pracy.

Spacja niełamliwa zamiast zwykłej

„Spacja niełamiąca, niedouki…” – poucza na tym samym, co Doktor Inżynier, forum użytkownik rude. Zgodnie z założeniami, jako znak niedrukowalny nie zostanie wykryta, natomiast utrudni wyodrębnienie z tekstu poszczególnych wyrazów dających się porównać z podobnymi w innych tekstach.

– Ten sposób po prostu jest nieskuteczny, choć jeszcze kiedyś mógł działać. Wiemy o nim od wielu lat i usprawniliśmy nasz system na tyle, żeby mógł sobie z nim radzić – twierdzi dr Kawczyński.

Innymi słowy

„Najbezpieczniejszym rozwiązaniem wydaje się być parafraza” – głosi instrukcja oszukiwania systemu zamieszczona na stronie sprzedającej prace dyplomowe. Jest to jedyna z wymienionych metod, która przynosi efekty. Również jako jedyna nie musi wcale oznaczać chęci popełnienia plagiatu.

– Ja bym tego nie traktował jak próby oszukania systemu. My oczywiście pracujemy nad tym, by odczytywać znaczenia poszczególnych zdań, stosować analizę semantyczną. Natomiast wcale nie jest tak, że student ma unikać parafrazowania, musi on samodzielnie napisać pracę – tłumaczy dr Kawczyński. – W 99% przypadków ich teksty nie zawierają nowych odkryć naukowych. Nie muszą. System wykrywający parafrazowanie oznaczałby więc jako plagiat większość prac, co niczemu by nie służyło.

Okazuje się, że pójście na łatwiznę wcale nie jest takie proste. Ci, którym mimo wszystko uda się zdobyć upragniony dyplom niewielkim nakładem (czyt. niewielkim nakładem swojej) pracy, nie powinni jednak być spokojni. Podobnie jak spryciarze, którzy system oszukali parę lat temu. Powstaje bowiem międzyuczelniany Otwarty System Antyplagiatowy, finansowany ze składek Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich oraz z funduszy unijnych. W założeniu ma być doskonalszą wersją podobnych programów oferowanych przez firmy prywatne. Różnica tkwi przede wszystkim w planach utworzenia ogólnopolskiej bazy tekstów powstających we wszystkich polskich szkołach wyższych oraz w zakładanych niższych kosztach obsługi. Przy jego pomocy do 2016 roku mają zostać sprawdzone i dodane do bazy wszystkie prace dyplomowe obronione po 30 września 2009. Stwierdzenie oszustwa skutkuje odebraniem tytułu naukowego i wyrzuceniem z uczelni. To nie koniec złych wieści dla potencjalnych oszustów. Od tego roku akademickiego, zgodnie z nowelizacją ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, wszystkie uczelnie są zobowiązane do sprawdzania prac swoich studentów za pomocą systemów antyplagiatowych. Dotychczas leżało to w gestii zarządów szkół wyższych lub poszczególnych wydziałów, teraz kontrola dotyczy wszystkich starających się o dyplom.