Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Bez kategorii

Facebookowy gawędziarz

Odważyłbyś się rzucić wszystko i wyjechać do innego kraju? Bez planu, dużych pieniędzy, nie znając języka? Ruszył stopem do Kambodży, spał w klasztorze z mnichami, był w kopalni złota, a nawet dostał propozycję małżeństwa! Matko bosko kochano, przed Wami Konrad Malinowski!

 

DSC_0055

Pojechałeś autostopem do Kambodży, przemierzyłeś pół Azji. To musiało być dużym wyzwaniem. Czy sprecyzowany cel – zjeść smażonego pająka – ułatwiał Ci dążenie do niego?

Moim głównym celem było postawienie stopy na khmerskim landzie. A pająka wrzuciłem, by nadać smaku, by było kolejne wyzwanie. Może Robert Makłowicz by się natknął na moją stronę, może bym go zainspirował i by go przyrządził na swój sposób. To na pewno byłoby ciekawe! Czy mi ułatwiał? Wiedziałem, że dojadę, nie miałem żadnego złego przeczucia, że coś może się stać po drodze i Kambodża nie wyjdzie.

A dlaczego wybrałeś właśnie Kambodżę?
Do Kambodży chciałem pojechać od paru lat, od kiedy zacząłem czytać blogi podróżnicze. Czym mnie zafascynował ten kraj? W głowie miałem rajskie plaże, wyspę Koh Rong, na którą szczęśliwie udało mi się dotrzeć, mimo szalejącego przez kilka dni sztormu. Poza tym dżungle i wodospady, Angkor Wat, ale też mroczna historia reżimu Czerwonych Khmerów.

Plan, by się tam udać, miałeś z tyłu głowy od dłuższego czasu. Co się zmieniło, że zdecydowałeś się pojechać tam akurat w tym roku?
Taka możliwość pojawiła się, gdy zdałem sesję w pierwszym terminie i miałem trzy miesiące wakacji. Nie czułem powagi sytuacji – że gdzieś jadę, przychodziły mi do głowy różne opcje. Spotkałem się z głosami, że nie ma szans, żebym dojechał do Kambodży w ciągu dwóch miesięcy. Kiedy miałem wbitą rosyjską wizę, wciąż zastanawiałem się, czy jechać. Kilka dni przed wyjazdem poszedłem do kumpla, postawiłem flaszkę i powiedziałem: „słuchaj stary, potrzebuję szablon na moją stronę”.  Założyłem wtedy stronę Na waleta bez bileta. Generalnie kiedy ogłaszasz światu, że zamierzasz czegoś dokonać i w ostatniej chwili się wycofujesz, to wychodzisz na ciotę. Dlatego nie mogłem odpuścić.

Skąd wziął się pomysł, by jechać tam akurat stopem?
Jeśli chodzi o podróżowanie, to nigdy nie miałem podróżować, miałem być sportowcem. Takim momentem przełomowym w moim życiu była operacja kolana, przez którą musiałem rzucić studia w Lublinie. Zawalił mi się świat i dotarło do mnie, że nici z kariery sportowej. W tym czasie zacząłem czytać wiele blogów o tematyce autostopowej. Kiedy trafiałem na bloga jakiegoś wariata, który jechał autostopem, myślałem, czemu ja nie miałbym tego zrobić. Zwłaszcza, że po operacji, kiedy doszedłem do siebie, doceniłem to, że mogę po prostu chodzić.

Czyli miłość do sportu zastąpiła inna pasja?
Autostop daje mi równie wielkie emocje jak te, które czułem gdy stałem w blokach startowych. A nawet powiedziałbym, że te emocje, które funduje mi podróżowanie stopem są dużo większe i bardziej przekrojowe. Myślę, że gdyby w moim życiu to się nie wydarzyło, prawdopodobnie nie podróżowałbym w ten sposób.

Szukałeś informacji o krajach, przez które przejeżdżasz?
Wszystko, czego się dowiadywałem, doświadczałem się na własnej skórze. Uważam, że nie powinno się zbyt wiele czytać przed wyjazdem, by nie odbierać sobie takiej dziecięcej ciekawości z poznawania nowych miejsc. Wyobraź sobie, że przemierzasz te kilometry, jesteś w miejscach, o których nic nie wiesz i nagle widzisz jezioro Bajkał. Jest dużo większa satysfakcja, kiedy widzisz coś pierwszy raz. Rozmawiałem z miejscowymi i to oni mówili mi, co powinienem zobaczyć. Oni byli moimi przewodnikami.

11694822_795170347247516_6822356573361440238_n

W przypadku tak długiej podróży, nie jest niczym dziwnym, że czasem wszystko się sypie i człowiek się załamuje, może nawet chce wracać. Czy miałeś takie momenty?
Nie miałem żadnego momentu zwątpienia i nawet takie niuanse jak kradzież portfela tego nie zmieniły. Na początku trochę to przeżyłem, ale po pół godziny stwierdziłem, że przecież to nie koniec świata. Takie trudności są właśnie po to, by budować człowieka i jeśli będziesz je przyjmować w ten sposób, to będzie naprawdę mało rzeczy, które mogłyby cię złamać.

Co najbardziej interesuje Cię w podróży?
Zdecydowanie drugi człowiek.  Nie jestem wielkim fanem zwiedzania muzeów. Dla mnie na pierwszym miejscu były dwie rzeczy: człowiek i przyroda. Lubię być na zadupiu, gdzie nikogo nie ma i czuję się dobrze sam ze sobą. Lubię też przebywać w dużych miastach, zagadywać do ludzi lub po prostu ich fotografować. Daje mi to niesamowitą energię i przyjemność z podróżowania. W autostopie nie można czuć się samotnym, nawet gdy jedzie się samemu.

Pojechałeś do Kambodży sam, w poprzedniej podróży byłeś z kolegą. Czy podróżowanie samemu jest lepsze, od tego w towarzystwie?
Generalnie kiedy podróżuje się samemu, można dokładniej poznać inną kulturę. Jeśli jest się z drugą osobą, to z nią się więcej przebywa i siłą rzeczy aż tak nie integruje się z „lokalsami” . Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że przez to podróżowanie, jednego z najlepszych przyjaciół poznałem w sobie.

Zaletą podróżowania z towarzyszem jest to, że możesz dzielić z kimś przeżywane chwile. Nie brakowało Ci tego?
Oczywiście fajnie jest, że kiedy jedzie się we dwoje, to po powrocie możesz z tą osobą dzielić się wspomnieniami – ona czuje to samo, co ty. Całkiem inaczej jest, gdy ty komuś opowiadasz co robiłeś. On może się oczywiście zachwycać, ale to nie jest to samo.

Przez cały czas jednak dzieliłeś się wspomnieniami na Facebooku, czy on pełnił funkcję takiej osoby?
Zdecydowanie tak. Gdyby nie ci wszyscy ludzie, którzy zaczęli czytać moją stronę, gdyby ich z dnia na dzień nie przybywało, to prawdopodobnie nie byłoby tych wpisów aż tyle. Czasami jechałem na pace pickupa, przyszła mi do głowy dobra myśl, rzucałem wszystko i pisałem, bo wieczorem bym tego nie pamiętał. Kiedy wróciłem do domu nawet nie musiałem nic opowiadać, rodzina powiedziała: „Dobra, my sobie przeczytaliśmy”. „No ale kurde, ja wróciłem, czemu się o nic nie pytacie?!”  Mój dziadek chodził do sąsiada i czytał, gdy go odwiedziłem powiedział: „Ty łajdaku, ja wszystko widziałem!”  Po czym nalał mi swojego bimberku.

Można powiedzieć, że jesteś facebookowym gawędziarzem, pisałeś o wszystkim, co przeżywałeś. Były jakieś kwestie które pomijałeś?
Ja piszę taki jaki jestem. Może nie przeczyta się o tym, co się działo za kulisami, że stoję kilkadziesiąt minut i od kilku godzin nic nie jadłem, ale byłoby nudne, gdybym ciągle o tym pisał. Ludzie sobie z tego nie zdają sprawy i myślą sobie – „fajnie, pojechał, super przygoda”.

11954571_814013095363241_8389707638099900230_n

Gdybyś miał podać jeden moment, kiedy pomyślałeś „ chwilo trwaj” i zastanawiałeś się nad pozostaniem w Azji, co by to było?
To bardzo trudne pytanie, bo potrafię się cieszyć bardzo prostymi rzeczami i takich momentów miałem mnóstwo. Ale taki, który pierwszy przyszedł mi do głowy, był moment, kiedy dostałem propozycję od dilera narkotyków w Kambodży, bym pracował w barze przy plaży jako barman. Z punktu widzenia młodego gościa, który nie ma dziewczyny, ani nic na nim nie ciąży, mógłbym tam zostać, ile bym chciał. Za darmo miałem nocleg, jedzenie, alkohol,codziennie imprezy – czego chcieć więcej? Zdaję sobie sprawę, że to wszystko pewnie by mi się znudziło po jakimś czasie, ale gdybym nie musiał wrócić na studia, pewnie zostałbym tam na jakiś czas.

Jest jakaś rzecz, szczególna pamiątka, którą przywiozłeś z podróży?
Przywiozłem butelkę po żubrówce, którą wiozłem na specjalną okazję i taka nadażyła się w Angkor Wat, gdy urządziliśmy polski wieczór. Fajne emocje się za nią kryją. Jak stoi na tym moim bareczku jedna pusta wśród innych, to może wygląda biednie, ale dla mnie ma naprawdę wielką wartość.

Jak wyglądał Twój powrót do polskiej rzeczywistości?

Zaraz po powrocie byłem tak nasiąknięty atmosferą podróży, że do końca nie zdawałem sobie sprawy, że już jestem w domu. Ta podróż jeszcze trwała w mojej głowie przez dobry tydzień. Prawdopodobnie gdybym nie miał żadnego celu, może chodziłbym lekko zdołowany, może trochę bym ponarzekał. Kiedy uświadomiłem sobie, że mam szansę na napisanie książki to to robię, mimo że czasami jest mi trudno się w sobie zebrać. Nie jestem jakimś guru motywacji i też mam słabsze chwile, ale dążę do tego by to zrobić.

Niedawno wspomniałeś na stronie o odwiedzinach pani Marii, z którą spotkałeś się na Syberii, by zdobyć flagę Polski. W podzięce zebrałeś dla niej rzeczy związane z naszym krajem. Czy myślisz o jakiejś większej akcji, by wesprzeć tych ludzi?

Generalnie to nie ogłosiłem żadnej zbiórki, ludzie sami zaczęli mi wysyłać paczki. Napisałem tylko o niej, że przyjechała i było to dla mnie naprawdę wielkim przeżyciem, że była w moim mieszkaniu. Dowiedziałem się, że pani Maria została odznaczona przez prezydenta za promowanie polskości na Syberii. Nie miałem o tym pojęcia i było mi głupio, że nie zapoznałem się z jej biografią. Dalej mam z nią kontakt i chciałbym się zaangażować w pomoc młodym ludziom, którzy żyją na Syberii. Pani Maria organizuje kolonie, by dzieci mogły przyjechać do Polski, ale nie wszystkich na to stać. Gdyby się udało zebrać pieniądze, by chociaż jedna osoba przyjechała i w jakiś sposób bym się do tego przyczynił, to byłoby cudowne.

Myślisz o kolejnej podróży?
Myślę o Ameryce Południowej, Brazylii, Kolumbii. Z pewnością byłoby o czym pisać i co fotografować, zwłaszcza, że uwielbiam latynoskie klimaty. A gdybym jednak jeszcze raz miał wybrać się do Azji, to pewnie pojechałbym przez Iran, Afganistan i Pakistan. Lubię jak coś się dzieje, lubię emocje, mam bzika na punkcie adrenaliny. Dla mnie liczy się to, żeby brać życie garściami, jeździć, zwiedzać, napić się z lokalnym człowiekiem. Wielu ludzi myśli, że taka podróż to wyczyn, ale tak naprawdę KAŻDY może to zrobić. Tylko wielu ludzi nie wie, na co ich stać.

Wspomnienia z podróży Konrada znajdziecie na stronie https://pl-pl.facebook.com/nawaletabezbileta