Kiedy ogłoszono, że Han Kang została laureatką literackiej nagrody Nobla, świat literatury nie krył zaskoczenia. Co prawda spodziewano się, że w tym roku wygra kobieta, ale sama Kang nie znajdowała się nawet w pierwszej dziesiątce osób, które typowano jako zwycięzców. Niemniej jednak jej najbardziej znana powieść, „Wegetarianka”, znalazła się na nagłówkach newsów portali informacyjnych na całym świecie. Postanowiliśmy więc zrecenzować ją na łamach naszego pisma studenckiego. Serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B. za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
W „Wegetariance” przyglądamy się kilku epizodom z życia pewnej koreańskiej rodziny. Centralną postacią, wokół której rozgrywa się fabuła, jest Yong-Hye, mężatka która pewnego dnia podejmuje decyzję o rezygnacji z jedzenia mięsa. Opowieść jest podzielona na trzy części i każda z nich odpowiada perspektywie innej postaci. Część pierwsza ukazana jest przez pryzmat pana Chenga, męża wspomnianej Yong-Hye, który stopniowo staje się coraz bardziej poirytowany decyzją żony. Część druga przedstawia dalsze wydarzenia z perspektywy niewymienionego z imienia szwagra Yong-Hye, który ma wobec niej nietypowe (żeby nie powiedzieć – dziwne) zamiary. Cześć trzecia, ostatnia, ukazuje dalszy przebieg historii oczami In-Hye, siostry głównej bohaterki, która na próżno próbuje jej pomóc.
Powieść napisana jest prostym i zrozumiałym językiem – nie uświadczymy podczas lektury wyszukanych metafor, wysmakowanych środków stylistycznych czy wymyślnego słownictwa, przy którym konieczne byłoby zaglądanie do słownika. Pod względem warsztatu literackiego książkę należy określić jako poprawną, choć autorce zdarza się czasem pisać zbyt „wprost” (np. str. 185). Zupełnie inaczej sytuacja prezentuje się pod kątem treści – gdyż ta jest bardzo trudna i dla większości czytelników, nie wiedzących na co się piszą, okaże się nie lada ciężarem.
„Wegetarianka” nie jest bowiem – jak można przypuszczać – heroiczną opowieścią o kobiecie, która sprzeciwia się normom społecznym i swoim najbliższym, niosąc na barkach sztandar walki o prawa zwierząt. Pozory mylą. Jest to przygniatający dramat psychologiczny opowiadający o problemach emocjonalnych ludzi połączonych więzami rodzinnymi. Być może do pewnego stopnia jest to portret problemów i traum Koreańczyków. Autorka nie stroni jednak od przerzucania na czytelnika ciężaru problemów psychicznych każdej z postaci. Nie powstrzymuje się też od wplatania scen brutalnych, drastycznych oraz wkraczających w sferę intymną i seksualną bohaterów.
Wbrew prostego języka nie jest to lekka i przyjemna lektura. Kang pozostawia czytelnika w atmosferze niedopowiedzenia co do ostatecznego znaczenia swojej książki. Najpewniej chce, aby czytelnicy samodzielnie odczytali jej sens. Całość ma w sobie elementy oniryzmu, jest to odczuwalne zwłaszcza w ostatniej części powieści. Moje odczucia po lekturze są ambiwalentne – ani nie polecam, ani nie zniechęcam. Myślę, że każdy powinien zmierzyć się z tą książką na własną rękę. Kang potrafi zaciekawić, często też zdziwić, ale i czasem zirytować.