maxresdefault

„Moonage Daydream” – międzygwiezdna biografia o kosmicznym ekscentryku, czyli Davidzie Bowiem

Chyba każdy zna ikoniczną twarz Davida Bowiego ozdobioną czerwono-niebieską błyskawicą, a wówczas w jego głowie na samą myśl zaczyna wybrzmiewać piosenka „Heroes”. Co kryło się za tą warstwą kolorowej farby? Film „Moonage Daydream” pokazuje nam kim był znany muzyk, ale przede wszystkim stara się przedstawić wnętrze tego wyjątkowego artysty.

Kim był David Bowie? Urodził się 8 stycznia 1947 roku w Londynie i naprawdę nazywał się David Robert Jones, a swój pseudonim stworzył, aby mylono go z wokalistą zespołu The Monkees o nazwisku Davy Jones. Jego pierwszym przebojem był utwór „Space Oddity” z płyty o tym samym tytule wydanej w 1969 roku. Poza oczywistym związkiem z muzyką jako wokalista, dobrze wiedzieć, że był kompozytorem, autorem tekstów, multiinstrumentalistą, a także aktorem i malarzem. Popularność artysty wynikała nie tylko z zamiłowania do jego utworów, ale też androgenicznej urody, stanowiącej ważny element jego wizerunku, szczególnie w latach 70. i 80. XX wieku. Przez lata na scenie należało się spodziewać po nim niespodziewanego, bowiem był niczym kameleon, zmieniający swój styl muzyczny oraz image. To charyzmatyczny wizjoner, który przez ponad pół wieku potrafił zadziwiać, fascynować i porywać tłumy, tworzyć trendy, a także znacząco wpływać na kulturę. Niemożliwym zdaje się zamknięcie oraz zatrzymanie w czasie tak wielobarwnej postaci, a jednak jego życie, twórczość i osobność stara się przybliżyć nam film „Moonage Daydream”.

Światowa premiera odbyła się 23 maja 2022, a polska premiera kinowa nastąpiła pół roku później 25 listopada tego samego roku. Za reżyserię i scenariusz odpowiadał Brett Morgen, znany przede wszystkim z innych dokumentów m.in. „Cobain: Montage of Heck” i „Jane” o Jane Goodall. Morgen to dokumentalista, a po pozytywnym odbiorze poprzednich filmów można było zakładać, że „Moonage Daydream” również zostanie przychylnie przyjęty, choć stworzenie we wcześniejszych latach czegoś dobrego stawia twórcę przed wyzwaniem, by nowa produkcja dorównała, a nawet przewyższyła poprzednie. A więc, czy dokumentalna opowieść o kolejnym, wybitnym muzyku jest w stanie zadowolić widzów, a jeśli tak to jakich?

Nazwa „Moonage Daydream” jest nawiązaniem do piosenki Bowiego o tym samym tytule pochodzącej z płyty „The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars”. Jest to piąty studyjny album artysty wydany w 1972 roku, określany także mianem albumu koncepcyjnego, ponieważ wszystkie utwory tworzą historię opowiadającą o kosmicie zwanym Ziggy Stardust, który przybywa na Ziemię i zostaje gwiazdą rocka. W wolnym tłumaczeniu „Moonage Daydream” możemy rozumieć jako sen na jawie o księżycowej epoce, co wydaje się bardzo enigmatyczną i magiczną wizją. Tytuł filmu jest piękną klamrą, ponieważ jest nawiązaniem do twórczości artysty, jego osobowości i sposobu poprowadzenia historii przedstawianej na ekranie.

https://moviesroom.pl/newsy/filmy/david-bowie-powraca-moonage-daydream-25-listopada-w-polskich-kinach/

Nie jest to typowa biografia, choć zastosowano w niej w miarę konsekwentną, stałą linię czasową i ciągłość fabularną, odzwierciedlającą przebieg życia artysty. Film koncentruje się przede wszystkim na etapie życie Bowiego od powstania Ziggy’ego Stardusta do początku XXI wieku. Wątki biograficzne są częścią opowieści, jednakże główną oś tworzy uchwycenie go podczas kontaktu ze sztuką, ale też odwrotności tj. wpływu jego twórczości na ludzi i kulturę. Podczas seansu widz może bliżej poznać artystę, jego muzykę od kuchni, jak wyglądał proces twórczy, czy sposób postrzegania świata.

David Bowie poza byciem głównym bohaterem jest również postawiony w roli narratora, ponieważ podstawą dla scenariusza są wykorzystane fragmenty wywiadów oraz innych materiałów audio, w których wypowiadał się artysta. Filmy biograficzne opowiadające historie sławnych osób, powstałe po ich śmierci, kojarzą się najczęściej z wykorzystywaniem zachowanych archiwaliów, ale też zestawieniem z komentarzem rodziny, przyjaciół, ludzi związanych z ich karierą lub mających inne istotne powiązania. Oczywiście pojawiają się tu całe fragmenty wywiadów z wykorzystaniem synchronizowanego dźwięku i obrazu, ale częściej mamy styczność z wykorzystaniem głosu z offu, prowadzącym nas po kosmicznym labiryncie i ułatwia zrozumienie swojego świata. Daje to poczucie intymności, rozmowy z kimś bliskim, więc możemy odebrać to jako zaproszenie do poznania tego niezwykłego świata.

O ile ciężko uznać, by sama historia była zasługą scenarzystów, tak na pochwałę zasługuje poprowadzenie prezentowanej nam historii. Wywiad przybliża nas do nieosiągalnych gwiazd, tu zaś mamy ich zbiór, tworzący nie tylko opowieść życia opartą tylko o sukcesy, ale szansę wejścia głębiej. „Moonage Daydream” nie daje poczucia, że Bowie był jednym z nas, raczej prezentuje nam powstałego z kosmicznego pyłu wyjątkowego artystę o niesamowitej intuicji i wyobraźni, ale jest to próba dosięgnięcia, bycia bliżej poznania, zrozumienia, kim był oraz co się działo w jego głowie.

https://rytmy.pl/jak-moonage-daydream-to-david-bowie-nadchodzi-nowa-filmowa-produkcja/

Poza historią, największym atutem tego filmu jest montaż. To eklektyczna projekcja złożona z surrealistycznej feerii barw, eksplozji kolorów, niejednolitości kształtów, gry światła i cienia, starająca przełożyć duszę artysty na ekran, w którym można się zatracić. Wygląda to niczym połączenie obrazu z rzutnika zorzy polarnej, wnętrza lawowej lampy widzianej przez kalejdoskop na dodatek oprószonej brokatem. Brzmi, jak wizja po zażyciu LSD i chyba jest to słuszne porównanie, a mimo to zastosowane efekty nie tworzą kiczu. Kadry zmieniają w nieoczywisty sposób niczym muzyka i kreacje stworzone przez Davida Bowiego. „Moonage Daydream” zdobył nagrodę Critics’ Choice Documentary w kategorii najlepszy montaż w filmie dokumentalnym, co tylko potwierdza, jak genialnie zostało to opracowane. Oglądanie tej biografii to psychodeliczna podróż w oparach absurdu, która napawa wizualną rozkoszą, a dopełniając to muzyką jest orbitowaniem na krańcach uniwersum wyobraźni.

Film poza byciem hołdem dla artysty i oczywistą biografią, choć zaprezentowaną w nietypowej formie, kryje w sobie coś więcej. W moim odczuciu jest to uniwersalny przekaz, który można odnieść wszystkich gwizd i sław. Choćby będąc największymi fanem w tym przypadku Davida Bowiego, znając na pamięć jego piosenki i biografię nie można w pełni czuć się z nim powiązanym, ponieważ to wszystko może i zapewne jest tylko kreacją. Nie znamy prawdziwych myśli naszych idoli i sadzę, że jeszcze ciekawym i piękniejszym światem od ich artystycznych tworów są ich psychiki.

„Moonage Daydream” to piękny pokaz dla naszych oczu, ale też wrażliwych dusz, które poszukują nowych, artystycznych doznań. Połączenie wywiadów, archiwalnych materiałów zza kulis, teledysków i piosenek tworzą ze sobą niepowtarzalny spektakl w kontekście samej produkcji, ale też hołdu dla artysty. Jest to film przeznaczony oczywiście dla fanów Bowiego, ale również koneserów muzyki, ludzi złaknionych wizualnych wrażeń, poszukiwaczy szczypty magii w otaczającym ich szarym świecie. Zabierając się za oglądanie dobrze jest wyjść ze schematu typowej biografii lub dokumentu, a nawet podejść do tego, jak do onirycznej opowieści, którą opowie nam pierwszoosobowy narrator o hipnotyzującym głosie.

Magia rutyny – recenzja filmu Perfect Days

Jaki jest Twój idealny dzień? Większość ludzi zmaga się z...

Recenzja opublikowana w dwa księżyce

„Magnaci i czarodzieje” – tak brzmi tytuł, który wziąłem na...

NO PIEROGIS, NO GIG
O Jaredzie Leto i jego zespole 30 Seconds To Mars...
Mieć otwartą głowę
OUT OF TUNE to warszawski zespół grający od 5 lat....