Każdego ranka przez zatłoczony labirynt Bombaju przedzierają się dostawcy dabba(menażek z lunchem) dla pracowników biurowych. Dostawcy to analfabeci i dlatego dabba nie są podpisywane, a oznaczane skomplikowanym systemem kolorów i symboli. Według badań Uniwersytetu Harvardzkiego na 4 miliony menażek dziennie średnio zdarza się tylko jedna pomyłka. Film „Smak Curry” w reżyserii Ritesha Batry opowiada historię tej jednej pomyłki.
Jedną z głównych postaci filmu jest Saajan, mężczyzna w średnim wieku, wdowiec, pracujący w biurze. Jego życie jest pozbawione radości. W dzień przegląda stosy dokumentów a wieczory spędza w samotności w domu. Czuje, że życie ma już poza sobą i nic więcej się nie zdarzy. Nigdy się nie uśmiecha a współpracownicy działają mu na nerwy. Pewnego dnia zamiast niezbyt smacznego fast foodowego lunchu w swoim dabba znajduje dobrze doprawiony, pięknie pachnący obiad.
Ila to młoda gospodyni domowa, której życie polega na gotowaniu dla męża, praniu i opiece nad dziećmi. Jej mąż pracoholik całe swe siły poświęca karierze, a żony zdaje się w ogóle nie zauważać. Ila zabiega o jego uwagę i ciepłe słowo. Stara się przygotować dla męża idealną dabbę, która by go zachwyciła i zmniejszyła dystans między małżonkami, zgodnie z porzekadłem przez żołądek do serca. Kulinarnych porad udziela jej ciotka, której w filmie ani razu nie widać – kobiety kontaktują się krzycząc przez kuchenne okna. Gdy Ili udaje się przygotować danie życia, dostawca dabby, przez pomyłkę dostarcza ją Saajanowi.
Gdy Ila orientuje się, że zamiast męża jej posiłki zjada inna osoba, postanawia nie prostować pomyłki i do kolejnej przesyłki dołącza wiadomość. Między wdowcem i młodą żoną wywiązuje się korespondencja, z czasem coraz intymniejsza. Obcy dla siebie ludzie zwierzają się ze swych uczuć i odnajdują nić porozumienia – oboje są samotni.
„Smak Curry” to pozytywny i skłaniający do refleksji film, którego zaletą jest poruszający, choć z początku, zdawałoby się, naiwny, scenariusz. Przekonują kreacje głównych bohaterów. Ila(Nimrat Kaur), panicznie dążąca do kontaktu z mężem wywołuje współczucie widza, jednak najlepiej w filmie wypadł Irrfan Khan, grający Saajana – pełen melancholii, małomówny, czasami sfrustrowany bombajskim tłokiem.
Pod pretekstem niewinnej, komediowej opowieści o pomyłce dostawcy, Ritesh Batra zastanawia się nad uniwersalną potrzebą człowieka jaką jest kontakt z inną osobą, choćby miał to być ktoś zupełnie obcy. Reżyser stawia pytanie czy w dzisiejszym pędzącym i zatłoczonym świecie jest czas i miejsce na pogłębione relacje międzyludzkie, czy może, tak jak mężowi Ili, ważniejsze sprawy ,,spychają” drugiego człowieka na bok.