Czas zajrzeć do piwnic, schowków lub na balkony. Pora odkurzyć odstawione na czas zimy rowery i wyjechać w świat. Wyprawa na Północ nie musi wcale oznaczać przebijania się przez zaspy śniegu i zakładania na siebie kolejnych warstw najcieplejszych swetrów. Finlandia latem może być prawdziwie przyjemną przygodą.
Może wydać się zaskoczeniem, ale w Finlandii w lipcu można się poopalać i bez strachu przed zamarznięciem popływać w jeziorze. Nieraz za kołem podbiegunowym pogoda pozawala na rozebranie się z polaru czy swetra i daje możliwość cieszenia się niekończącym się dniem. Lipiec to doskonały czas, by rowerem zwiedzić kraj Nokii i reniferów. Temperatura jest idealna na rower, ani za gorąco, ani za zimno, a i słońca jest pod dostatkiem. Im dalej na północ noc ustępuje miejsca dniu.
Drogą morską na początek
Do Finlandii możemy dostać się bezpośrednio drogą morską. Do Helsinek płyniemy promem z Gdyni. (informacje o promie: http://www.finnlines.com/podroze-promem/). Około 21 godzin rejsu to doskonała forma ostatniego odpoczynku i przygotowania organizmu przed długą i, mimo wszystko, ciężką trasą. Cena biletu to około 80 euro w jedną stronę. Wliczona jest w nią opłata za rower oraz fotel lotniczy. Dodatkowo wykupić możemy prywatną kajutę z łóżkiem i łazienką.
Miesiąc na rowerze
Żeby zwiedzić Finlandię w całości powinniśmy poprowadzić naszą wyprawę przez najbardziej charakterystyczne miasta i tym samym stworzyć pętlę, którą objedziemy cały kraj dookoła. Drogi są przyjemnie puste i dobrze utrzymane. Na północy jedyną przeszkodą na drodze będą nie samochody, lecz renifery, które stojąc na szosie nic sobie nie robią z trąbiących na nie pojazdów.
Zaczynając naszą wyprawę w Helsinkach przemieszczamy się na wybrzeże Zatoki Botnickiej, zwiedzając po drodze między innymi bajkowe, w całości drewniane, miasteczko Rauma czy handlowe miasto i port Oulu. W programie nie może zabraknąć wioski Świętego Mikołaja w Rovaniemi. Przekraczając magiczną linię koła podbiegunowego zaczynamy kierować się na południe w kierunku wschodniej granicy. Jadąc dalej na południe możemy zajrzeć do klasztorów w Valamo i zakupić monasterskie wino w wysokich granatowych butelkach. Kończąc wyprawę odwiedzamy Lahti i niedługo potem wjeżdżamy do Helsinek.
Długość trasy będzie się wahać w zależności od możliwości i chęci podróżujących. Uwzględniając wszystkie wymienione wcześniej miasta nasza droga wyniosłaby od 2000 do 3000 kilometrów, na których przejechanie powinno nam starczyć 30 dni (przy średniej prędkości 20 km/h i przeznaczaniu około 8 godzin dziennie na jazdę).
W namiocie albo w darmowym domu
Skoro wyprawa rowerowa, to noclegi musimy zapewnić sobie sami, głównie w namiocie. Naczelną zasadą biwakowania w Finlandii jest tak zwane „prawo jednej nocy”. Możemy rozbić się z namiotem praktycznie wszędzie, nawet na prywatnym terenie, jeśli tylko nie zakłócamy nikomu spokoju. Wyjątkiem od tej reguły są obszary ściśle chronione, rezerwaty i parki narodowe. Olbrzymim plusem biwakowania w Finlandii są znakomicie przygotowane miejsca namiotowe. Znajdujące się z reguły nad jeziorem bądź rzeką, wyposażone są we wszystkie niezbędne udogodnienia.camp site” jest palenisko ze specjalnym rusztem. Ponadto pod zadaszeniem trzymane jest drewno na opał, w zestawie znajdziemy również siekierę albo piłę. Całość dopełnia ekologiczna toaleta, utrzymana bardzo często w dużo lepszym stanie niż nasze polskie toalety publiczne.
Zawsze po środku takiego „Na niektórych „camp sites” możemy znaleźć drewniane chatki. Mogą to być „lavu”, a więc zadaszenia, w których możemy schronić się przed deszczem, ale i „autiotupy”, czyli darmowe drewniane domki, w których możemy spędzić maksymalnie dwie noce. W wyposażeniu „autiotupy” są zawsze łóżka albo ławy do spania, piecyk z miejscem do gotowania oraz wszystko to, co zostawili poprzedni odwiedzający, a więc na przykład świeczki lub gazety. Zdarza się również natknąć na zostawioną puszkę piwa z liścikiem z pozdrowieniami.
Za ile zjeść?
Pierwsza zasadnicza kwestia wyżywienia w Finlandii to ceny i dostępność punktów gastronomicznych. Ceny w euro przypominają te w złotówkach zanim zdążymy je przeliczyć na rodzimą walutę. Wtedy nadchodzi smutna chwila refleksji, że chleb kosztuje 10 zł, masło 13, a kilogram kurczaka 60 zł. Jadąc na rowerze nie możemy pozwolić sobie, w ramach oszczędzania, na zabranie wielkich zapasów z Polski. Trzeba więc korzystać z okazji w supermarketach, które często są dość korzystne dla naszego portfela. W przystępnej cenie jest natomiast czekolada. 100 gramów fińskiej czekolady marki „Fazer” kosztuje porównywalnie z naszymi polskimi. Należy pamiętać również o tym, że im dalej na północ, tym mniej miasteczek, a co za tym idzie mniej sklepów. Musimy więc wcześniej zaplanować, gdzie zakupić zapas pieczywa i produktów niezbędnych, tak aby nie utknąć gdzieś w środku lasu bez kromki chleba.
Nie możemy również liczyć na stołowanie się w knajpach czy restauracjach. Oprócz wysokich cen (filet z kurczaka, frytki, surówka to koszt minimum 25 Euro) na naszej drodze częściej będą występowały samoobsługowe stacje benzynowe niż restauracje. Jedynie w większych miejscowościach możemy znaleźć restauracyjkę, która w swojej ofercie będzie miała regionalne potrawy.
Lukrecja w lodach? Kiitos.
Przysmakiem całej Skandynawii jest lukrecja. Jej charakterystyczny czarny kolor możemy znaleźć zarówno w cukierkach czy gumach do żucia i lizakach, jak i lodach, ciastkach, czekoladach i wielu innych produktach. Dzieci fińskie zajadają się lukrecją, ale jej charakterystyczny intensywny słodko – słony smak nie wszystkim przyjezdnym pasuje. Trzeba samemu spróbować i zdecydować, czy produktów z „Lakrits” w nazwie będziemy unikać czy też wypatrywać.
I najważniejsze to za wszystko dziękować. Fińskie „kiitos” będzie nam towarzyszyć wielokrotnie w ciągu dnia. Nawet przy płaceniu w kasie sklepu „dziękuję” usłyszymy co najmniej 2, 3 razy. Przy przekazaniu pieniędzy, przy odebraniu reszty i jako odpowiedź na nasze „kiitos”. Dzięki umiejętności dziękowania po fińsku łatwiej będzie nam podróżować i rozumieć lokalne zwyczaje.
Mosquito zamiast mojito
Na nadmiar rozrywek narzekać nie możemy, zwłaszcza, gdy będziemy docierać do koła podbiegunowego. Liczba miast i miasteczek na naszej drodze maleje, rośnie natomiast stężenie komarów w powietrzu.
Na początku nieustający wielki bzyk nie daje o sobie zapomnieć, zwłaszcza nocą. Na szczęście po wypróbowaniu wszystkich dostępnych środków odstraszających komary, znajduje się zwykle odpowiedni zestaw, który zapewni nam spokój. Jeden z regionalnych środków antykomarowych to ciemnobrązowa gęsta ciecz o ciężkim zapachu dymu i wędzonego igliwia. Niestety działa tylko na regionalny szczep komarów. Tak więc karelskie moskity będą trzymać się od nas z daleka, natomiast te lapońskie wręcz przeciwnie. Mimo drobnych wad wynikających z imponującej aktywności komarów, wspomnienia tych doświadczeń są niezapomniane.
Na ile za ile
Koszty wyprawy to przede wszystkim prom i wyżywienie. Za rejs w obie strony zapłacimy od 160 euro. Wyżywienie to koszty rzędu 10 euro dziennie, przy grupie minimum czteroosobowej i zakupach robionych w supermarketach. Doliczając do tego dodatkowe wydatki, jak płatny kemping, rejs promem śródlądowym czy pamiątki i muzea, powinniśmy przygotować się na zgromadzenie budżetu w wysokości około 2700–3000 złotych.
Visit Finland: http://www.finland-tourism.com
Strona o języku fińskim [w języku polskim]: http://www.aurinko.net.pl/