Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

KULTURA

Muzeum bez kustosza

Fabryka traktorów Ursus, katakumby na Służewie czy owiany złą sławą szpital neuropsychiatryczny w Otwocku – to tylko kilka przykładów opuszczonych miejsc, które intrygują. Każde z nich kryje w sobie historię do opowiedzenia i magię, która przyciąga ciekawskich i aktywnych pasjonatów urban exploration.

Ten, jeszcze niespolszczony, twór językowy oznacza hobby polegające na wyprawach do miejsc opuszczonych lub trudno dostępnych. W skrócie urbex.

Szpital psychiatryczny „Zofiówka” – Otwock. Fot. Sylwester Dąbrowski

 

Budynek z przeszłością

Spektrum zainteresowań osób zajmujących się urban exploration jest imponujące. Zwiedzanym obiektem może być zarówno stara baza wojskowa, rozpadająca się kamienica czy kanały ściekowe. Niektórych eksploratorów do pustostanów przyciąga ich klimat i aura tajemniczości. Inni robią to dla satysfakcji – by udowodnić sobie, że są w stanie wedrzeć się, czy raczej po kryjomu wkraść, do miejsca zakazanego. Tak wypadałoby traktować niektóre obiekty zainteresowania miejskich odkrywców. Jeszcze innych pustostany zwabiają swoją historią, nierzadko zabarwioną zbrodnią, tragedią i opowieściami o paranormalnych zjawiskach. Najlepszym przykładem takiego obiektu jest Zofiówka w Otwocku, czyli szpital psychiatryczny w którym hitlerowcy zabili około 110-140 osób, a niektórzy lekarze w solidarności z ofiarami popełnili samobójstwo. Do ostatniej grupy fanów urbeksu należą ci, którzy zostają eksploratorami ze względu na pasję fotograficzną – starają się uchwycić w obiektywie niszczejące piękno architektury i specyficzny klimat pustki. Trudno uwierzyć, że dom, w którym kiedyś szczęśliwa rodzina dyskutowała przy obiedzie lub fabryka, gdzie żywo krzątały się brygady robotników dziś stanowią martwą tkankę w miejskim organizmie.

Niektóre obiekty są stare i tajemnicze. Tak jest z kryptą na Służewie, niedaleko kościoła Św. Katarzyny – najstarszej warszawskiej parafii (data fundacji 1238 roku). Podziemny korytarz stanowi polską namiastkę katakumb i mimo licznych badań archeologicznych nie wiadomo, czy jest to krypta masońska czy raczej miejsce chowania przestępców, jak głoszą ludowe podania. Obecnie zimują tu nietoperze.

Szpital psychiatryczny „Zofiówka” – Otwock. Fot. Sylwester Dąbrowski

 

Infiltrując pustkę

Żeby dostać się do budynku, najpierw osoba zajmująca się urbeksem przeprowadza rozpoznanie terenu, co może zrobić dokonując wnikliwej obserwacji w pobliżu obiektu jednak lepszą alternatywą wydaje się skorzystanie z internetu, gdzie prężnie rozwijają się strony i fora o tematyce eksploracyjnej. Zdobycie informacji o ewentualnych niebezpieczeństwach lub godzinach przebywania stróża nie stanowi żadnego problemu. Najbardziej rozbudowaną polską stroną o urbeksie jest Forgotten.pl, gdzie znajduje się niezwykle bogata lista zapomnianych miejsc na terenie całej Polski.Znajomość budynku przed wyprawą jest ważna aby zabrać odpowiedni sprzęt (wodoodporne buty, latarka, lina, kask) oraz by uniknąć przykrych niespodzianek – psa strażniczego czy głośnego alarmu.

Wiele opuszczonych budynków charakteryzuje się swobodnym dostępem, na przykład Kompleks 7215 czyli Kwatera Dowodzenia Atomowego PRL w Puszczy Kampinoskiej, gdzie spotkać można zarówno ekipy uprawiające paintball i ASG oraz miejscowych na spacerze z psem. Do niektórych obiektów trzeba jednak wkraść się niepostrzeżenie. Dotyczy to budynków z zakazem wstępu ze względu na możliwość zawalenia oraz tych będących prywatną własnością. 

Wiele obiektów „dotknął” czas i złe warunki atmosferyczne. W niektórych na najniższym poziomie można natknąć się na wodę. Eksploratorzy muszą liczyć się z możliwością zawalenia się piętra, które akurat zwiedzają. Dziury w podłodze, druty, szkło, cegły to tylko część potencjalnych niebezpieczeństw. Niektóre obiekty są zajęte przez bezdomnych, którzy mogą potraktować eksploratorów jak intruzów. 

Najbardziej ekstremalną odmianą urban exploration jest draining, czyli zwiedzanie kanałów burzowych i ściekowych. Wycieczki w te drugie wymagają wysokiej odporności psychicznej i mogą zakończyć się nawet śmiercią w wyniku zatrucia metanem i siarkowodorem.

Szpital psychiatryczny „Zofiówka” – Otwock. Fot. Sylwester Dąbrowski

Stowarzyszenie wolnych badaczy

Miejscy eksploratorzy to ludzie z pasją, myślący niezależnie. Nie przejmują się czy to co robią jest zawsze legalne, bo skoro „prawo zabrania im zachowania niekrzywdzącego innych, na które mają ochotę to widocznie jest to głupie prawo”. Nie oznacza to jednak, ze nie mają zasad, którymi się kierują. Pierwsza – „take nothing but pictures, leave nothing but footprints” zabrania wynoszenia z obiektu jakichkolwiek znalezionych rzeczy, po to, by następni którzy tam pójdą, również mogli zastać ewentualne „eksponaty” w niezmienionym stanie. Inna zasada zabrania odurzania się w czasie wyprawy, aby zmienionym stanem świadomości nie kusić losu. Nietrzeźwość i nieuwaga może doprowadzić do nieszczęścia, na przykład upadku z niezabezpieczonego dachu. Zdarzają się pseudoeksploratorzy, którzy w pustostanach urządzają sobie imprezy. Takie osoby nie są tolerowane przez środowisko urban exploration, tym bardziej, że przynoszą mu złą opinię. Jeszcze inna zasada mówi, by w razie spotkania w obiekcie ochroniarza lub policji nie zachowywać się agresywnie ani nie uciekać, tylko spokojnie wytłumaczyć swoją obecność.

Środowisko eksploratorów jest bardzo luźno zorganizowane i spotyka się głównie w internecie, choć przykładowo Forgotten.pl komunikując się przez facebooka organizuje czasami spotkania eksploratorów na piwo lub wspólną wyprawę. 

Miejscy odkrywcy niechętnie podchodzą do mediów. Wolą, aby to hobby było mało popularne, co tłumaczą dobrem budynków i działalności eksploracyjnej. Reportaże ukazujące opuszczone miejsca czasem powodują reakcję władz. Tak było w przypadku pewnego materiału TVP, po emisji którego zamknięto dwa obiekty. Eksploratorzy z parciem na szkło nie są więc zbyt lubiani przez swoich.

Szpital psychiatryczny „Zofiówka” – Otwock. Fot. Sylwester Dąbrowski

 

Polskie perełki vs urbex-turystyka

Dla rozwoju urban exploration w Polsce istnieją sprzyjające warunki. W spadku po peerelowskiej industrializacji i nieudolnych prywatyzacjach w latach dziewięćdziesiątych, na fanów obiektów przemysłowych czeka wiele zamkniętych fabryk. W rejonie Warszawy są to tak kultowe marki jak zakłady kosmetyczne Pollena-Uroda. To tu produkowano perfumy „Być Może” – polski zamiennik Channel no5. Dziś jest to jeden z ciekawszych pustostanów na terenie stolicy.

Pamiątką po czasach komunizmu są też nieaktywne obiekty wojskowe, jak tajna Atomowa Kwatera Dowodzenia PRL znajdująca się w Puszczy Kampinoskiej. Służyć miała na wypadek wojny atomowej, o czym świadczyć może główny schron, odporny na ładunki nuklearne. Mimo wielu interesujących budynków w kraju, polscy eksploratorzy lubią wypady za granicę. Zdaniem niektórych, ciekawsze i większe obiekty można znaleźć w Wielkiej Brytanii. Jedynym minusem jest znacznie trudniejszy dostęp.

Urban exploration jest specyficznym sposobem spędzania wolnego czasu. Choć może wydawać się modą, która wkrótce przeminie, to podobnie jak w przypadku skejterów czy graficiarzy, urbex dla swych miłośników jest nie tylko hobby, ale również stylem życia.