Nowy budynek Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie wywołał medialną burzę. Tylko o co tak w zasadzie się rozchodzi? Czy nowy MSN wygląda aż tak niecodziennie na tle zagranicznej konkurencji? Wreszcie czy kontrowersyjne decyzje architekta obronią się same?
Co autor miał na myśli?
Od paru miesięcy media i fora rozpisują się na temat nowej i kontrowersyjnej bryły Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Dla jednych bryła nowego budynku Muzeum jest brzydka, bez pomysłu i ,,zasłania PKiN”. Dla innych jest to udany projekt zagospodarowania pustej przestrzeni obok placu Defilad. Co ciekawe wrzawa wokół naszego rodzimego MSN nie jest przypadkiem odosobnionym na świecie. Przy tej okazji warto zastanowić się czy dziwne bryły muzeów sztuki nowoczesnej i innych budynków użyteczności publicznej sprawdzają się w centrach miast? Czy warszawski MSN jest dobrym projektem?
Zaczynając od tematu samego budynku, co to jest i z czym to się je, należy zaczerpnąć informacji z pism branżowych i strony Muzeum. Projektem budynku zajmuje się amerykańska pracownia Thomas Phifer and Partners we współpracy z polską APA Wojciechowski. Zespół ten, wygrał przetarg w 2014 r. Według projektanta Thomasa Phifera budynek o takim przeznaczeniu, w dodatku w centrum stolicy, musi być ,,mocny”. Bryła ma wręcz konkurować z PKiN. Jasna, biała fasada jest wykonana z betonu odlewanego na bryle. Jest to żmudne i dosyć trudne zadanie, jako że nie korzysta się z gotowych prefabrykatów. 4 kondygnacje naziemne i 2 podziemne oferują łącznie 20 tys. m kw. powierzchni. Wnętrze jest otwartą i pojemną przestrzenią, co pozwoli na wielkopowierzchniowe wystawy. Monumentalna klatka schodowa ma stanowić centrum budynku. Dodatkowo projektant przewidział miejsce na niewielki zagajnik między budynkiem MSN a planowanym gmachem Teatru Rozmaitości.
Projekt jest już prawie na ukończeniu, a opinie mieszkańców są przeważająco negatywne. Często padają różne głosy, mówiące o tym, że budynek po prostu nie pasuje do otaczającej go przestrzeni. 25-metrowy gmach MSN, nawiązujący stylem do filozofii modernizmu i brutalizmu nijak ma się do ogromnego, stalinistycznego Pałacu Kultury. Jednak jeśli popatrzymy całościowo na okolicę budynku, szybko zdamy sobie sprawę, że MSN nawiązuje do domów towarowych ,,Wars” i ,,Sawa”, znajdujących się po przeciwnej stronie ulicy Marszałkowskiej. Jeśli to nie przemawia za dopasowaniem przestrzennym budynku to, warto zainteresować się wspomnianym wcześniej budynkiem teatru TR. Obiekt ten powstanie obok MSN i może zapoczątkować nowy układ budownictwa, w obecnie, pustej przestrzeni wokół PKiN-u. Ten pomysł przedstawiają wizualizacje opracowane przez pracownię Thomasa Phifera.
Niektórych warszawiaków szczególnie może zdziwić popularna opinia na temat tego, że gmach MSN przysłania widok na Pałac Kultury. Przecież to właśnie ,,prezent od Stalina”, od momentu jego wybudowania w latach 50. ubiegłego wieku jest obiektem krytyki i żartów. Z kolei piękno czy też brzydota MSN, jest kwestią gustu, dlatego nie da się jednoznacznie stwierdzić czy gmach jest atrakcyjną konstrukcją. Jednak faktem jest, że jest to przede wszystkim obiekt wielofunkcyjny, który ma za zadanie służyć mieszkańcom. Budynek składa się nie tylko z muzeum, ale również księgarni, sali kinowej ulokowanej w wieży, kawiarni, sal edukacyjnych i kilku innych miejsc. Dlatego architektura konstrukcji ma zapraszać i przenikać okoliczną przestrzeń. Panoramiczne okna, przeszklony parter i nieinwazyjność budynku mają służyć wspomnianym celom.
Austriackie serce
Dopasowanie budynku do okolicznej zabudowy jest kluczową kwestią każdego projektu. Jednak z jakiegoś powodu architekci odpowiedzialni za muzea sztuki nowoczesnej mają tendencję do tworzenia abstrakcyjnych, niecodziennych projektów, często w centrach miast. Warszawski MSN jest projektem niecodziennym i według niektórych źle położonym na mapie miasta. Mimo to, nasze lokalne muzeum jest zaledwie skromnym przykładem fantazji i kontrowersyjnych decyzji architektów w porównaniu do przykładów zza granicy. Dom Sztuki(Kunsthaus) w Grazu w Austrii jest świetnym tego przykładem. W 2003 r., w zabytkowym centrum miasta powstał duży, szklany gmach przypominający swoim kształtem anatomiczne serce lub bakterię. Poza zaburzonym układem budynków, zmianie uległą także kolorystyka okolicy. Czerń ogromnego serca, wybija się na tle jasnych kolorów barokowych budynków i ich pomarańczowych dachówek. Dla wszystkich niewystarczająco zaszokowanych bryłą budynku, architekci Peter Cook i Colin Fournier zaimplementowali pleksiglasowe panele zmieniające kolor na fasadzie obiektu. Jednak pomimo swojego niecodziennego wyglądu, budynek jest często wymieniany jako najlepsza praca Petera Cooka, odznaczonego za swoje zasługi przez królową Elżbietę II architekta.
W 2004 r. Pisma branżowe rozpisywały się na temat zaskakującej bryły budynku i pomysłowych rozwiązań takich jak strategiczne rozłożenie świetlików na dachu, czy fotowoltaiczna ,,skóra” jaką pokryte jest serce. Mieszkańcy i turyści również zdają się doceniać architekturę i wystawy w środku, o czym można przeczytać w internecie. Oprócz wystaw sztuki z ostatnich 50 lat, budynek oferuje punkt obserwacyjny, bar i przestrzenie edukacyjne. Od 20 lat służy lokalnej społeczności i licznie odwiedzającym go turystom. W całym tym przykładzie zastanawia zależność między szokującą i kompletnie odmienną formą konstrukcji względem otoczenia, a pozytywną oceną ludzi. Kunsthaus jest o wiele bardziej odważną konstrukcją niż warszawski MSN, a jednak to nasze muzeum, znaczenie skromniejsze i tradycyjne, wzbudza niechęć mieszkańców. Czy sceptycyzm wobec MSN jest w pełni uzasadniony? Czy może to zwykły przejaw ,,polskiego malkontenctwa”? Jednak na te pytania niech każdy odpowie sobie sam. Nie da się jednoznacznie określić czemu w Grazu się udało, a u nas już nie.
Kanadyjska szklana serwetka
Co jeśli MSN byłby zabytkiem do którego ktoś nadbudował szklaną, spiczastą narośl? Czy wtedy jego bryła nadal budziłaby wątpliwości? Innym typem odważnej architektury muzealnej są właśnie nadbudowy, bądź złączenia historycznych budynków, architekturą współczesną. W tym przypadku już sam zamysł łączenia nowego ze starym brzmi kontrowersyjnie. Złączenie różnych stylów, z różnych epok jest zadaniem niesamowicie trudnym. Łatwo można sobie wyobrazić jak nowoczesna architektura wręcz niszczy oryginalny wygląd zabytku. Przy takim zabiegu ucierpieć wizualnie może także cała okolica, przez niedopasowanie i brak ,,dobrego smaku”. Jednak, takie budynki powstają i często cieszą się uznaniem społeczności oraz świata architektury. Świetnym przykładem jest Royal Ontario Museum w Toronto. Neoromański budynek powstał już w 1912 r. z inicjatywy Artura księcia Connaught i Strathearn. W latach 30. dobudowano wschodnie skrzydło, które zostało zaaranżowane zarówno w stylu art deco(popularnym w latach 30.) oraz neobizantyjskim. Fasada budynku wyróżniała się na tle neoromańskiego kamienia, kolorowymi wzorami nawiązującymi do świątyń Konstantynopola. Częścią nowego skrzydła była także rotunda, której sufit ozdobiono złotą mozaiką, by dopełnić neobizantyjski wygląd budowli. Przez lata budynek w takiej, dwustylowej formie cieszył się uznaniem, a w latach 70. wpisano go do rejestru zabytków Kanady. Neoromanizm i neobizantynizm budowli dobrze przenikały się ze sobą, ze względu na swoje pokrewieństwo epokowe.
W 2007 r. harmonię stylów poddano próbie. Światowej sławy architekt Daniel Libeskind, odpowiedzialny za budowę m.in. wieżowca Złota 44 w Warszawie, postanowił kompletnie odmienić wygląd muzeum. Amerykański architekt nałożył na projekt pomiętą, szklano-aluminiową serwetkę, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać oglądając budynek z góry. Pryzmatyczne, szpiczaste struktury otulają oryginalny budynek, jednak nie stykają się z nim bezpośrednio. Dobudowana część nie tylko poszerzyła muzeum o nowe sale wystawowe, ale także znacząco ożywiła ruch. ROM jest dzisiaj jednym z najczęściej odwiedzanych muzeów w Kanadzie. Budynek skutecznie ożywił historyczną część Toronto za sprawą swojego atrakcyjnego rozszerzenia z 2007 r. Ten przykład z kolei pokazuje jak niezwykle odważne przebudowy mogą opłacić się w centrum miasta. Stąd sugestia, że może odważna, nowa zabudowa placu Defilad w Warszawie może ożywić betonowe i nieciekawe centrum stolicy.
W Paryżu piramidy, a w Warszawie?
Na koniec należy wspomnieć o najbardziej znanym przykładzie łączenia nowego ze starym jakim jest szklana piramida w paryskim Luwrze. Zaprojektowana w latach 80. przez Ieoha Minga Peiego piramida, pozwoliła na rozbudowę muzeum o nowe pomieszczenia techniczne oraz przebudowę głównego wejścia. Zabytkowy budynek został pierwotnie zaprojektowany jako pałac, a nie potrzebujące ogromnych przestrzeni muzeum. Oczywiście konstrukcja spotkała się z falą krytyki ze względu na jej wyróżniający się wygląd i koszta budowy. Z czasem jednak piramida stała się nieodłącznym elementem Luwru, a w zasadzie, symbolem muzeum. Przy okazji tego przykładu można zastanowić się czy może bryła MSN podzieli podobny los co szklana piramida. Z czasem budynek przyjmie się w odbiorze mieszkańców ze względu na swoją funkcjonalność i wygląd. W końcu, w przypadku Paryża, kontrowersje zniknęły wraz z otwarciem piramidy w 1989 r. Z kolei planowane otwarcie MSN ma nastąpić początkiem 2024 r., dlatego możliwe, że budowla obroni się przed dalszą krytyką po otwarciu.
Dalsze rozważania na temat budynku MSN zdają się tworzyć więcej pytań niż odpowiedzi. Jednak projektowi trzeba oddać jedno. Ożywił on dyskusję publiczną odnośnie nijakiego centrum stolicy. Ten fakt czyni całą tę sprawę przełomową w dziejach miasta. Mimo licznych kontrowersji i nieprzychylnych ocen, MSN jest odważnym ruchem, którego potrzebowało Śródmieście. Centrum miasta od lat czekało na przebudowę betonowego placu Defilad, dlatego z zaciekawieniem ogląda się ożywioną dyskusję w tej sprawie. W końcu gruntowne zmiany wymagają nowatorskich decyzji, a Kunsthaus, ROM, Luwr czy warszawski MSN, z pewnością, takimi właśnie są. Sprawdziło się za granicą, to może sprawdzi się u nas. Taką myślą zdają się kierować architekci odnowionego centrum Warszawy, a jak im wyjdzie w praktyce, zobaczymy za rok.